Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2012, 19:22   #20
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Intryga Mizuki i pierwsza wachta.

Przy obiedzie, Bahadur przebywał krótko. Załoga nie lubiła pytań – i jego wysiłki, aby wyciągnąć coś od nich, spełzły na niczym. Dlatego, kiedy bosman ogłosił terminy ichnich wacht, wypruł niczym strzała. Nie chciał spóźnić się na swoją pierwszą wachtę – z czystego poczucia, że przynajmniej pilność jest załodze winien. Tyle, że myśl o drżeniu z zimna na dziobie statku (czy – co gorsza!, bocianim gnieździe) również nie nastrajała pozytywnie. Musiał choć wziąć zapasowe ubranie...

Wszedł do wspólnej kajuty jako jeden z pierwszych najemników. Od razu skierował się ku swej torbie. Kiedy tylko ją otworzył, rzuciły mu się w oczy dwie wyrwane kartki – zapisane jakimiś znaczkami w języku, którego Pesarkhal ani trochę nie zrozumiał. W którymś miejscu było jednak coś, co sułtan mógł zrozumieć – miniatura fiolki, z jakimiś diabolicznymi oparami parującymi z niej.

To już nie było coś, co mógłby zignorować – na kartce podle wszystkich znaków na niebie i ziemi była wiedza tajemna, której nie trwoni się łatwo.

- Anachtyrze...! – rzucił uniesionym głosem, przykuwając uwagę wszystkich przebywających już w tej kabinie.

- Towarzysze – rzekł, wydobywając obie kartki – Ktoś mi podrzucił jakąś nieboską recepturę – kontynuował, pokazując im obie kartki – Wiedza tajemna, sądząc z miniatury, ale ani ekspertem nie jestem, ani języka nie znam. Motywu trudno mi dociec - wszak ani pierwszy nie wróciłem, ani ostatni nie wyszedłem – ale cała sprawa mi śmierdzi. Ja mam wachtę, więc sprawy nie zbadam... ale byłbym zobowiązany, gdybyście przekazali to szlachetnemu magowi. Jeśli wróci – imienia „maga” nie znał, więc nie wymówił – Boć to chyba jego, a on chyba wiedział będzie najlepiej, czego chciał złodziej.

O, tyle powinno wystarczyć – mógł spróbować zataić kartkę, ale wówczas jego wiarygodność w wypadku odkrycia całej sprawy znacznie spadłaby. Zwłaszcza, jeśli wszyscy by zobaczyli, że odkrywający recepturę był drugą osobą po Bahadurze, jaka miała styczność z jego posłaniem...

***

Na wachcie nie wydarzyło się nic specjalnie ciekawego... oprócz, oczywiście, dziwacznych manewrów, jakie wyczyniał sternik. Wiatr był mocny i stabilny, a oni niejednokrotnie płynęli pod wiatr.

Był to ewenement – i caliszyta nie wiedział, jak go wytłumaczyć. Najprościej byłoby rzec, że płynęli za kimś... ale to nie miałoby sensu! Dlaczego ktoś nieświadom pogoni miałby tak zmieniać swój kurs? Mogli też przed czymś uciekać... ale przecież pierwszą zmianę kursu zarządził kapitan zaraz po spotkaniu z nimi! Uciekali już od miasta? Alogiczne!

Wreszcie, na końcu wachty, zdarzyło się coś innego.

- Okręt, okręt! – nawoływanie przeniosło się z bocianiego gniazda na cały statek. Natychmiast zareagował sternik – zmienił kurs tak, aby uniknąć spotkania...

A więc uciekał – natychmiast przemknęło przez myśli Bahadura. Mimo całego niebezpieczeństwa, jakie niosła sytuacja, nie mógł się opędzić od natłoku pytań, które zaczęły mu się cisnąć do głowy.

Okręt zaczął tak manewrować na wodach Amn, nieprawdaż...? A żeglować mieli – przynajmniej wedle plotek – pod protekcją Rady Sześciu. Jaki normalny statek mógł im zagrozić tak blisko Athkatli...? Może jakiś statek-widmo, z których ponoć słynęło Wybrzeże Mieczy...? Albo Amn jest tak słabe, że nie kontroluje już własnych wód...?
 
Velg jest offline