Filian zamarł w pół kroku, odwrócony plecami do twarzyszy. Jego szeroki uśmiech nieco osłabł a sam krasnolud wzdął lekko wargi, oczami wodząc po niebie. W jego przypadku była to oznaka ciężkiej konsternacji połączonej z intensywnym myśleniem.
Finalnie odwrócił się na pięcie, kciukami wyrywając swoje bronie z pętelek przy pasku. Topory zafurkotały w powietrzy, wykonały dokładnie po trzy i pół obrotu, po czym wylądowały w wyciągniętych przed siebie dłoniach Filiana. Młody krasnolud oparł je o ramiona i wyszczerzył sie.
-Ale ja już mam dwa topor!- stwierdził z szerokim uśmiechem. Dobra, wstęp był, a teraz do meritum. Jak powiedzieć towarzyszowi z którym się już trochę po świecie pojeździło, że skrada się niczym żyrafa w pelerynie na zgrupowaniu rasistowskich słoni?
-Wiesz, Draug...- nabrał powietrza i wypalił.- Skradając się, robisz tyle hałasu co para szkiletów tańczących na blaszanym dachu.
Nim jednak towarzysz zdążył odpowiedzieć, Fil uniósł dłonie w obronnym geście.
-Ale spokojnie, jak tylko znajdę jakiś orków, to od razu dam wam znać.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |