Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2012, 09:23   #2
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Swojego dzieciństwa i lat wczesnej młodości nie pamiętała. Wyglądała na około 27 lat i jako młoda dziewczyna została znaleziona na plaży niedaleko Yokohamy w Japonii. Był rok 777 naszej ery. Z przed tego zdarzenia i z okresu wcześniejszego praktycznie nie pamiętała nic. Miała włosy koloru rudego i lekko orientalne rysy twarzy.
Znalazł ją, przygarnął do siebie i wychował jak córkę mistrz miecza Michija Kajimoto. Zrobił to pomimo tego, że dziewczyna miała jedynie pół orientalną urodę i jej przeszłość pozostawała nierozwiązaną zagadką. Nazwał ją Kasumi Kajimoto.

Samuraj, który ją znalazł miał około 44 lat i niedawno pochował żonę. Nie doczekali się własnych dzieci dlatego też przygarnął znalezioną dziewczynę i wychował ją jak potrafił najlepiej. Okazało się, że miała wrodzony talent do posługiwania się mieczem. Michija mieszkał samotnie na odludziu także nikt nawet nie interesował się zdarzeniem jak i nie zadawał pytań. Rok mijał za rokiem na treningach i udoskonalaniu umiejętności walki dziewczyny.
W wieku lat 60 mistrz miecza stwierdził, że Kasumi dorównywała mu poziomem umiejętności. Kochał ją jak córkę i może dlatego też nie zastanawiał się nad faktem, że przez tyle lat jej wygląd zewnętrzny się nie zmieniał. Miłość ojcowska tłumaczyła wszystko. Michija był w posiadaniu mistrzowsko wykonanej wiele dziesiątek lat temu katany. W dniu gdy stwierdził, że Kasumi dorównuje mu umiejętnościami powierzył jej informacje o jego pragnieniu przekazania jej tego miecza po jego śmierci.



Wiele lat później przez Japonię przetoczyła się fala bezsensownych lecz bardzo krwawych i okrutnych wojen klanowych. Zabijano bez pytania i bez ważniejszych powodów. Zostali zaskoczeni podczas snu. Kasumi wyrwał ze snu potworny ból. Wbito jej miecz prosto w klatkę piersiową. W przerażeniu przez krótką chwilę ujrzała konającego na jej oczach Michiję, a potem twarze oprawców. Umarła ze świadomością potwornego bólu i bezsilności.
Obudziła się całkowicie zdezorientowana. Pierwsze co zobaczyła to przystojnego, dobrze zbudowanego Japończyka. Nazywał się Nasir i był Nieśmiertelnym. Był tak zauroczony jej urodą oraz tak bardzo honorowy, że nie wykorzystał przewagi i nie zabił nieświadomego swoich mocy przedstawiciela tej samej profesji - jeśli można tak powiedzieć. Uświadomił Kasumi jaki dar czy też przekleństwo posiada oraz nauczył ją wszystkiego czego powinna wiedzieć. Zasad i niepisanego kodeksu Nieśmiertelnych. Połączył ich burzliwy romans i głębokie uczucie. Zauroczeni sobą wkrótce opuścili burzliwą Japonię. Zanim opuścili kraj Kasumi pomściła śmierć ojca zadając śmierć jego oprawcom mieczem odziedziczonym po Michiji.



Przez kilkaset lat podróżowali przez kontynent azjatycki w kierunku Europy. W trzynastym wieku dotarli do Włoch. We wczesnych latach naszego pierwszego tysiąclecia nieśmiertelni nie wykazywali aż tak wielkiej aktywności, aż do momentu gdy zaczęła się gra. Wizja Zgromadzenia opanowała umysły większości szaleńczą pasją wygranej. W roku 1270 w Wenecji znalazł ich Nieśmiertelny. Aura Nasira była silniejsza więc przybysz skupił swoją żądzę bycia tylko jednym na nim i to był jego błąd. Był to pierwszy Nieśmiertelny którego Kasumi pozbawiła głowy.
Po tym zdarzeniu jednomyślnie stwierdzili, że dwoje nieśmiertelnych w jednym miejscu powoduje zbyt wielkie niepotrzebne ryzyko. Ich drogi się rozeszły i żadne z nich nie potrafiło przed samy sobą przyznać co by się stało gdyby się okazało, że w dniu Zgromadzenia przyszłoby im się spotkać jeszcze raz.
Przez kilka wieków podróżowała po krajach Europy skutecznie zacierając za sobą ślady. Było to konieczne by ukrywać fakt niestarzenia się i wiecznego życia. Była mistrzynią miecza jak kiedyś jej ojciec. Po pewnym czasie przestała liczyć ilu Nieśmiertelnych pozbawiła życia. Nigdy jednak nie szukała ich sama.

Nadeszły czasy gdy w części Europy zaczęły szaleć idee Wielkiej Rewolucji Francuskiej a ostrza gilotyn aż się grzały od nadmiaru pracy. Kasumi podjęła decyzję opuszczenia kontynenty i odpłynęła pierwszym statkiem do Ameryki Północnej. Między osiemnastym a dwudziestym wiekiem przemieszczała się przez obszar Kanady oraz niemalże cały obszar późniejszych Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nieśmiertelni byli wszędzie. Nie zdarzało się to nader często jednak nie nader rzadko aby powiesić miecz na ścianie i przestać doskonalić umiejętności posługiwania się nim.
Przełom wieków XX i XXI zastał ją osiedloną od jakiego już czasu we wietrznym mieście Chicago. Ukryła swoje oryginalne nazwisko i była dziś znana jako Vanessa Bloodsword. W USA nazwisko jak każde inne więc nikomu nie przyszło do głowy, że może mieć podwójne znaczenie.
Dobrodziejstwa XX wieku dawały większą anonimowość i możliwości pozostania nieniepokojonym. Tym bardziej, że przez wieki mądrze podejmując mądre decyzje wypracowała sobie znaczne rezerwy finansowe i zabezpieczenie w formie dóbr materialnych.

Nieśmiertelni jednak wyczuwali się pozazmysłowo. Poza tym czuć było w powietrzu, że zostało ich już niewielu i nadchodził czas Zgromadzenia. Chociaż może to napięcie, które podświadomie odczuwała już od kilku tygodni zwiastowało nadejście Czegoś bliżej nieokreślonego co jeżyło jej włosy na karku i niekoniecznie musiało to być Zgromadzenie.
To właśnie to bliżej nieokreślone i bardzo natrętne przeczucie kazało jej udać się do Sioux Falls. Była w tłumie gapiów obserwujących miejsce zbrodni. Niewiele można było dostrzec z tej odległości, ale chyba nie wyglądało to jak zwykłe zabójstwo czy nieszczęśliwy wypadek.
Poza tym w tłumie wyczuwała obecność co najmniej trzech innych Nieśmiertelnych. To ją jedynie umocniło w przekonaniu, że nie zwariowała. Żyła już od ponad półtora wieku i jeszcze tylu Nieśmiertelnych w jednym miejscu i czasie nie widziała. Nie mógł to być przypadek. Nie sprowadziło ich też tu Zgromadzenie. Cóż więc to było.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 07-02-2012 o 09:35.
Draugdin jest offline