Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2012, 22:36   #65
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Evelyn była zła na Drogbara, jednak postanowiła, że za oszustwo rozprawi się z nim później. Przygotowała się do wyprawy i ruszyła na kolejną penetrację miasta. Gdy dotarli do ratusza ze zdziwieniem spojrzała na ich dowódce zarządzającego podział ich nielicznej grupy na dwie mniejsze.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł byśmy się rozdzielali? - spytała tonem głosu negując słuszność jego decyzji.

-Czas nas goni, musimy wrócić do garnizonu przed zmrokiem.- argumentował szlachcic, a Lialda poświęcała czas dyskusji na rozglądanie się po tym odrażajacym holu.

- Nie zyskamy na czasie jak będziemy musieli się nawzajem szukać. A tym bardziej jak natkniemy się na jakąś "milusią" niespodziankę, których pełno w tym mieście. - odrzekła mu na to czarnowłosa.

Rycerz zerknął na paladynkę ciekaw jej opinii, bowiem półelfka wykazywała swym obojętnym zachowaniem daleko posunięty tumiwisizm w sprawie “razem czy osobno.”

Paladynka spojrzała na zebranych przy niej osobach, po czym podrapała się po głowie, odzywając z niezwykle rozbrajającą miną:

- Czego my tu w ogóle mamy szukać? - I nie czekając na odpowiedź, mówiła dalej - W sumie to ma swoje dobre i złe strony, jak niemal wszystko. W kupie będziemy bezpieczniejsi, przeszukamy jednak pewnie mniej. Jak się zaś rozdzielimy, to jak już wspomniała Evelyn, w razie kłopotów będzie nam ciężej, no i możemy się pogubić... we czwórkę w sumie też można pobłądzić, ale... ja bym jednak była za tym, żeby zostać razem.

- Lepiej przeszukać mniej i wspierać się w niebezpieczeństwie, niż więcej i stracić kogoś z nas. - mruknęła na to Evelyn, zadowolona, że paladynka jednak poparła jej pomysł by szukali razem, a nie niepotrzebnie dzielili się na mniejsze grupki. - Poza tym nie mamy gwarancji, że to się tutaj znajduje. Może być w świątyni przy tym dziwacznym kapłanie.

-Burmistrz miasta zginął w niejasnych okolicznościach w związku z pewnym znaleziskiem w świątyni.- rzekł w odpowiedzi Tarnus machając zdobycznym pergaminem.-Przypuszczam, że czaszka jest w ratuszu.

- Rzekłabym, że wszyscy mieszkańcy tego miasta zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. A jak mi wiadomo w świątyni znalazłyśmy te... przesłanie dla potomnych. - rzekła mu na to czarnowłosa, zerkając w kierunku Lili. Półelfka skinieniem głowy poparła Evelyn, ale Tarnus był uparty.-Burmistrz zginął, zanim rozpętało się to... piekło. Poza tym, chcecie iść do świątyni ?

- Jesteśmy tutaj, możemy poszukać tutaj, jeno po co się rozdzielać, to... durna decyzja. - odparła Evelyn, na co Corella pokręciła nosem. Ten gest mógł oznaczać naprawdę wszystko...

“Dobrze, że się nie rozdzieliliśmy” Viltis był przekonany, że i tak było ich zbyt mało. Żałował, że nie ma co najmniej ze trzech jeszcze takich, jak on sam. Nie, nie dlatego, że uważał ludzi za słabeuszy. Wyglądało na to, że tylko on nie był podatny na iluzje i mógł działać gdy inni tracą rozum. - Evelyn - sam nie wiedział czemu szepnął - Evelyn, przygotuj swoich innych pomocników. Coś mi się zdaje, że będą nam potrzebni

Czarnowłosa zerknęła na smoka i pokiwała głową. Przesyłąjąc mu w myślach odpowiedź

- "Zapewne nie tylko one, nie podoba mi się to miejsce, a jeszcze bardziej ten... fanatyzm naszego dowódcy. Jest jakiś nawiedzony. Zauważyłeś? Czy tylko ja mam takie wrażenie?”

