Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2012, 19:10   #21
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Caine - na ile Karola była w stanie to osądzić - nie wyglądał na zaskoczonego, że goblin zażądał zapłaty za wyprowadzenie ich z lasu. Dla Karoli też to było jasne, w ich świecie nie dostawało się niczego za darmo, w tym najwyraźniej panowała ta sama zasada.

- Jakiej zapłaty sobie życzysz? - zapytał spokojnie mężczyzna, nawet lekko się uśmiechając. Pogodnemu wyrazowi twarzy przeczyły jednak oczy, chłodne i kalkulujące wartość wszystkiego co posiadali oraz przydatności goblińskiej oferty.

-Ohoho...
Goblinowi aż zalśniły oczy kiedy zaczął rozważać propozycje mężczyzny i najwyraźniej gubić się przy tym we własnych marzeniach. Wyglądało jednak na to, że w końcu się zdecydował bo przestał się ślinić i mówić do siebie pod nosem.
-Purchan być łowcą grzybów. Wędrowiec znaleźć grzyba a Purchan pomóc wędrowiec!

- Jakiego grzyba? - zapytała Karola niemrawo, przytłoczona absurdem sytuacji “Założę się, że będzie służył do pomniejszania lub powiększania tego Purchana” - pomyślała.

-Jakiego grzyba - powtórzył powoli goblin i dopiero po chwili rozpromieniał uświadamiając sobie o co chodziło Karoli. Cóż przynajmniej w jego mniemaniu.

-Takiego! - Purchan rozciągnął ramiona na maksymalną długość a jego długi wyciągnięty na wierzch język pozwalał przypuszczać, że poniosła go wyobraźnia.
-Ja mieć gdzieś go tutaj... O tutaj! - stwór po raz kolejny sięgnął do poradnika małego grzybiarza, który mógł być dziełem dziecka, jednak jego właściciel był z niego tak dumny jakby napisał go jakiś goblini intelektualista albo co było także dość prawdopodobne...On sam. Długi zielony paluch wskazywał na postrzępioną stronę ze słabo wykonanym szkicem grzyba pożądanego przez właściciela poradnika.
-Fungu’khan! Grzybów książę, marzenie Purchana od korytka. Mmmm. Różowy kapelusz, niebieska kropka, nóżka gruba jak bebech ogra, w śluzie słodkim oooo tak słodkim mniam mniam. I taki duuuuuży grzyb - po raz kolejny zaprezentował tu swoją wizję olbrzymich rozmiarów swojego wymarzonego skarbu.

- Nie ma grzybów w takim rozmiarze - mruknęła Karola - jaką naprawdę ma on wielkość. No, jak duży jest. - powtórzyła, uznając że jej wypowiedź może być zbyt skomplikowana dla stwora.

Purchan podrapał się po głowie próbując przetrawić to co mówiła Karola.

-Ty toś głupia? Czyżesz też emm... z tych stron wędrowiec nie tego tamtego? Eeee? Grzyby u nas bardzo duże. Takie nawet jak... - liczył przez chwilę palce i mruczał coś pod nosem - dwa ogry co, że jeden na drugiego stanie albo i... Eee. No takie duuuuże - posłużył się znów tą samą metaforą rozkładanych rąk. No... tylko, że z Fungu’khanem to Purchan mógł trochę przesadzić. To być bardzo rzadki grzyb i Purchan nie mieć pewność. Mały Purchan dawno dawno, słyszeć tylko jak dziadek Purchan powiedzieć mu, że w tym lesie jest grzyb ten. Purchan dostać Fungu’khana i zrobić wielka zupa grzybowa albo grzybowy gulasz albo grzybowe kopytka albo... - goblin dalszy dialog a właściwie monolog prowadził już w swojej własnej głowie zapominając całkowicie o swoich rozmówcach. Ślinił się przy tym i mlaskał głośno językiem.

- Akurat. - mruknęła Karola, przypominając sobie opowieści rybaków o wielkości upolowanych okazów - Skoro on taki wielki jest, to czemu go wcześniej sam nie znalazłeś?

