Monique Blanch
Dała znak ręką do Michaela, aby nie odzywał się i dopiero wtedy odebrała rozmowę. - Tak, dobrze Pan słyszał - powiedziała poważnie patrząc się przed siebie, na drogę. - Podobno jest Pani kobietą interesu. Jest sprawa, która może Panią zainteresować. W Londynie giną ludzie i nie tylko ludzie. Czy mam mówić dalej?
- Oczywiście, jestem zainteresowana, proszę mówić dalej - rzeczywiście była zainteresowana, lecz zastanawiała się też kto mógł do niej wydzwaniać w takiej sprawie. - Jeden z nich gdzieś się ostatnio zawieruszył, biedaczek, i pewnie grozi mu niebezpieczeństwo. Ma na imię Bertram, a tak się przypadkowo składa, że wiem gdzie on jest i mogę się podzielić tą informacją za rozsądną cenę. Na pewno będzie Pani wiedziała kogo może to zainteresować - nie znała głosu w słuchawce.
- Osoba o której pan mówi... jej nazwisko narazie nic mi nie mówi, jednak mogłabym się postarać i dowiedzieć się kogo ten osobnik mógłby obchodzić - powiedziała z lekką przekorą - Cena Czego, będzie pana interesowała? - Płynna i nie koniecznie ciepła - powiedział krótko. - W jakimś konkretnym Kolorze? - Dziewiątym lub mniejszym - odpowiedział szybko - Proszę na razie się zorientować czy jest Pani w stanie znaleźć dawcę, zadzwonię za pół godziny.
Monique uśmiechnęła się do słuchawki. - Akurat mam pewne zapasy, ale jeśli potrzebuje pan zmarnować kolejne 30 min, wartość pana informacji może bardzo stracić na wartości - przechyliła lekko głowę i spojrzała na ojca. - Moja cena to 5l, mam zadzwonić później czy ma pani takie zapasy? - zadziornie odpowiedział głos w słuchawce. - To bardzo wysoka cena jak za informacje tylko o pobycie kogoś, gdyby coś pan dołożył do tej informacji byłabym skłonna bardziej postarać się w poszukiwaniu kogoś, kogo ta informacja zainteresuje - odpowiedziała lekko poirytowana Monique. - Możemy się potargować ale może bezpośrednio zainteresowana osoba, będzie w stanie zapłacić tyle za ta informację, sam poszkodowany jest więcej wart.
- Interesuje mnie chociaż to czy osobnik ten jest obecnie w niebezpieczeństwie? Czy przeskrobał coś i kryje się tam przed wszystkimi - chciała wyciągnąć z niego jak najwięcej za tę samą cenę i czuła, że rozmówca powoli się łamie. - Wiem, że jest tam wbrew swojej woli i wiem kto za to odpowiada - odpowiedział. - Hmmm, a to już znacznie ciekawiej brzmi - uśmiechnęła się - czy to jest wliczone?
- Tak, razem z adresem.
- Spotkajmy się na Lincoln's INN Fields za około 30 min - odpowiedziała Monique wyraźnie zaciekawiona - z tym, że mogę nie być sama lecz z osobą, której najbardziej będzie zależało na tej informacji.
- Dobrze, wyślę tam jednak swojego sługę. Jego pamięć nie jest tak istotna, wiec gdyby ktoś próbował grać nie fer, nic z niego nie wyciągnie, sprawdzi wasze podarki i przekaże wam informacje na piśmie.
- Uh, rozumiem Pańskie środki ostrożności. A jeśli informacja nie będzie aktualna?
- Jest aktualna sprzed 5 minut - odpowiedział szybko. - Umowa stoi - zakończyła Monique.
Gdy skończyła rozmowę niemal od razu powiedziała do ojca. - Słyszałeś?
- Tak, prawie wszystko - odpowiedział. - Mógłbyś zatrzymać samochód? Mamy poważną sprawę - Michaell zatrzymał się na poboczu - Wiesz kim jest ten Bertman?
- Wiem Jego ojciec narobił dzisiaj trochę szumu przed premierą a wczoraj u Shakespeare'a Ojciec Bertrama nazywa się Andrew Nowakowski, jest starszym z Polski
- A znasz niejaką Gabrielle? - Monique wyczula, że co nie co może się dowiedzieć od ojca. - Ona też ma starszego ojca Znam go to Marius - odpowiedział spokojnie patrząc w jej stronę z delikatnym uśmiechem. - Michaelle, ta Gabrielle i ten Bertram, są winni dziś tego co mi się stało. Nie wiem co mam zrobić, 5 litrów krwi to dużo jak dla mnie... - mówiła jakby do siebie. - Dlaczego? Sądzisz że ... to ona miała być ofiarą? - chciał ją podtrzymać na duchu. - Nie wiem, ona tam była bo ... bo chyba szukała Bertrama... nie mam innego wytłumaczenia.
- Chyba musisz z nią porozmawiać na spokojnie i wyjaśnić sobie wszystko. Tylko trzymaj język i nerwy na wodzy. Wiesz jacy są Gangrele.- powiedział tak tylko dlatego, że znał jej temperament. - To ona nasłała na mnie Lupinkę w Parku!- krzyknęła a potem nagle uspokoila się i dodała już normalnym tonem - Masz racje zadzwonię do niej, mam chyba gdzieś numer...
Niedługo potem dojechali pod dom Michaella, brama odsunęła się i samochód wjechał do garażu. Michael wyszedł i otworzył drzwi dla Monique i znowu wziął ją na ręce. Zaniósł na lóżko do salonu. Dom był jedno piętrowy, stojący ciasno w szeregu innych posesji. Garaż mieścił się w piwnicy stał w cichej uliczce o jednakowej szeregowej zabudowie.
Monique ucałowała swojego ojca i ścisnęła go za rękę aby został przy niej gdy będzie telefonować. Wybrała numer i usłyszała ciągły sygnał. |