Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2012, 12:28   #29
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Całe szczęście, karczmarz się już krzątał, gdy zeszli na dół. Wyraźnie czuwał, czekając na pierwszych, najwcześniejszych gości. Był przy nim również młody chłopaczek o piegowatej cerze i krótkich rudych włosach. Ten też jakby dyżurował, tyle że jednak troszkę inaczej, siedział rozłożony na krześle z przymkniętymi oczami. Właściciel gospody, gdy ujrzał schodzących na dół, podciął stołek młodego, tak że tamten wylądował z hukiem na ziemi.
- Biegnij prędko. – powiedział do niego cichym głosem, jednak tak, że doszło to i tak do uszu Aliquama. Młody zerwał się czym prędzej wybiegając w stronę kuchni.

-Co Was tu sprowadza o tak wczesnej porze? - karczmarz zawołał do grupki, która pojawiła się na dole
- Myślałem, że później się wybieracie w drogę. No nic, nie ma problemu, już idę przygotować wam posiłek. Spocznijcie na moment. – oddalił się do kuchni, po paru minutach wracając ze śniadaniem dla wszystkich.

Zdążył na nie nawet Khaldin z Erykiem. Poza akolitą nikt nie był na tyle dzielnym, by budzić, wciąż nieco pijanego khazada ze snu. Ten za to prawie odpłacił się mu ukróceniem o głowę, gdyż mimo iż był wciąż nawalony i skacowany, to swych nawyków nie stracił. Topór szybko powędrował spod pościeli, nad unikającym ciosu Weissem. Po malutkiej przepychance i głośnym wyjaśnieniu swoich racji zeszli jednak oboje na dół. Reszta już kończyła posiłek. Tak jak Wołodia, zdążyli tylko wziąć pajdę chleba ze smalcem i wyszli przed karczmę. Za Saraid i Anzelmem.

W momencie kiedy pojawili się na zewnątrz, szła już w ich kierunku służka, która przekazała im zadanie dzień wcześniej. Z tyłu za nią, po przeciwnej ulicy stał mały, kryty, czterokołowy wóz zaprzęgnięty w dwa konie., którym przed momentem przybyła.
- Witam was. Wczoraj się nie przedstawiłam. Jestem Kathrine Linke. W wozie jest Juliene Adelhof, Pani którą zobowiązaliście się chronić. Udamy się teraz w stronę Middenheim i tyle starczy wam wiedzieć na ten czas. Powozi Sigismund, na koźle jest jeszcze miejsce dla jednego. W wozie są jeszcze trzy. A dla pozostałej czwórki przyprowadziliśmy konie.

Naglę usłyszeli, że zza ich pleców nadjeżdża kolejny powóz. Gdy zrównał się z poziomem karczmy usłyszeli krzyk.
– Ona tam będzie, pochwycić ją! - wóz przyśpieszył, by następnie zatrzymać się oddzielając najemników od kapłanki. Ze środka wybiegło kilku zbirów. Część ruszyła w stronę wozu kapłanki, jeden z nich gdy tylko podjechali rzucił na konie ciężką, rybacką, unieruchamiającą sieć. Pozostała część obrała na cel najemników.

Wciąż było ciemno, ale niektórzy byli w stanie dostrzec, że uzbrojenie zbirów nie było jakieś wymyślne. Jeden trzymał dwuręczną maczugę, nabitą prawdopodobnie zwierzęcymi czaszkami. Inni głównie krótkie miecze, proce, czy siatki. Wyglądali bardziej na bandę z przypadku, niż wyszkolonych porywaczy.

Kathrina zaczęła rozpaczliwie krzyczeć - Ratujcie ją! Musicie ją uratować! Ratujcie ją – najemnicy dobyli już broni gotowi do próby odparcia ataku.


=== plan sytuacyjny ===


 
AJT jest offline