Nigdy nic nie mogło pójść, tak jak tego sobie życzyli. Zemsta na tym zaplutym oberżyście musiała zaczekać. Za wesoło nie było, a Vincent miał pewne przekonanie, że ci goście, co się w karczmie zjawili nie mieli ochoty na żarty. Ale cóż. Raz się żyje. - No to co koledzy, czas na nas. Pędem do piwniczki.- powiedział tak, żeby nikt inny oprócz towarzyszy go nie usłyszał.-Zdaje się, że Claude wykorzystał już swoją przemianę. Na szczęście pozostaje nam jeszcze jeden Hunt. Trzeba tylko się zastanowić, co zrobić z tym pierwszym, ale to już panowie zostawiam waszej wyobraźni. No i jest jeszcze oberżysta, tu będzie większy problem, bo nie mam pojęcia co z nim zrobić. Wszystko więc w waszych rękach.- uśmiechnął się i ruszył w stronę, z której przyszli. O ile wszystko się nie zawali, to mają około dziesięciu procent szans, że wyjdą z tego cało. Wiecznie żyło się na granicy, więc i tym razem nie było czym się przejmować. Vincent nie widział innej szansy na uratowanie się z tej sytuacji, jak przemienienie się w Hunta i wyprowadzenie jakimś nieznanym sobie jeszcze sposobem reszty z karczmy. Szkoda mu było tylko oberżysty, bo chciał, żeby umierał powoli. Po chwili jednak myśli te odeszły w niepamięć, gdyż nowy Hunt niczym nie różniący się od swego pierwowzoru, musiał maksymalnie skoncentrować się na wykonaniu swojego planu. Vincent rzuca czar "Przebranie" |