Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2012, 13:32   #15
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Kordeth planeta w układzie o tej samej nazwie. Dom rasy Ukari i jednocześnie siedziba religijnego przywódcy ich religii. Atmosfera w większej części planety nie nadaje się do oddychania. Większość ukarskiej populacji planety zamieszkuje jej podziemia. Organizują się w klany, które z kolei można podzielić na dwa wielkie obozy polityczne. Sojusznicy to klany, które przysięgały wierność ludziom i wspierają ich. Drudzy to ruch wyzwoleńczy, atakują ludzkie osiedla, prowadzą akcje terrorystyczne i jak można było się przekonać, od czasu do czasu wszczynają niemalże otwartą wojnę.

Działania najemników były przez to utrudnione. Nie wiadomo co dokładnie działo się na powierzchni, komunikacja była znacznie utrudniona przez co i sama ich akcja musiała zakładać napotkanie licznych trudności. Dobrą wiadomością było, to że nie mieli za wroga całej planety. Złe, że ciężko było nazwać ich sojusznikami. Załoga Dariusa musiała liczyć tylko i wyłącznie na siebie.

Odprawa przed akcją została przeprowadzona w miarę szybko, aczkolwiek można było wyczuć wiszące w powietrzu napięcie i gorącą atmosferę. Nikt nie mógł się spodziewać, co napotkają. Lista nazwisk osób, które wezmą w akcji została sporządzona w miarę szybko. Była zresztą krótka, mieli jedynie 25 masek, a lepiej było nie wykorzystać ich wszystkich. 20 osób, powinno sobie poradzić. Jeżeli dojdzie do większych kłopotów ... to cóż będą musieli improwizować.

Po naradzie wojennej Jack uruchomił jeden z promów i ruszył na zwiad. Był najlepszym pilotem na pokładzie i jeżeli ktoś miał ryzykować przechodzenie przez niebezpieczną atmosferę, to powinien być to on. Kolejni będą mieli łatwiej, będą wiedzieli czego się spodziewać, a sprawdzenie komputerów, pozwoli na określenie lepszego wektora podejścia.

Przebijanie się przez atmosferę, chociaż tak naprawdę trwało minuty, wydawało się wiecznością. Prom trzeszczał i skrzypiał od ogromnej siły wiatru, która napierała na niego ze wszystkich stron. Harrington dzielnie walczył ze sterami, starając się utrzymać go w powietrzu. Raz czy dwa wstrzymał oddech, gdy elektronika promu odmówiła posłuszeństwa i stawał się on szybowcem. Na szczęście dla nich, za każdym razem uruchamiał ponownie, gdy znaleźli się w relatywnie spokojniejszym miejscu.

Jack latał i w gorszych warunkach, chociaż wtedy dysponował lepszym sprzętem. Jednakże w końcu prom ich nie zawiódł. Był to co prawda bardzo nerwowy czas, zwłaszcza gdy stery odmawiały posłuszeństwa, poddając się działaniom żywiołu. Raz nawet pilotowi wydawało się, że ster wyrwie mu ręce ze stawów. W końcu jednak opór ustał, wyszli z najgroźniejszej części huraganu i znaleźli się nad bazą.

Nie wyglądała najbardziej zachęcająco. Co więcej, możliwe że trwały już tam walki. Uszkodzenia wydawały się poważne, a ruch mógł wskazywać na obecność wrogów. Prom zatoczył kolejne kółko nad bazą, aby wszyscy obecni w środku mogli się uważnie przyjrzeć konstrukcji. Każdy z pewnością analizował inne elementy. Harringtona najbardziej w tym momencie interesowały miejsca do lądowania. Naliczył trzy strefy, w których lądowanie nie przyniesie żadnych trudności, dwie, z którymi powinien poradzić sobie doświadczony pilot i kilka, które określił w myślach jako "ostateczne". Koniec końców, gdyby musiał spróbował by posadzić prom nawet w środku konstrukcji poprzez zburzoną część. Nie obyłoby się bez uszkodzenia promu, ale gdyby ich ludzie znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, mogłoby to uratować ich życie.

W końcu zebrali potrzebne dane i mogli wrócić na okręt. Tutaj już wcześniej trwały przygotowania do rozpoczęcia akcji. Wyznaczeni ludzie przygotowywali się. Marynarze pobrali uzbrojenie ze zbrojowni i teraz ponownie sprawdzali broń. Drugi prom był przygotowywany przez obsługę techniczną, a gdy tylko znaleźli się w hangarze, ekipa inżynieryjna zabrała się za szybkie oględziny promu. Wszelkie informacje zebrane podczas zwiadu zostały przekazane innym udziałowcom, nie wyglądało to za wesoło, ale z drugiej strony, wiedzieli na co się pchają. Mieli szansę zarobić a przy okazji uratować ludzi, warto było skorzystać z takiej szansy.

McTavish podszedł do kapitana, pokazując że jest gotowy do akcji. Tymczasem Jack dał mu znak ręką, żeby zaczekał na niego, a sam udał się, niby to zapytać jeszcze o coś Alishę. Nie chodziło o to, żeby specjalnie bał się. Wiedział jednak, że śmierć może nadejść w najmniej spodziewanym momencie, a jakoś nie chciał schodzić ponownie tam na dół, bez przynajmniej pocałunku "na szczęście". Kilka minut później oboje wrócili do hangaru, w którym trwały przygotowanie do akcji zbrojnej.

Jack zebrał pozostałych pilotów, aby przekazać rady dotyczące przemieszczenia się do celu na planecie.

-Uważajcie podczas schodzenia, jeżeli zrobicie to za ostro i wpadniecie zbyt szybko, to warunki panujące na dole, sprawią, że wasz prom stanie się bezużyteczny. Silny wiatr znacznie utrudnia latania, czasami lepiej poddać się mu i spróbować wyjść z cyklonu z wiatrem, pilnujcie jednak wysokościomierza, powierzchnia jest skalista i lądowanie awaryjne nie byłoby zbyt przyjemnym przeżyciem - po tej krótkiej wypowiedzi, pokazał im wydruk sporządzony przez techników i zebrany przez instrumenty pokładowe. Nie było tego zbyt wiele, jednakże i tak ułatwiało lądowanie.

A tymczasem nadchodził czas załadowania promów i wyruszenia ... "na wojnę".
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline