Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2012, 10:32   #32
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Czując zimno stali na swoim ciele Greg wstrzymał oddech. Serce biło mu jak szalone. Jego palec odruchowo powędrował na spust, jednak i tak nic by to nie dało. Bron była opuszczona. Martin stał nieruchomo czekając na dalszą akcję kogoś, kto przyłożył mu nóż do gardła. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że nie czuł się komfortowo...
- Spokojnie a nic Ci się nie stanie. Nie jestem wrogiem. - znowu ten szept. Był tak cichy i spokojny, że chwilę zajęło Martinowi rozpoznanie słów. - Pasek broni z ramienia, zabezpiecz i podaj mi ją. - ostatnie słowa zostały potwierdzone zbliżeniem ciała i nachyleniem noża pod bardzo kłującym kątem. Wystarczyłby chyba jeden uch aby rozpłatać Gregoremu gardło.
Greg jedną ręką wykonywał posłusznie polecenia. Zmienił selektror na safe’a, ściągnął bron z ramienia. Trzymał ją jedną ręką uniesioną ku górze, tak aby ten ktoś mógł ją złapać za szyny lub kolbę.
Starał się ograniczyć oddech. Nóż zrobił już parę małych dziurek w jego skórze, nie chciał, aby się poszerzały.
Napastnik był szybki. Gregory nie wiedział co było pierwsze. Odstawienie noża czy zabranie broni... Obie czynności nastąpiły cholernie szybko. Rusznikarz poczuł mocne odepchnięcie do przodu.
- Możesz się obrócić. Żadnych zbędnych ruchów. Rusek jest w kanale? - głos stał się głośniejszy a na zewnątrz Gregory wyczuwał jakieś dudnienia i spadające z okolicznych gruzowisk kamienie i śmieci.
Greg obrócił się i spojrzał na tego tajemniczego osobnika. Zmierzył go z góry do dołu i z dołu do góry.
- Nie wiem. - powiedział - jak go ostatnio widziałem to stał na kraju rury. Może wszedł może wyszedł. - powiedział starając się zachować spokój.
Napastnik był nieco większej postury od Gregorego. Zdecydowanie niższy, ale szerszy i bardziej zbity. Ubrany był w jakieś szmaty, które przypominały rusznikarzowi stroje maskujące dla elitarnych oddziałów przedwojennej armii. Na twarzy nie było widać blizn. Włosy były długie i skręcone w dredy jak przed wojną nazywała się fryzura ludzi uznawanych w sporej większości za ćpunów i lumpów. Jego twarz wyrażała ogromną pewność siebie i czujność zarazem. Oczy były zimne. Z tego co Gregory zdążył naliczyć mężczyzna miał przy sobie cztery noże różnej wielkości. Dwa mniejsze na lewej łydce, na prawej łydce i udzie po większym knypie przypominającym maczetę a w kaburze z lewej strony pasa jakiś rewolwer. Broń palna wyglądała na zaniedbaną, ale noże były bardzo wysokiej jakości.
- Wychodzimy zanim zrobi się gorąco. - skwitował napastnik pokazując wyjście z ukrycia. - Idź tamtędy a jak zobaczysz twojego przyjaciela powiedz mi zanim zrobi coś głupiego. W okolicy jest mój Trekkun więc lepiej aby nie próbował zgrywać bohatera. - Martin zauważył, że człowiek pewnie chwycił karabin i pokazał na wyjście. Broń jednak była zabezpieczona i nie była uniesiona więc raczej nie zamierzał z niej strzelać.
- W okolicy jest co? - zapytał Greg podnosząc brwi i otwierając usta w grymasie zdziwienia.
- O czym Ty człowieku do mnie mówisz?!
- Niech zgadnę... Nie wiesz co tu się dzieje. A może wiesz a po prostu jeszcze się w tym nie pogodziłeś co? Pomogę Ci. Wyłaź a upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Dowiesz się czym jest Trekkun i w końcu będziesz miał powód aby uwierzyć w te bzdury jakimi Cie pewnie napakowali. No już, bo pogadamy inaczej.
- Gregory widział ciągle tę pewność i zimno w jego spojrzeniu. - Pospiesz się, bo twój przyjaciel może być w niebezpieczeństwie.
Greg przekręcił tylko oczyma i podążył za wskazówkami nieznajomego. Wyszedł z ukrycia i skierował się we wskazaną stronę. Na jego twarzy widniało niezadowolenie. Nie wiedział jak Rusek zareaguje na stratę karabinu.
Gregory szedł jedynie dłużącą się chwilę aż zauważył... olbrzymiego pająka! Jest wielkości samochodu! Poza wielkością rzuciło się w oczy siodło oraz kołczan i zwisający obok łuk i karabin. Martin poznał starego, dobrego AK z bananowym magazynkiem. Znieruchomiał. W pewnym momencie usłyszał za sobą:
- Tros, schowaj się. - w tym momencie pająk powoli, sztywnymi ruchami wspiął się na niemal pionową ścianę gruzów znikając gdzieś na dachu jednego z dezelowanych budynków.

[CENTRE]* * *[/CENTRE]

- Dobrze, teraz obydwaj panowie mi powiedą o co tu chodzi bo ja nie ogarniam. Czy w ciągu tych trzydziestu lat zamiast piesków i kotków hoduje się obecnie gigantyczne pająki? - pytał Greg patrząc to na ruska to na tego dziwaka z dredami. W jego głosie słychać było coś pomiędzy zdziwieniem a pretensjami. Nie było się chyba co dziwić. Nagle ktoś przystawia mu nóż do gardła, odbiera mu broń, później okazje się, że pająk wielkości auta obecnie robi jako wierzchowiec... myślał, że takie coś to tylko na filmach...
- Mało kto je hoduje. Może nie są tak grzeczne i małe, ale potrafią zdziałać cuda, szczególnie z morale przeciwnika. - odparł Rusek widząc, że “dziwak z dredami” już znika w rurze a pająk, który się tam nie zmieścił włazi na nią i rusza wzdłuż. - Z czasem przywykniesz. A teraz pomóż mi z nią zanim on przyjedzie autem!
- Dobrze, co mam zrobić? Po prostu ją trzymać? - zapytał rusznikarz podchodząc do kobiety.
- Znam się na pierwszej pomocy tyle co gówno na poezji... mnie tam uczono tylko strzelać - dodał.
- Nawet trzymaniem pomożesz. Aby tylko wytrzymała do miasta. Dalej już się nią inni zajmą...
Greg zrobił to tak jak umiał. Ułożył kobietę w pozycji jaką uczyli ich w fabryce podczas szkoleń BHP. Niby takie byle co, ale był jedną z niewielu osób, które podczas kursu słuchały, a nie grały w Diablo V na laptopach...
Czekał aż Adam przyjedzie.
 
Aeshadiv jest offline