-Purchan znaleźć wszystkie grzyby, które być w książka. Ten grzyb być inny... Purchan próbować, ale być... być... lo’kah. Purchan się boi. Grzyb leżeć koło siedlisko leśna bestia. Purchan podejść bliżej i mięć miękka noga. Brrrr nawet głodny Purchan nie aż tak głupi.

- Jasna sprawa, leśna bestia... Mamy wykraść grzyb jakiejś bestii? zapomnij.

-Zapomnieć? - goblin prychnął głośno.
-To decyzja wasza jest? Powodzenia w razie takim z drogi znajdowaniem. Wy jeszcze prosić Purchan o pomoc!

Goblin nadął się kolejny raz na myśl, że będzie musiał obejść się smakiem po zrobieniu sobie wcześniej apetytu. Odwrócił się i zaczął powoli oddalać od obozowiska.

- No bez jaj - owinięta śpiworem Alicja jęknęła z dezaprobatą - chyba nie będziemy ganiać teraz po lesie w poszukiwaniu - tu gest otwartych ramion - taaaaakiego grzyba.

- To chyba oczywiste - Caine zajął swoje miejsce przy ognisku. - Ciekawe które z tych grzybów zjadł ostatnio że ma po nich taki odlot.
Położył miecz na kolanach i zaczął go polerować kawałkiem szmaty dołączonej do zestawu.
- Idźcie spać - polecił nie podnosząc wzroku znad ostrza.

- Spadaj - mruknęła Karola. Następny, któremu się wydaje, że przypasanie miecza automatycznie czyni z człowieka przywódcę.
- Coś mówiłaś? - zapytał przesadnie umilonym głosem.
- Po prostu zastanawiałam się głośno, skąd ten niedorzeczny pomysł, że będziemy wykonywać twoje polecenia... - odpowiedziała Karola z miłym uśmiechem
- Nie mam zamiaru zmuszać was do wykonywania poleceń - odwzajemnił uśmiech. - Wolałbym jednak nie słyszeć narzekania gdy będę cię budzić żebyś mnie zastąpiła na warcie. Mógłbym się nieco... zdenerwować.
- Cala już się trzęsę że strachu - poinformowała go Karola szyderczo - wydaje ci się, że kim niby jesteś? Pieprzonym samcem alfa z mieczem?
Alicja spojrzała na swoich towarzyszy z wyrazem politowania zapisanym na twarzy. Chciała coś wtrącić, ale pokręciła tylko głową zrezygnowana, otuliła się śpiworem i zwinęła w kulkę. - Dobranoc - mruknęła.
- Słodkich snów, skarbie - odpowiedział, przenosząc uwagę z Karoli na Alicję. - Samcem... Skoro wolisz tak to ująć - powrócił spojrzeniem do drugiej kobiety. - Pieprzonym... - zmierzył ją z góry na dół uśmiechając się przy tym kpiąco. - Skoro nalegasz...
- Błagam - przewróciła oczami Karola - uważasz, że nikt ci się nie oprze, co?
- To zależy, moja droga - powiedział wstając i podchodząc do niej.
- Zabierz swój miecz i wracaj do ognia, Conanie.
- Cóż słonko... Samcowi należy się chyba samica... Nie sądzisz? - zapytał robiąc kolejny krok w jej stronę.
Karola spojrzała mu w twarz. W jej oczach było rozbawienie, bez śladu strachu.
- Serio sądzisz, że pozwolę ci się dotknąć?
- Zawsze możesz grzecznie położyć się … - zrobił krótką pauzę - spać - dokończył “niewinnie”.
- Mała cię słucha - Karola wskazała na śpiwór Alicji - czy to nie wystarcza, żeby nakarmić ci ego?
- Powiedzmy, że mam nadmiernie rozwinięty instynkt opiekuńczy i wolę, gdy dla swojego dobra, słuchają mnie wszyscy. Czy taka odpowiedź cię zadowala? - zapytał obdarzając ją przy tym niemal przyjaznym uśmiechem. - Więc jak będzie?
- Nie mam dużego doświadczenia w tego typu sprawach i chciałabym dobrze zrozumieć - odwzajemniła uśmiech Karola - Teraz ty stróżujesz, ja odpoczywam, tak? Więc bądź uprzejmy zabrać się stąd razem że swoim mieczem i ego, i powrócić do swojej warty.
- Moja droga, ani na chwilę nie opuściłem stanowiska, cieszę się jednak, że dbasz o moją dobrą opinię wartownika. Pozwolisz więc, że przypilnuję byś bezpiecznie się położyła..? W końcu gdyby coś ci się stało sumienie nie dałoby mi żyć...


