- O nie, co tu się stało? – Zapytał Osztan, przechodząc obok trupów krasnoludów. Wtedy zobaczył Keeshe i już żadne wyjaśnienie nie było mu potrzebne. Dobył swego łuku.
- Elsevirze, na pohybel, pozbądźmy się tego pomiotu piekielnego raz na zawsze, walcz razem ze mną! To zło musi się skończyć! – Naciągnął cięciwę i wystrzelił w kierunku drowki. Śmiertelny strzał uwolnił świat od zła na chwilę, na ten krótki moment aż ktoś nie zajmie miejsca Keeshe Drowki Zła. Ale tym problemem zajmą się już potomkowie Osztana.
- O nie, co tu się stało? – Zapytał Osztan, wracając do rzeczywistości. Patrząc na pobojowisko, niziołek zdał sobie sprawę, że sam nie pokona Keeshe i nie odzyska swojego skradzionego skarbu.
Ale może mu w tym pomóc kolejne zadanie. Kiedy już dosiądzie smoka może będzie w stanie namówić go aby zrobił sobie małą przekąskę z drowki. W końcu przed podróżą trzeba zapełnić żołądek.
Osztan spojrzał w górę, szukając odpowiedniego smoka do zadania, a właściwie do dwóch zadań. Zaraz, zaraz, czy to nie ten smok, którego jeszcze nie dawno Osztan opatrywał?
- Villentretenmerth! Saesenthessis! – Wołał i machał rękami i podskakiwał aby zwrócić na siebie uwagę smoka. – Przyjacielu!
Tak, to jest pomysł. Ten smok na pewno da się osiodłać Osztanowi. W końcu nazwał go swoim przyjacielem. No i ma dług, jego rana została opatrzona za darmo. Oczywiście Niziołek nie będzie ciągle skakał i machał i krzyczał, jeśli okaże się to bezskuteczne i żaden smok nie zareaguje, wtedy nie pozostanie nic innego jak rozpalić wielkie ognisko. To na pewno przyciągnie co najmniej jednego smoka. A ognisko to powstanie z ciał krasnoludów. |