Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2012, 22:20   #255
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Vinc po obeznaniu się z sytuacją złapał się za głowę siadając na ziemi.
- Wszystko się komplikujeeeee. -jęknął przeciągle i spojrzał na swoich towarzyszy niedoli po czym dodał już z hardością w głosie. - Ale nie będziemy tu bezczynnie siedzieć, czekając na to aż odnajdzie nas straż, czy potwory. Trzeba rozwiązać zagadkę, na temat miejsca pobyciu Gasspacia, a następnie się tam udać. -mówiąc to poderwał się z miejsca i począł chodzić to w jedną to w drugą stronę. - Tam gdzie dwaj wrogowie się spotykają... tam gdzie dwaj wrogowie się spotykają. -zaczął powtarzać na głos chłopak. - Jest kilka możliwości, możliwe że chodzi o wampiry i jakiegoś ich wroga, ale to mało prawdopodobnie, bo my jesteśmy chyba tym wrogiem, a wtedy podpowiedź nie miała by sensu. Ale co jeszcze może być tym wrogiem hym... -Vinc zacisnął powieki skupiony, po czym wypalił nagle. - A może chodzi o sytuacje na zewnątrz?! W sensie walkę, to by znaczyło że wampiry są gdzieś w pobliżu, gdzieś w tej strefie wojny! Co o tym sądzicie? -zapytał mózga i Juliano chłopak.
-Skoro spytałeś o adres to... raczej nie dotyczy konkretnie naszych wrogów... Może wrogie idee, albo nazwy?- mruknał Juliano, a mózg dodał idąc za wywodami arystokraty w sukience.-”Na przykład zakład pogrzebowy i żłobek naprzeciw siebie. Albo coś w tym rodzaju... A co na to nieomylne ostrze? Jak skomentujesz swą radę do du.. rękojeści?”-
Łatwo powiedzieć... niestety mapa w rękach Vinca, należała do tych tak zwanych promocyjnych mapek, z dobrze rozpisanymi dzielnicą kupiecką i rynkiem, używaną częścią portu. Natomiast dzielnice nie mające walorów turytyczno-handlowych, takich jak właśnie stare doki, potraktowano po macoszemu i rozpisano jedynie tylko główne kanały i trasy.
- Ale przecież mówimy o wampirach, przecież nie siedzą raczej w karczmie na przeciwko oddziału odwykowego.- mruknęło ostrze. - Nie moja wina że mój twórca lubił zagadki, ja myślę, że odpowiedź musi mieć jakiś związek z pytającym ale nie do końca bezpośredni. -dodał lekko skruszonym tonem miecz.
- A może, idąć tym tokiem rozumowania... jest jakieś miejsce w mieście gdzie istnieje ewidentny konflikt poglądów. Straż i typowe oprychy, czy też dwa walczące gangi? Tylko myślcie o miejscach, które mogły by być kryjówką dla wampirów. -dodał Vinc zerkając na Juliano który to miasto znał najlepiej.
-Kilka takich miejsc by się znalazło. Za dużo nawet.- stwierdził Juliano, a pan mózg dodał.-”Powtórz pytanie i odpowiedź, może w nich obu kryje się jakaś wskazówka.
- Pod Jakim adresem jest teraz Pan Gasspacio. -powtórzył spokojnie Vinc po czym dodał odpowiedź ostrza. - Gaccio jest tam gdzie dwaj wrogów się spotykają.- po czym westchnął i zapytał. - Pewnie nie ma tu ulicy wrogiej co?
-Nie... ale tu może chodzić o dwie ulice. Bo w końcu to adres, a są budynki stojące na przecinających się ulicach.-stwierdził Juliano.
- W sumie tak... -stwierdził Vinc, a miecz dodał. - Tylko teraz trzeba by znaleźć jakieś ulice które ze sobą w jasny sposób “walczą” jak złodziejska i targowa, a do tego przydałby się konkretny plan miasta a tego nam brakuje.
-Czyli wracamy do punktu wyjścia.- stwierdził Juliano, a pan mózg dodał.-”Nawet gdybyśmy odkryli to.... nikogo nie powiadomimy, a atak w pojedynkę na gniazdo wampirów to głupota. Nie wspominając o wyjściu na zewnątrz.
Vincent był jednak odmiennego zdanie bowiem z szerokim uśmiechem i błyszczącymi oczami oznajmił.



-No to mamy plan! Zdobędziemy plan miasta, odnajdziemy siedzibę wampirów, pokonamy je i zdobędziemy cała sławę. Bohaterowie zawsze tak robią! Można by złapać jakiegoś strażnika i to zrobić! -dodał zarzucając swój plecak na ramię. - Nie ma co czekać, czas ruszać na spotkanie przeznaczenia.
- Ty i ta cała drużyna macie na niego zły wpływ -mruknęło ostrze do mózga, kiedy zafrasowany Vincent przypinał je do pasa
-Oooo tak...zwalaj na mnie jego brak rozsądku. Nie nauczyłeś go jeszcze jak wygląda plan? I że to nie są gołosłowne deklaracje?”-burknął arcymag.