Pokręcił przecząco głową. Nie zastanawiał się nad tym wcześniej. Zachowanie i Tarnusa, jak innych było znacząco inne od czasu, gdy miasto odkryło swoje oblicze. Terror panujący tutaj i okropieństwa, na które się co krok natykali zmieniały każdego. Póki co ważne tylko było, czy ktoś wykonywał przydzielone mu zadania, czy nie. - Będę miał na niego oko. Na wszystkich będę miał - odparł w myślach.

-No to ruszajmy.- rzekł Tarnus zapalając pochodnię. Jej blask rozświetlił bardziej mroczne zakątki tego miejsca i odsłonił stos głów w najdalszym rogu holu odciętych zapewne od ciał. Głów gnijących, głów o twarzach zastygłych w grymasie przerażenia, głów z wyłupionymi oczami. A na szczycie tego stosu, była elfia głowa trzymająca w zębach mosiężny klucz.

Ponieważ nikt nie kwapił się by wziąć kluczyk, wszystkie spojrzenia spoczęły Lialdzie. Półelfka również nie miała ochoty tam podchodzić. Jednak co było zrobić. Powoli ruszyła w kierunku stosu głów. Niemniej, gdy się zbliżyła... głowy zaczęły drżeć i się poruszać. Z pomiędzy nich, niczym jakieś pokraczne pająki zaczęły wyłazić dłonie. Obcięte dłonie humanoidów i całym stadem ruszyły w kierunku Lialdy i jej towarzyszy.



Półelfka zaś nie wytrzymała psychicznie i z krzykiem rzuciła się do ucieczki. By po chwili schować się za Tarnusem.

W pierwszej chwili, na widok stosu głów, Paladynka skrzywiła się, szybko jednak zamaskowała swoją minę, nie chcąc wychodzić na kogoś bojaźliwego. Gdy jednak poczynania Lialdy doprowadziły do poruszenia odrąbanych czerepów, i pojawienia się pełzających w ich stronę dłoni, Corella aż się zapowietrzyła. Trwało to drobny, naprawdę drobny moment, z którego wyrwał ją krzyk sprawczyni całej sytuacji. Paladynka chwyciła za miecz, dając susła do przodu.

- Precz! - Zaczęła ciąć ostrzem małe paskudztwa, zupełnie jakby odganiała się od jakiś namolnych... kur?.

Evelyn usunęła się lekko w bok by nie trafić w walczącą z poruszajacymi się dłońmi paladynką i zaczęła ciskać w nie kule kwasu.

Ostrze miecza paladynki oraz miecz i pochodnia Tarnusa, siekały stworzenia i paliły. Lialda piszczała spanikowana, a Viltis niczym kormoran na łowach, atakował kolejne nieumarłe stworzenia wyrzucając do przodu błyskawicznie pysk i miażdżąc złapane dłonie w swych szczękach.

Nieumarłe dłonie rozproszyły się. Część uciekła na boki, inne uciekały by skryć się w szczelinach. Kolejne jednak wrapywały się po butach, by wleźć pod spodnie mężczyzny i kobiet. Wiele nieumarłych dłoni poległo, ale stworów było bardzo dużo. Prawdziwy rój.

Evelyn sięgnęła po ogień alchemiczny i krzyknęła:

- Na booooki!!! - sama również odskakując w bok, zanim cisnęła nim w natrętne dziwolągi.

Skoro więc pojawił się wrzask, że na boki, to Corella w bok odskoczyła, przy okazji kopiąc jakąś natrętną dłoń znajdującą się blisko jej buta. W sumie owe łapska, sterowane zapewnie plugawą magią nekromatyczną zaczęły już na Paladynkę wchodzić, nie pozozostało więc nic innego, jak potraktować natrętów tarczą.

Każde z nich strącało z siebie natrętne bestyjki, aż w końcu Evelyn cisnęła ogniem alchemicznym. Ten się rozlał podpalając nieumarłe dłonie, które miały nieszczęście znaleźć się w jego zasięgu. Stworki rozbiegły się, a mały pożar wyjawił kolejny makabryczny szczegół. Zwłoki dziewczyny, nagiej z rozbrutym brzuchem.... Zwłoki przybite sześcioma mieczami do sufitu. Zwłoki gnijące i pozbawione głowy.

