Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2012, 17:43   #27
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Anette

Na widok Kennego znak na twarzy dziewczyny rozbłysnął czerwonokrwistym światłem. Na początku zaniemówiła i nie wiedziała jak się zachować. Kiedyś miała go za kolegę, nawet przyjaciela. Często razem imprezowali i myślała, że to jemu może zaufać jak nikomu innemu. Myliła się. Książę po prostu chciał ją zaliczyć, jak najprostszą dziewczynę. Myśli o tym nie dawały jej spokoju przez całe jej życie. Tak wiele mogło się potoczyć inaczej. Jednak stało się jak stało. Tak próbowała sobie to wytłumaczyć. Ból na jej twarzy pierwszy raz osiągnął stopień krytyczny. Myślała, że znak zaraz eksploduje, jednak nie dawała po sobie poznać niczego. Była zła, wściekła. Czekała rok, by spotkać swojego oprawce. Była podirytowana. Czy to wszystko tylko po to? Miała chęć. Go zniszczyć. Wszystkie złe emocje, które tłumiła, nagle chciały się wydostać.
- Jak tam skarbie, zaliczyłeś już jakąś Panne? Czy musisz uciekać do przestępstw? - zapytała z podłym uśmiechem na twarzy.
- A ty jak zawsze masz cięty język. -zaśmiał się grubym głosem mężczyzna siadając do stołu. - Aż dziw, że nie starasz się rozerwać łańcuchów i mnie dopaść, czyżby okres życia na ulicy Cię zmiękczył? -zadrwił książe, i pstryknięciem nakazał Sebastianowi nałożyć jadła na talerz.
- Nie. Inne wartości życiowe. - uśmiechnęła się. Spojrzała następnie na Takera.
- Więc po co mnie tu ściągnełeś?
- Cóż to dość skomplikowane... -westchnął Taker splatając palce ze sobą. - W skrócie mówiąc, potrzebne jest mi twoje życie, a książę Kenny łaskawie zgodził się nam je udostępnić. -wyjaśnił bez ogródek białowłosy, a szlachcic dodał. - Oczywiście najpierw wezmę to co chciałem wziąć już dawno... - mówiąc to spojrzał lubieżnie na Anette.
- Potrzebne Ci jest moje życie, a co ma wspólnego z tym On? Czekaj! Moment! Jak to moje życie? Co tu sie dzieje!? Co chciałeś wziąść dawno!?
- Oh nasz szanowny Książe, powiedział nam o tobie, bowiem potrzeba mi życia osoby specjalnej, zaś ty idealnie pasujesz do opisu. Co do zachcianek sir Kennego, chodzi mu o najbardziej przyziemna z cielesnych uciech. Zapewne zamierza zabrać to, czego kiedyś nie pozwoliłaś mu dostąpić.-wyjaśnił spokojnie Taker popijając z kielicha.
Na jej ustach zagościł duży wyszczerz.
- Pan Kenny nie może użyć żadnej z przyziemnych cielesnych uciech, gdyż nie ma tego co większość mężczyzn ma. Niestety, nie podoba mi się ta umowa więc pozwól iż na nią nie przystnaę. - odparła krótko, odwracająć się do Takera.
- Ochh i pewnie dodasz jeszcze, że nie mogę Cię dotknąć? -zapytał Kenny i demonstracyjnie uniósł palec, po czym przycisnął go bez problemu do czoła dziewczyny.- Zaskoczona?
Zbiła palec ręką z całej siły.
- Od początku wiedziałam, że nie jesteś mężczyzną. Nawet z penisem nim nie byłeś. - powiedziała to aktorsko.
- Czemu chcesz moje życie? O co chodzi? - znowu zwróciła się do Takera.
Kenny zaśmiał się tylko cofając rękę.- Zobaczymy czy będziesz taka wygadana i harda w mojej komacie. -po tych słowach chwycił za nóżke indyka która pojawiła się na jego talerzu i wgryzł się drapieżnie w mięso, Taker zaś spojrzał na dziewczynę i powoli zaczął tłumaczyć. - Oh to dość proste, twoje życie posłuży mi do przywrócenia duszy i Anny z tamtego świata, a twoje ciało posłuży za jej nowy dom... jesteście bardzo podobne. -dodał i westchnął.
- A jeśli bym się nie zgodziła? I dlaczego akurat z NIM dobijałeś targu o moje ciało? - spytała spokojnie.
- Akurat twoje zdanie zbytnio sie w tej sprawie nie liczy, a nasz drogi Książę, cóż bez niego nie dowiedziałbym się o tobie, on sprzedałm nam informacje o tobie, można powiedzieć twoje życie, my daliśmy mu coś innego. -stwierdził Taker.
- Kiedy ma być zmiana?
- Wszystko w swoim czasie, wszystko w swoim czasie. -westchnął gospodarz wieży.
- Chce mi się siku. - powiedziała krótko, sięgając po widelec.
- Sebastian Cię zaprowadzi. -powiedział spokojnie Taker, a łańcuchy trzymające dziewczynę, rozwiązały się cicho, zaś kelner podszedł by chwycić ją pod ramię.
- Sama pójdę - powiedziała i ruszyła pierwsza, dyskretnie oglądając się i badając jak daleko kelner za nią idzie.
Sebastian szedł powoli kilka kroków za dziewczyną, nie spiesząc się specjalnie by ją dogonić.
Anette gdy weszła do toalety szybko rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając jakiejkolwiek możłiwości zabunkrowania się lub ucieczki. Szukała też czegoś do walki, oprócz widelca, którego cały czas trzymała w ręku.
Toaleta jednak jak to toaleta wielu możliwości ku temu nie dała (chyba że dziewczyna planowała schować się w sedesie ale to było by conajmniej dziwne). Wszystko stworzone było tu z kryształu (po za wodą rzecz jasna), i nie było elementów których można by użyć do efektywnej walki.

