Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2012, 18:39   #4
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Aurelia z zamyśleniem spoglądała na nagłówek gazety. Informacja od Jenifer sprawiła, że nieco bliżej przyjrzała się doniesieniom dziennikarzy informujących świat o fali podejrzanych zbrodni. Najnowsze pochodziły z Sioux Falls w Południowej Dakocie, zatem w znacznym oddaleniu od posiadłości, w której obecnie przebywała. Z jej piersi wyrwało się ciche westchnienie. Gazeta z ledwo słyszalnym szumem opadła na miękki dywan. Spędziła w tym miejscu ostatnie pięć lat. To był dobry czas. Miasto rozrastało się z każdym przemijającym dniem. Ludzie przybywali i zostawali zauroczeni jego pięknem. Nic jednak nie trwało wiecznie. Była to jedna z lekcji, którą nauczyły ją setki lat spędzonych na obserwowaniu przepływającego obok niej życia.
Wstała z szezlongu i podeszła do przeszklonych drzwi prowadzących do ogrodu. Słońce odbijało się od tafli wody w małej sadzawce, przyciągając ją do uroczej altany, którą nakazała wybudować zaraz po przeprowadzeniu się do willi. Spokój...

- Znowu to robisz, Aurelio - głos mężczyzny wyrwał ją z zamyślenia. Odwróciła się od ogrodu, w którym królował mleczny blask lamp rozjaśniających mrok nocy.
- Wybacz Eryku - w jej głosie brzmiała autentyczna skrucha. Ileż to razy w ostatnich tygodniach wyrywał ją ze świata wspomnień? Zbyt wiele...
- Dzwoniła ta nowa - poinformował ją podchodząc i przystając tuż przed nią. - Twierdzi, że zdecydowanie powinnaś opuścić stany. Czeka na twoją decyzję. Co się dzieje Aurelio? Czy ma to coś wspólnego z tymi morderstwami, którymi nagle zaczęłaś się interesować?
Skinęła głową nie widząc powodu by kłamać. Eryk zasługiwał na więcej. Czasami spoglądała na niego i przypominała sobie chwilę w której szczęśliwi rodzice powiadomili ją o jego narodzinach. Dostała zaproszenie, jak zawsze gdy na świat przychodził kolejny członek jej Rodziny. Ile lat już minęło? Trzydzieści pięć? Tak niewiele biorąc pod uwagę długość jej życia. Wkrótce odejdzie jak każdy, a na jego miejsce przybędzie ktoś inny.
- Aurelio... - nagana słyszalna w tonie jego głosu zmusiła ją do uśmiechu.
- Nie, zostajemy w kraju. Tak, w grę wchodzą te morderstwa. - Odpowiedziała na główne pytania, które jej zadał. - Przekaż Marie żeby spakowała moje walizki.
Niepokój widoczny w jego spojrzeniu sprawił, że przez chwilę zastanawiała się czy nie zostawić go tutaj, w bezpiecznym miejscu gdzie mógłby się ustatkować i żyć dalej z dala od niebezpieczeństw towarzyszących każdemu, kto znajdzie się blisko Nieśmiertelnego.
- Nawet o tym nie myśl - chwycił jej ramiona i lekko potrząsnął. - Nie zostawisz mnie za sobą, pani. Ani mnie, ani żadnego z nas. Nie pozwolę ci odrzucić precz lata służby przy twoim boku jakby były niczym. Znam historię Rodziny, Aurelio. Jeżeli każesz mi zostać ruszę wbrew tobie i nie będę sam.


Oczywiście nic takiego nie zrobiła. Eryk zajął się przygotowaniami, jak zawsze gdy zmuszona była podróżować. Pieniądze otwierały wszystkie drzwi, a ona nie mogła narzekać na ich brak. Urodziła się otoczona luksusem i takie życie najbardziej jej odpowiadało. Dobre jedzenie, piękne kreacje, drogie hotele. Drobne przyjemności umilające setki lat istnienia. Oczywiście nie zawsze tak było. Zakosztowała biedy i głodu, szczególnie na samym początku swej drogi. Jednak lata mijały, zaś ludzka pamięć jest zawodnym instrumentem. Ostrza w jej dłoniach, wierni towarzysze u boku. Powoli wywalczyła sobie prawo do normalnego życia korzystając z umiejętności i wiedzy tych, którzy padali bez głowy u jej stóp.
Teraz jednak była już zmęczona. Pragnęła odpocząć, a jedynym powodem dla którego wciąż trwała była jej Rodzina. Byli dla niej jak dzieci, które utraciła. Dbała o nich i cieszyła się ich radością. Chłonęła ich życie, minuta po minucie, wraz z jego radościami i troskami. Tylko oni trzymali ją z dała od śmierci. Oni i nagroda czekająca na zwycięzcę. Teraz zaś pojawiło się coś co mogło zmienić bieg wydarzeń i wnieść chaos w jej ułożone, w miarę spokojne życie. Mogła uciec, oczywiście że mogła. Wystarczył jeden telefon by zorganizować jej znikniecie. Czuła jednak, że nie powinna oddawać tej sprawy w cudze ręce, szczególnie w ludzkie.