-Ja po ten klucz nie pójdę.- zaprotestowała Lialda, po tym jak odgonili nieumarłe dłonie.

Wiedział, że on to musi zrobić. Twarze pozostałych wskazywały w jakim szoku się znajdują. Nie dziwił się temu. Ktoś, kto torturował i okaleczył tą dziewczynę musiał być szalony i tylko ktoś równie obłąkany mógł patrzyć na nią bez przerażenia. Lub ktoś całkiem innego gatunku, jak on. Poza tym był ciekaw tych mieczy. A nuż któryś z nich coś sobą prezentował? Za długo nad tym myślał. Ku jego zaskoczenu okazało się, że nie tylko on radzi sobie z tym okropieństwem.

Blada na twarzy Paladynka, oderwała wzrok od nieszczęsnej nieznajomej, przybitej do sufitu, po czym wróciła się po klucz od którego się wszystko przed chwilą zaczęło...

- Chodźmy stąd - Szepnęła do towarzystwa.

- Czy już znaleźliśmy to czego szukałeś? - spytała Evelyn Tarnusa zerkając równcześnie na klucz, który trzymała Paladynka. - Czy jeszcze jakiś wrażeń sobie poszukamy?

-Nie żartuj sobie, to czego szukamy, po co tu przybyliśmy... To jest gdzieś tam.- odparł blady jak ściana Tarnus machając nerwowo pochodnią w kierunku jednego z korytarzy. Zapewne widoki jakich był świadkiem i na nim zrobiły wrażenie.

- Możesz zinterpretwać to swoje "to" i to swoje "tam" bardziej przejrzyście dla nas? warknęła przez zaciśnięte zęby Evelyn.

-Czaszka. Szukamy artefaktu w kształcie czaszki, oraz dokumentacji z archiwum która pomoże wyjaśnić, co na bogów stało się z tym miastem.-odparł równie poirytowany rycerz, po czym spoglądając w oczy Evelyn dodał.-A może masz lepszy pomysł? Uciekać przez pustynię? Schować się w nadziei na przeżycie?

- Na pewno nie łazić bez celu w tą i spowrotem. Jak naw sobotrazie niezbyt nas wtajemniczyłeś w swe zamiary. - odburknęła dziewczyna ignorując jego zaczepki dotyczące uciekania.

-Bo nie mam ich określonych. Nie wiem dokładnie co tu znajdziemy, jak na razie jednak błąkamy się na oślep. To miasto... skrywa dużo tajemnic. Czas je odkryć.- burknął rycerz i skinieniem pochodni wskazał korytarz Lialdzie. Półelfka niechętnie i ostrożnie ruszyła na szpicy.

Paladynka ruszyła tuż za Półelfką, marudząc coś niezrozumiałego dla reszty pod nosem. Z całą jednak pewnością dotyczyło to obecnej sytuacji, w końcu nie było trudno się tego domyślić.

- Po czaszkę i papiery tu przyleźliśmy, słyszałaś Lili? - Powiedziała do idącej na przodzie.

Evelyn została z tyłu przepuszczając przodem "dowódcę" wyprawy. Coraz bardziej wątpiła w jego przywódcze umiejętności i wolała go mieć przed sobą niż za plecami. Idąc uważnie rozglądała się na boki i raz po raz zerkała do tyłu.

Słyszała za soba chrobot, cichy chrobot... Nie ona jedna zresztą. Także i pozostali. Także i Viltis, który zakomunikował jej.-Idą za nami.

Evelyn spojrzała na smoka szukając u niego oznak, że coś im zagraża. Nie widząc takich smętnie westchnęła, bo jakoś jej to nie dziwiło, że coś za nimi lezie, tylko co? Zanim zdążyła go o to zapytać padło:

-Te dłonie... Co najmniej dwadzieścia.-mruknął smok, badając powietrze językiem.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline