Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2012, 19:21   #24
morscerta
 
Reputacja: 1 morscerta nie jest za bardzo znanymorscerta nie jest za bardzo znany
Po treningu z Verasem Courynn spał jak zabity. Jedną z przyjemnych i praktycznych zalet wieloletniego doświadczenia na morzu była zdolność szybkiego zasypiania tuż po tym jak głową dotknął poduszki, a następnie spania snem głębokim i sprawiedliwym, niezależnie od hałasów dookoła, krzyków marynarzy, czy skrzypów takielunku. Gdy nastał czas na wachtę wieczorną, a bosman na pokładzie wybił zbliżającą się szklankę Courynna, ten wstał szybko i udał się na swoją pozycję - na niższe bocianie gniazdo.

Gdy Chui i Veras jeszcze wychodzili z kajuty najemników i rozstawiali się spokojnie na dziobie, Courynn już wspinał się sprawnie po linach i bomie na swoje stanowisko. Gniazdo było koszowe, co marynarz przywitał z ulgą, bo oznaczało, że będzie miał możliwość przyjęcia w miarę wygodnej pozycji i opierania się o niską bariereczkę. Nie było to standardem, bo zdarzały się i wyjątkowo niewygodne oraz niewdzięczne gniazda płaskie, głównie dlatego, że w koszu część miała niefortunny zwyczaj przysypiać. Braegen szybko przesadził kosz i rozlokował się w środku - małym, bo małym, ale na obecną chwilę własnym.

Kosz gniazda dawał też sposobność schronienia się przed wiatrem. Okręt gnał przez morze stałym kursem, pchany bardzo silnymi zrywami powietrza. Nocna wachta była zwyczajowo nieprzyjemna, ale Courynn akurat przywitał ją z ulgą - miał sposobność podumania na temat pozostałych najemników i spędzenia czasu, który i tak musiał w gnieździe wysiedzieć, w względnym spokoju. Poza tym wydawało mu się, być może niesłusznie, że został wybrany na nocną wachtę, ze względu na największe doświadczenie w sprawach morskich. Albo przynajmniej po to, żeby pilnować Verasa. - przeszło mu przez myśl, a sam odruchowo spuścił na chwilę wzrok nisko na pokład, na sylwetki Fortneya i Chui.

Veras - powtórzył w myślach powoli. - Coż to za dziwny człowiek! Z jednorękiego na statku pożytek zwykle żaden. Będzie trzeba wybrać brasy w sztormie, i jak to on ma jedną ręką zrobić? Porwą go pieruny w powietrze, i na tym się skończy jego morska przygoda.

Courynn oparł się o balustradkę gniazda i zamyślony lustrował horyzont w poszukiwaniu cieni, sylwetek, albo świateł. Ale skąd by miał to wiedzieć? Bo sam dam sobie prawicę odrąbać, że nie miał nijak sposobności jeszcze pływać, conajwyżej z kajtkiem na wierzchu w drewnianej balii pod okiem swojej babki. Uśmiechnął się wesoło na samą myśl o ślicznym blond-włosym dziecku taplającym się w wodzie. Nie, żeby mi to czyniło jakiś problem, akuratnie pasuje do naszej gromadki oberwańców. Poza tym, każdy ma tutaj jakiś sekret.

Ale fakty to fakty. Nie podchwycił moich pułapek. Jakby chociaż dwa dni spędził wcześniej na morzu wiedziałby jaka jest kara za walki na pokładzie - bo na pewno nie przeciąganie pod kilem. Tak samo, jak za przysypianie na wachcie wyrzucanie za burtę. I ta, wilcza wachta... Courynn aż zarechotał pod nosem. Wtem zerwał się większy wiatr i marynarz z kwaśną miną zsunął się z powrotem do kosza. Splunął odruchowo. Psia, to owszem.

Jeszcze raz przeniósł wzrok na Fortneya, akurat gdy kapitan Lanthis wraz z nawigatorką Elissą wnosili na pokład jakieś przedmioty. Nie przeszkadza mi on. Przynajmniej uśmiecha się szczerze.

Wtem, uwagę Courynna przyciągnęły działania na mostku. Oba wniesione przedmioty, astrolabium i jakiś wielki dysk, jarzyły się słabym niebieskim światłem. Lanthis wypowiedział jakąś krótką, magiczną formułę, i koła astrolabium ożyły - kręcąc się wokół wszystkich osi, przeplatając, co i rusz migając w dal jakimś refleksem świetlnym. W tym czasie Elissa z dziobu wpatrywała się w dysk i co i rusz pokrzykiwała do sternika nowe kursy.

Marynarz na magii nie znał się wcale, ale nie trzeba było Harfiarza, żeby domyśleć się, że Lanthis i Elissa za pomocą magicznych urządzeń próbowali ustalić kurs okrętu. Do tego widocznie bez powodzenia, bo po jakimś czasie westchnień i krzywienia min przedmioty zostały zabrane. Marynarz przyglądał im się z bocianiego gniazda, skryty w mroku.

Przypatrywał się jeszcze chwilę Lanthisowi w zamyśleniu.

Przynajmniej nie myliłem się co do Ciebie. Ale gdzie nas wiedziesz? Czego szukamy?
 
morscerta jest offline