Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2012, 12:51   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wachta pierwsza

Wyjście na pokład to nie tylko okazja do prowadzenia rozmów (czy też ich przysłuchiwaniu się). Chwila, gdy znajdujące się w zenicie słońce oświetla świat, to równocześnie moment, w którym każdy kapłan i każdy druid prosi Twórcę Chultu o zesłanie łaski na swego sługę. Zgodnie z odwiecznym obyczajem Atuar położył dłoń na amulecie i pochyliwszy głowę rozpoczął krótką modlitwę.

***

Sygnał wzywający na posiłek zastał go na pokładzie. Chociaż głodu zbyt wielkiego nie odczuwał, to ruszył wnet do mesy. Nie miał zamiaru przyjść jako ostatni lub też z powodu spóźnienia narazić się na gniew kapitana. To pierwsze zdecydowanie ograniczyłoby możliwość wyboru miejsca, to drugie... No, chyba nikt nie był takim idiotą, by bez powodu podpaść Lanthisowi i to pierwszego dnia.

Jak się okazało, byli i tacy, co raczyli się spóźnić, uznając widocznie, iż osoba kapitana jest zbyt mało znacząca, by zaszczycić ją punktualnością. Na szczęście obyło się bez jakichkolwiek nieporozumień.

Towarzystwo przy stole, przy którym zasiedli, należało do tak zwanych ‘ciekawych’. Stołujących się tu marynarzy, gdyby ktoś na twarze tylko spoglądał, zaliczyć by można śmiało to podejrzanych typów, zasługujących jeśli nie na kamieniołomy czy galery, to choćby na ciężkie więzienie. Jednak Atuar nie miał zwyczaju stosować takich kryteriów, a spoglądania w dusze ludzkie jeszcze się nie nauczył. Dlatego też, miast oceniać biesiadników, zajął się tylko przysłuchiwaniem rozmowom, tudzież częstowaniem się tym, co przygotował dla nich kuk. O ile jednak jakości potrawy nic nie mógł zarzucić, o tyle podejściu niziołka do swych pomocników - wprost przeciwnie.
Rozwiązanie tej sprawy wymagało jednak cierpliwości...

Posiłek upłynął w dość spokojnej atmosferze, której nie zakłóciło kilka mniej czy bardziej kąśliwych uwag rzuconych pod adresem tej czy innej osoby. Nikt nikogo nie obraził, nikt się z nikim nie pobił. Lepiej niż w portowej knajpie.
Zbawienny wpływ kapitana, czy może niedostatek mocnych trunków?
Atuar uśmiechnął się lekko, a potem - wzorem innych - uniósł kielich za pomyślność żeglugi.

***

Wachta... Parę chwil rozmowy, a potem? Czyż może być coś nudniejszego, od wpatrywania się godzinami w pofałdowaną nieco powierzchnię morza i zastanawianie się, co napadło kapitana, że statek porusza się po tej powierzchni jak pijany? Kilkanaście minut rejsu z wiatrem, nagła zmiana kursu
Usiłuje kogoś zgubić, czy też trafić na morzu na jakiś ślad?

Chociaż Atuar nie narzekał na swoje oczy, to jednak nie on pierwszy dostrzegł widoczne w oddali żagle. Bocianie gniazdo było jednak położone dużo lepiej i to stamtąd nadszedł okrzyk “Żagiel na horyzoncie!”
Cóż... Morze jest od tego, by żeglowały po nim statki i okręty wszelakie. Spotkanie z innym żaglowcem nie powinno stanowić aż takiego zaskoczenia. Widocznie jednak w tamtych żaglach było coś charakterystycznego, skoro “Czarny Gryf” natychmiast zmienił kurs i podjął próbę ucieczki. No, oddalenia się.
Teraz wszystko zależało od tego, kto szybciej żegluje. I czy uda się tamtych zgubić po zachodzie słońca.
 
Kerm jest offline