Nie było szansy. Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Spojrzała w lustro by ujrzeć swoje własne odbicie. Była już dorosła. Tak bardzo chciałaby jeszcze raz spojrzeć na matke. Tak bardzo chciałaby z nią zamienić słowo. Nagle złapał ją potworny ból głowy. Urywki wspomnień powróciły. To jak jej dom został zaatakowany. To jak matka używała łuku. Z jaką gracją używała magii. Każdy jej ruch był śmiercionośny a zarazem piękny. Czy było to spowodowane tym, że mogła sobie pozwolić na dopracowanie każdej rzeczy, ponieważ jako Władca Feniksa miała nieskończoną energie? Czy były to lata praktyki, o której Anette nie wiedziała? Jej orzeł, zrobiony był dużo szybciej niż ten Anette, tak samo jak każdy strzał z łuku zostawiał za sobą zieleniastą smugę. Wydawało się, że tak naprawde nie potrzebna jest wielkość robionej rzeczy, tylko dopracowanie każdego szczegółu. Anette nie mogła tego zrozumieć. Dlatego była gorsza? W jaki sposób matka opanowała tą magię. Jak zrobić z tak destrukcyjnego elementu, coś tak pięknego? Zielony Feniks. Ile musiała mieć w sobie siły, bo go zabić.

Słychać było uderzenie dłonią w blat. Dziewczyna spojrzała na swoją rękę. Podobno jej matka wybiła sama całą armię. Podobno jej matka była jedyną obstawą samej księżnej. Jej matka, jej matka. Te słowa latały i świstały w głowie niczym wiatr. Czemu nie mogła ćwiczyć pod okiem takiego maga? Czemu taki mag jak jej matka nie była w najlepszej dziesiątce? Czy to przez to, że musiała się ukrywać? A może władcy feniksów byli ściagani? Może chcieli przeprowadzać na nich badania? Tyle pytań pozostawało do wyjaśnienia. Anette nie zamierzała oddawać się jakiemuś byle śmieciowi. Tak samo jak nie zamierzała ginąć.

Klasnęła w ręce. Na jej przedramieniach pojawiły się dwa ostrza. Podeszła do drzwi i mocnym szarpnięciem otworzyła je. Tupnęła w ziemię i lekko wyskoczyła, by móc jeszcze mocniej odepchnąc się od ściany i rzucić na lokaja, którego chciała ściąc na miejscu.
 
BoYos jest offline