***

Sen Karoli


... - Nie może tak być! Nie zniosę jej ani chwili dłużej!! – Naczelny AZety, Froste, był wściekły, żyły wystąpiły mu na szyi (pewnie też w innych miejscach, ale nie dało się tego określić, jako ze był całkowicie ubrany).- Rozumiem OKOLICZNOŚCI, ale albo Carola, albo ja!
Goblin, wytypowany przez Załogę do rozmowy z Naczelnym, przestąpił z nogi na nogę.
- Cóż, szefie – powiedział niepewnie – pan jej o tym powie? To niełatwa decyzja, ale ją szanujemy… damy jakoś radę. Tyle lat razem. Znaczy, poradzimy sobie jakoś bez pana, choć będzie trudno..
Naczelny otarł czoło. – To była przenośnia – powiedział.
Goblin spojrzał na swojego szefa, na jego twarzy widać było tylko bezmiar szacunku.
- Metafora taka, no – Naczelny wierzył, że edukacja permanentna jest kluczem do rozwoju Zespołu – taki językowy środek stylistyczny, w którym obce znaczeniowo wyrazy są ze sobą składniowo zestawione, tworząc związek frazeologiczny o innym znaczeniu niż dosłowny sens wyrazów.
Szacunek na twarzy goblina zwiększył się w sposób widoczny.
- Nieważne – Naczelny machnął ręką – Mówię tylko, że nie odejdę, musimy poszukać Innej Opcji.
Twarz goblina pojaśniała, zwinął się z gabinetu i wrócił za jakiś czas. Wysypał na biurko kupkę miło brzęczących monet.
- Zrobiliśmy składkę – oznajmił z dumą – myślę, że wystarczy na – zawahał się na sekundę – Inną Opcję. Medyk ma znajomości w gildii skrytobójców…
- Zwariowałeś?! – Naczelny poderwał się zza biurka – Bruno utnie nam.. dotację i kilka innych rzeczy, do których jesteśmy znacznie bardziej przywiązani. Trzeba myśleć strategicznie i obrócić OKOLICZNOŚCI na nasza korzyść.
Wybiegł z gabinetu i stanął w ogólnym pomieszczeniu
- Słuchajcie! – zawołał
Wszystkie oczy, przepełnione szacunkiem i nadzieją, zwróciły się w jego stronę.
- Słuchamy! Słuchamy! – odpowiedziało kilka głosów – Bardzo uważnie – dodała Alice, ale szybko zamilkła , skarcona spojrzeniem Naczelnego.
- Plan jest taki: damy jej awans! Zostanie reporterem terenowym, będzie inwigilować środowisko Straży w poszukiwaniu ewentualnych przekrętów.
- Będzie Strażniczką? – zapytał ktoś z przerażeniem – Szefie, to nieludzkie… Ona nawet nie uniesie miecza…
- Ale jakie praktyczne – dodał ktoś inny – Bruno nie będzie mógł mieć do nas pretensji, jeśli coś się jej stanie
- Kiedy coś się stanie – poprawił go goblin i splunął w dłonie – dobra, zbieram zakłady. Ile jej dajecie?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 04-02-2012 o 20:07.
kanna jest offline