Trafiło im się jak ślepej kurze ziarno. Nie da się ukryć - mieli więcej szczęścia niż rozumu. Gdyby nie to (oraz pomoc Źrebięcia) ich czaszki zdobiłyby szałas Wściekłozębnego, czy gdzie tam przechowywał swoje trofea. Teraz trzeba było wymyślić, w jaki sposób zabrać ich trofeum, a przy okazji ujść cało i zdrowo z tej całej awantury.
- Pójdę po wózek i zabierzemy ten kamyczek - powiedział Johann. Miał nadzieję, że ktoś mu pomoże w tym zadaniu. Ktoś, ale raczej nie Julian, który wyglądał na nieco... zdefektowanego i zapewne potrzebował kilku chwil odpoczynku.
Gdy wózek wreszcie znalazł obok kamienia Johann zaczął oglądać obelisk by sprawdzić, z której strony najlepiej podjechać, by zrealizować plan. A ten był prosty. Teoretycznie przynajmniej.
- Jeśli tam podjedziemy - wskazał miejsce, które wydało mu się najlepsze - poluzujemy sznury z drugiej strony i będziemy powoli je zwalniać, to ten obelisk powinien się przechylić w stronę wózka. Najwyżej mu troszkę pomożemy. Tak delikatnie. Będziemy go bardzo powoli opuszczać. A jak się uda, to razem z Allardem pociągniemy wózek, Ygritte i Albrecht będą pchać, a Julian ruszy jako przednia straż.
- Co wy na to? - spytał. |