Wyczerpany i zziajany Albrecht wpadł w końcu na polanę. Zdyszany, ale żywy. Udało się! Uciekł przed zgrają zwierzoludzi, nie zgubił się w lesie, co by pewnie się równało z tym, że już nigdy nie zostałby odnaleziony. Zobaczył martwego przywódcę stada – im też się udało – zauważył zadowolony. Julian był również poszkodowany, widać na jego nieszczęście miał rację. Bezpieczniej było spieprzać przed wrogami niż walczyć z ich szefem. Doszedł więc do wniosku, że na razie o kuszę nie będzie się dopominał.
Dołączył do grupy, która właśnie planowała, jak załadować kamyk. - Lepiej Johannie tego bym nie wymyślił – powiedział zziajany – Zacny byłby z ciebie inżynier. Plan jest dobry, w pełni go popieram. Bierzmy się do roboty, bo czasu mamy niewiele, przed tym jak pewnie znowu nas zaatakują. |