- Nie ma strachu mam plan, a nawet kilka. -zapewnił chłopak i naciągnął na uszy Juliano czapkę przemian. - Niech się Pan zmieni w strażnika czy coś takiego, będzie Pan nam potrzebny, umiesz walczyć mieczem? -zapytał chłopak po czym zwrócił się do mózga. - Ty tez nam pomożesz, najlepiej znasz wampiry i ich zwyczaje.
-Jeśli tak dobre ja ten... to niewiele nam z tych planów przyjdzie. A wampiry nie króliki, nie mają zwyczajów.”-burknął krótko pan mózg, a Juliano dodał.-Zapewne walczę mieczem lepiej od ciebie... bohaterze.
Gdybyśmy tylko mieli jakiś miecz, a nie atrapę na kominek, który ktoś przez przypadek obdarzył mową.” -lamentował Sidious.
- Odezwał się zamarynowany arcymag, którego najlepszą sztuczka jest oczarowanie kilku hobgoblinów. -mruknęł ostrze, które chłopak wręczył Juliano, po czym dodało. - A ty spróbuj jakiś sztuczek to tak Ci paluchy kwasem poparzę, że Romcio nie będzie miał na co pierścionka wsunąć.
Vinc natomiast po chwili namysłu zabrał czapkę Juliano i wcisnął ją sobie na głowę. - Niech Pan schowa miecz pod kiecką, zrobimy tak, w razie zagrożenia przemienię się w strażnika i powiem że eskortuje Cię do bezpiecznej strefy. A tak teraz sobie jeszcze pomyślałem. To miasto ma w swojej historii jakiegoś sławnego bohatera? Lub kogoś bardzo ważnego? -zagadnął chłopak.
-Wielu, ale wątpię by ci się udało któregokolwiek udawać. Nie znałeś żadnego.- stwierdził szlachcic pakując miecz pod suknię. Sidious zaś stwierdził.-”Ja mam wiele sztuczek w zanadrzu i brak chęci marnowania ich na wygłupy.
- Nie, nie... -pokręcił chłopak głową. - Nie chce nikogo udawać. Chodziło mi o ulice. -powiedział wzruszając ramionami.-[i] Nie znam tego miasta, a kto wie może był tu kiedyś ktoś wielki, który pokonał bestię czy jakiegoś maga, a ulice jakoś z nimi związane się krzyżują czy coś takiego.[/] -stwierdził omiatając wzrokiem cały hangar, aby upewnić się że wszystko zostało zabrane.
-Nie...Żadnej ulicy nie nazwano imieniem. Wiesz, Venettica to kłótliwe miasto. Nie ma nikogo, kto by był popierany przez wszystkich. Co innego silne grupy wpływu. Każda nacja rasowa, ma na przykład własną ulicę. Ba... Niezły był raban, gdy okazało się że ulica gnomów krzyżuje się z kanałem koboldów.- zaśmiał się Juliano.
- A niby czemu? Koboldy nie lubią się z gnomami? -zapytał zdziwiony chłopak.
-Nienawidzą się wręcz. To ma podłoże religijno-środowiskowe. Po pierwsze ich bogowie się nienawidzą. Gnomi bóg zrobił koboldziego w konia i zawalił mu jaskinię na głowę. Poza tym... mieszkają na tych samych terenach, więc zajmują tą samą niszę środowiskową.”- wytłumaczył pokrótce arcymag.
- To brzmi jak dobry trop. -powiedział miecz do zgormadzonych. - Gdzie jest ta gnomia ulica?
-Dość... blisko, chyba.... szczerze powiedziawszy, zapewne gdzieś w najbliższej okolicy. Ale nie znam za dobrze tej części miasta.- wzruszył ramionami Juliano.
- A więc mamy plan, wypatrujcie ulicy Gnomiej, lub kanału koboldów, no i jakichś pojedynczych lub rannych strażników. Ich można wypytać o to miejsce pod jakimś pretekstem. -zadeklarował Vincent po czym zwrócił sie do swojego chowańca. - A ty staraj się ciągle łapać kontakt z resztą drużyny... lub też Gacciem! Czemu ja o tym nie pomyślałem! Staraj się komunikować telepatycznie z Panem Romualdo lub też Gasspaciem. -zachęcił chowańca Vincent.
-Jasne, jak tylko znajdą się około osiemnastu metrów od nas. Tyle że to że potrafię mówić w twoich myślach, nie czyni ze mnie istoty zdolnej do wykrywania innych myślących istot w okolicy.”-burknał telepatycznie Psikus i zwinął się w kłębek.-”Lepiej pomyśl nad innym moim zastosowaniem.
- Psikus a mógłbyś niewidzialny polecieć i rozejrzeć sie po okolicy za ulica gnomią? -zapytał chłopak głaszcząc swojego smoczka po łebku.
- Wierzę, że dasz radę skontaktuj się jeżeli coś znajdziesz, ale nie odlatuj za daleko. -powiedział chłopak i mrucząc coś w smoczym języku dotknął swego chowańca skrywając go pod osłoną niewidzialności.

Gdy chowaniec jednym z małych okienek opuścił magazyn, Vinc westchnął i oparł się o ścianę zamyślony. Martwił się o to jak opuścić magazyn w najbezpieczniejszy sposób, na zewnątrz wszak panowała bitwa. Jednak najbardziej chłopak martwił się o swego przyjaciela, wszak to była pierwsza tak niebezpieczna misja Psikusa.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline