Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2012, 11:35   #28
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anelzm śnił spokojnie, wtulony w miękki i obfity biust Kary. Obudził się tuż o wschodzie słońca w ramionach kobiety, z którą spędził naprawdę przyjemne chwile. Nie chcąc jej budzić po cichu wstał i obmył twarz zimną wodą, chcąc jak najszybciej oprzytomnieć. Spojrzał raz jeszcze w lustro, w końcu ogolony przypominał samego siebie z przed lat, lecz wiedział że to jest przyjemność która przez długi czas się nie powtórzy. Kara przebudziła się akurat, gdy Anzelm już był ubrany i spakowany do wyjścia. Ten spojrzał na nią łagodnie, i jednym susem znalazł się tuż koło niej. Pogłaskał ją po głowie, rozrzedzając włosy spojrzał łagodnie i pocałował namiętnie w usta. Część jego osoby chciała zostać na kolejne harce, lecz wiedział że ma mało czasu więc odsunął się i spojrzał smutno. Kara położył mu palec na ustach i rzekła:

- Nie mów nic.. Leć mój poeto.. i wróć kiedyś do mnie

Anzelm wstał i pocałował jej dłoń i ruszył ku drzwiom, delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Scena odegrana przepięknie, jej godność nienaruszona a on wyszedł z twarzą. Otworzył drzwi, obrócił się do niej, ukłonił nisko i rzekł:

- Bądź pewna moja Pani, kiedyś wrócę - wyszedł zamykając drzwi.

Zszedł na dół podśpiewując sobie radośnie:

- Gdybym był bogaczem,
jaba dyby dyby dajdu dajdu dajdu dadu daj,
cały dzień bym biddy biddy bam,
gdybym ja był wielki pan, ej!
Pracy bym się brzydził,
jaba dyby dyby dajdu dajdu dajdu dadu daj,
cały dzień bym biddy biddy bam,
gdybym ja był wielki pan.
Lecz Anzelm ma swój plan..


Zamilkł gdy zobaczył swoich towarzyszy już prawie gotowych do drogi, a że mało czasu podszedł do karczmarza i rzekł:

- Panie, jakąś zupkę do manierki byś mi zapodał na drogę a i pajdę chleba też byś mi dał dobry człowieku..

Chwilę poczekał aż karczmarz naleje mu do manierki zupy, którą okazała się zwykła fasolowa z kartoflem. A i chleba i butelkę podrzędnego sikacza też dostał więc Anzelm schował to wszystko i ruszył do stajni. Tam też znalazł wózeczek. Swój ukochany wózeczek.

„Oj mój malutki tęskniłeś. Prawda że tęskniłeś?”

Anzelm dookoła obszedł wózeczek sprawdzając czy wszystko jest na miejscu i ruszył nim pod karczmę. Nim, to znaczy pchając go. I wtedy zobaczył radośnie skaczącego psa, koło elfki.

“Jak jej było.. no ten ten.. nieważne”


Anzelm spojrzał na pieska i kucnął wyciągając dłoń delikatnie przed siebie i krzyknął:

- Oj jaka śliczna psina.. jaka śliczna psina...Wujek Anzlem lubi psiska.. no chodź do Wujaszka.. No chodź.. Wujaszek.. coś Ci da..
Bran spojrzał zaciekawiony na właściciela wózka po czym przeniósł wzrok na elfkę w niemym pytaniu. Jego merdający ogon wskazywał, że ma wielką ochotę zobaczyć co też ów człowieka chciałby mu dać. Saraid nieco podejrzliwie zmierzyła Anzelma, który do tej pory nie wykazywał większego zainteresowania jej towarzyszem, jednak nie była w stanie odmówić gdy pies tak na nią spoglądał. Skinęła więc głową by dać mu znak, że nie ma nic przeciwko.

Pies podbiegł a Wujaszek zaczął go drapać za uchem i bawić się z nim. Pies widać że zadowolony merdał z radości ogonem i co jakiś czas skakał wokół Anzelma. Ten w końcu wstał i powiedział:

- No Burek..siad.. i poczekaj. Wujaszek zaraz Ci coś da

Anzlem zaczał grzebać w swoim “magicznym” wózku i czegoś szukać. Na ziemię posypały się jakieś śmiecie totalnie nie przydatne.
- Nie - garnek
- Nie - dziurawa patelnia
- To też nie - drewniany piesek bez głowy

- To na pewno... - Anzelm wyjął zdziwiony zwłoki czarnego kota i spojrzał na psa a potem elfkę - chcesz?

Tym razem Saraid zareagowała czymś więcej niż samym tylko skinieniem głowy.
- Zdecydowanie nie chce - zadecydowała za Brana, który wyglądał na podejrzanie chętnego by dostać truchło w swe łapy.

- Hmm .. skąd to tu się wzięło.. O nie..aaa.. Smrodek.. a ja Cię szukałem tyle czasu - rzekł Anzelm do trupa, którego potem wyrzucił gdzieś za siebie

- Hmm.. no dobrze.. - znów grzebał i grzebał i w końcu wyciągnął buta.. fajny but.. troszkę dziurawy ale do gryzienia nadawał się idealnie - no masz.. Burek bierz - rzucił psu buta

Rzec, że elfka była niezadowolona z takowego prezentu dla swego towarzysza, było lekkim niedomówieniem. Skłoniła jednak głowę, nieco sztywno ale zawsze, w podzięce.

- Ma na imię Bran - przedstawiła psa, gdyż imię nadane mu przez Anzelma pasowało jej na równi z prezentem.

- Bron..yy.. Bran wybacz.. faktycznie piękne imię
- potwierdził słowa elfki śmieciarz, który teraz był ogolony i włosy miał całkiem krótko przystrzyżone. Skłonił się uprzejmie i wyciągnął zza pleców, niczym “magik królika z cylindra” szmacianą lalkę, bez jednej ręki i nogi i wydłubanym oku i rzekł do elfki:

- Potem mu ją dam.. na noc - uśmiechnął się rozbrajająco - a teraz Pani wybacz, nie będę Ci już sobą zawracał głowy no i - podrapał się po głowie, -liczę że jeszcze będę miał okazję pobawić się z psiakiem. Jest naprawdę pięknym stworzeniem. I ma śliczne uszy.

Po tych słowach Wujaszek zaczął porządkować wózek, a że zrobiło się zimno to zarzucił na siebie futro. Troszkę dziurawe i poplamione krwią..ale komu by to przeszkadzało. Na pewno nie jemu. Garnki, i resztę gratów zaczął porządkowywać by móc wyruszyć w podróż.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline