Są różne szkoły przetrwania tortur. Jedna mówi, że nie wolno współpracować z oprawcami, a na pytania odpowiadać, podając jedynie swoje imię, klasę i level. Według drugiej, należy dać się wciągnąć do gry w rosyjską ruletkę, namówić strażników do umieszczenia trzech kul w bębenku, po czym po partii zastrzelić ich, uwolnić swojego kumpla z bambusowej klatki i zgarnąć 5 Oscarów. Jest też trzecia szkoła – szkoła Tona Tallyho.
Drowka, wiążąc ręce i nogi Tona zapomniała o unieszkodliwieniu jego najgroźniejszej broni – gęby. Więc Tallyho, raz jeszcze dając wyraz swemu talentowi barda, zaczął śpiewać. Zanim napiszemy, o czym śpiewał, przybliżmy czytelnikom postać słynnego minsterla – Gracjanusa. Otóż Gracjanus był bardem 80 lvl, który, w zamian za talent, sprzedał demonom duszę. Jednak dusza nie wystarczyła i Gracjanus stracił również rozum, honor i godność. W zamian zyskał talent na granicy absolutu, talent niezrozumiały dla prostych ludzkich umysłów. I właśnie w konwencji wielkich ballad Gracjanusa Ton utrzymał swą dzisiejszą piosenkę.
Ryc. 1 – Gracjanus w swej demonicznej postaci.
Piosenka Tona brzmiała tak (śpiewać głosem Gracjana, najlepiej głośno):
Tortury, tortury!
Połamać go od stóp do gó-óry.
Bić go pałą
I to wcale nie małą.
Siala-lala, bum-cyk, bum!
Tortury, tortury!
Wsadzić go do ciemnej dziu-ury.
Gdzie są szczury i robaki.
Do takiej wsadzić go paki.
Trala-lala, siabada!
Tortury, tortury!
Obedrzeć go ze skó-óry.
Wytarzać go w smole
I robić rzeczy, że ja chromolę.
Bumtarara, nanana!
Tortury, tortury!
Wbić mu kolce pod pazu-ury,
Wrzucić go do wanny z kwasem
I okładać po dupie pasem.
Pam-param-parara-bęc!
Tortury, tortury!
Zgotować mu los ponu-ury.
Pełen bólu, łez i krzyku
I różnych cierpień bez liku.
Hopsa-hopsa-hopsa-hops!
Tortury, tortury!
Zrobić mu supełek z ru-ury.
Nie będzie się mógł wysikać
I dostanie z nerwów bzika.
Siuru-ruru-ruru-bum!
Tortury, tortury!
Obwiązać go w grube sznu-ury
I powiesić go z dachu
W charakterze wróblostrachu.
Lala-lala-jejeje!
Tortury, tortury!
To nie są żadne bzdu-ury.
Tylko męki i cierpienia
I ogólnie złe wrażenia.
Trutu-tutu, ratata!
Żadna, absolutnie żadna istota nie jest w stanie wytrzymać maratonu piosenek Gracjana! Ton czekał, aż torturowana tymi dźwiękami drowka ucieknie lub zemdleje, co da mu czas na uwolnienie się z więzów. Ewentualnie, aż jakieś łaskawe bóstwo Bieli nie zlituje się nad bębenkami usznymi Keshee i nie teleportują śpiewaka gdzieś daleko.
PS. Jeszcze Wam mało? To posłuchajcie:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ACVUPrlDeTI[/MEDIA]