Sioux Falls było całkiem ładnym miastem, co stwierdziła ze zdziwieniem. Apartament, który zajęła wraz z Erykiem był utrzymany w przyjemnych kolorach kawy i mleka. Był wieczór, pogoda kusiła by wyjść i pospacerować. Nie skorzystała z tego zaproszenia wybierając zamiast tego nieco inne.
Rankiem wraz z Erykiem wybrała się na “zwiedzanie”. Czuła nieśmiertelnych znajdujących się w pobliżu jednak nie zamierzała wywoływać walki o ile oni jej nie zaatakują. To była jej podstawowa zasada. Samochód sunął ulicami w leniwym, miejskim tempie pozwalając jej na dokładne obejrzenie centrum i sporej części przedmieść nim gwałtownie nakazała Erykowi by go zatrzymał. Tłum, który zgromadził się przy całkiem zwyczajnie wyglądającym barze w połączeniu z mrugającymi światłami policyjnymi i mrowieniem skóry o natężeniu, którego już od dawna nie czuła, sprawiły że miała ochotę na jednocześnie podejść i odjechać. Dźwięk klaksonu w połączeniu z pytającym spojrzeniem Eryka zmusiły ją do działania.
- Zaparkuj gdzieś w pobliżu - poleciła towarzyszowi, po czym gdy spełnił jej życzenie, a następnie otworzył drzwi limuzyny, wysiadła i ruszyła w stronę miejsca zdarzenia. - Bądź ostrożny, nie będę tam jedyna, a wolałabym nie musieć odwiedzać cię w szpitalu lub na cmentarzu. Wiesz jak ich nieznoszę. - Zwróciła się do Eryka, który szedł u jej boku wyglądając przy tym jak model świeżo wyjęty z katalogu męskich garniturów.
Sama nie wyglądała gorzej, stwierdziła posyłając uśmiech w stronę swojego odbicia w sklepowej szybie. Długi płaszcz w kolorze stłumionej zieleni idealnie podkreślał zgrabną sylwetkę. Długie włosy swobodnie spływały do linii pośladków, od czasu do czasu unoszone przez podmuchy wiatru. Przez ramię przewiesiła paski dwóch futerałów na mapy.
Zwyczajna para w trakcie przerwy na lunch, zaciekawiona obecnością policji w pobliżu celu ich wędrówki. Dlatego między innymi lubiła mieć go przy sobie. Samotna kobieta zawsze zwraca na siebie uwagę. Kobieta, której towarzyszy mężczyzna, również, jednak niewspółmiernie mniejszą.
Dotarcie do barierki nie przysporzyło większych problemów. Kilka niepochlebnych słów rzuconych w ich stronę zostało uciszone zimnym, ostrzegawczym spojrzeniem Eryka. Jego szare oczy nawet w niej potrafiły wzbudzić dreszcz, a co dopiero gdy skierowały się w stronę niczego nie podejrzewających ludzi. Miejsce zbrodni nie wyglądało ciekawe, szczególnie zaś nie spodobał się jej jeden z policjantów. Zmusiła się jednak by przenieść wzrok na zwłoki, które niestety nie były zbyt dobrze widoczne. Bez wątpienia wkrótce przeczyta o nich w tutejszej gazecie. Dotknęła delikatnie ramienia Eryka by dać mu znać, że powinni się wycofać. Rzuciła jeszcze ostatnie spojrzenie Nieśmiertelnemu dodając do niego powitalne skinięcie głową, po czym ostrożnie zaczęła się wycofywać podążając za swym towarzyszem i skupiając całą uwagę na wydostaniu się z tego miejsca z głową na karku.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline