Nick
- Chodźcie papużki, nie ma czasu – zażartowała Sylwia i ruszyła szybkim krokiem omijając wychodzących powoli z lóż Toreadorów i towarzyszącej im śmietanki śmiertelników. Na korytarzu narastał gwar. Nick wraz wtuloną w jego prawe ramię Nicole trzymali się kawałek za nią.
- Przepraszam, że nie obejrzeliśmy przedstawienia tak jak planowaliśmy. Musiałam Ci to powiedzieć. Rozumiem, ze potrzebujesz więcej czasu, żeby wszystko przemyśleć. Może kiedy będziemy mieli więcej czasu na rozmowę…- nie dokończyła. Przed nimi, zza drzwi kolejnej mijanej loży wyszła nagle młoda kobieta. Prawie na nią wpadli. Odwróciła się do Nicka i natychmiast cofnęła dwa kroki. Jej twarz opanował niewytłumaczalny strach. Zdążyła jeszcze tylko unieść dłonie do piersi jakby brakował jej tchu, po czym wywróciła oczami do góry i osunęła się na wyścieloną dywanem podłogę.
Nick poczuł się nieswojo, na karku poczuł dotyk chłodu, ciarki przebiegły przez ciało, a włosy zjeżyły się jak naelektryzowane. Wyraźnie coś tu było nie tak.
Mężczyzna towarzyszący kobiecie przyklęknął przy niej i unosząc jej głowę, dotknął policzków, a następnie spojrzał z wyrzutem w stronę Nicka i Nicole. Nie mógł widzieć wyrazu jej twarzy, szedł z tyłu, ale wyczuł jej lęk i jego źródło. Erick
Krew była chłodna i trochę gęstsza od ludzkiej, jak syrop. Przelewała się przez gardło uwalniając coraz większe ładunki ekstazy. Uczucia dawcy przelewały się wraz z nią stając się na chwilę uczuciami Nicka. Zabawa i wesołość wybijały się na pierwszy plan, dopóki nie wypłynęło na wierzch ich źródło. Pochodziło z czystej tortury zadawanej ludzkiej istocie. Pożądanie i sadyzm oprawcy zostały zmieszane z bólem okaleczanego ciała i panicznym strachem ofiary przed własną śmiercią. Tylko ktoś bliski bestii byłby w stanie odczuwać z tego powodu rozkosz i zabawę. I co jeszcze ohydniejsze była nim kobieta.
Początkowa wesołość Ericka zamieniła się w paraliżujący wstręt. Pragnienie picia krwi walczyło z obrzydzeniem do potwornych uczuć ukrytych w krwi, zamieniając ekstazę z mękę. Nie dokończył, złamany w pół wylał zawartość wykrzywionych ohydą ust ma podłogę garderoby. Niechciana pamięć przywołała do uszu jej śmiech, jej drwiący głos i mściwą, nienawistną naturę.
- Dzisiaj Otello umarł dwa razy – pomyślał, gdy kolejny spazm bólu powalił go na kolana – drugi raz na łożu tortur demonicznej Desdemony. |