Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2012, 12:50   #23
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz stał początkowo jak zahipnotyzowany oglądając cal po calu ciało Melissandry. W jego oczach pojawił się płomień pożądania, a usta delikatnie się rozchyliły. Krew w żyłach Archibalda, jak miał na drugie, zaczęła płynąć coraz szybciej a jego ręce zaczęły drżeć. Nie ze strachu ale z podniecenia i pragnienia wzięcia kobiety tu i teraz. Zebedeusz jednak panował jeszcze nad sobą, choć był bliski zatracenia się w dziedzictwie. Tatuaż.. rzeczywiście mistrzostwo sztuki, i być może właśnie ten obraz sprawił że żak zapanował nad chaosem i krzyczącym o uwolnieniem dziedzictwem. Albo i nie.. Naga kobieta, piękna kobieta stała przed nim. To musiało się skończyć źle..
Zebedeusz nawet nie słyszał słów Mel, po prostu podszedł do niej i pocałował ją, łapiąc rękami szlachciankę za pośladki. Wbił palce mocno w skórę kobiety i posadził ją na stoliku. Usta zaczęły całować usta, schodząc wzdłuż szyi, a potem niżej przez piersi, wzgórek łonowy aż do ud., które uczony zarzucił sobie na barki. Klęcząc tak przed Mel, pieścił ustami i językiem jej kobiecość, a lewą ręką pieścił i drażnił jej sutki. Robił to początkowo delikatnie, zataczając językiem kółka, potem ósemki aż przyspieszył wykonując nim ruchy z góry na dół, z dołu na górę. Dłoń przestała pieścić jej pierś i wraz z drugą ręką złapał ją za tyłek i przysunął mocniej do siebie pozwalając kobiecie ścisnąć go udami. Zebedeusz wpadł w trans, pieszcząc, całując i ssąc łechtaczkę kobiety wsłuchując się w jej pojękiwania, szybsze bicie serca czy szybszy oddech. Dostosowywał ruch języka do reakcji ciała kobiety.

Wzrok Melissandry przesłoniła szkarłatna mgiełka. Każde doznanie było dla niej nowym, niesamowitym i rzucającym ją w wir pożądania rosnącego z każdym dotykiem, muśnięciem i oddechem. Zacisnęła uda mocniej, chwytając przy tym włosy mężczyzny i z całych sił zaciskając palce. Paznokcie wbiły się w skórę głowy, a świadomość zadawanego bólu sprawiła, że wygięła ciało w łuk i wydała z siebie zwycięski krzyk który wzmocniony został kulminacyjną falą rozkoszy wprawiającą jej ciało w drżenie i niemal pozbawiając sił i przytomności.

Zebedeusz starał się przedłużać ten moment lecz gdy ciało Mel wstrząsnęła fala przyjemności, coś instynktownie mu podpowiedziało co dalej robić. Wstał z kolan i spojrzał na Mel i uśmiechnął się. Przyciągnął ją do siebie tak że zeszła już ze stolika i nagłym ruchem odwrócił ją plecami do siebie. Nogą rozchylił jej nogi i wszedł w nią. Nie było to ani delikatne ani subtelne. Chwycił ją za włosy.. mocno lecz nie na tyle by powyrywać je. Zaczął się poruszać powoli, lecz mocno i “brutalnie” a drugą ręką chwycił jej pierś. Ruchy wykonywał powoli, lecz mocno co jakiś czas szarpiąc głowę Mel do tyłu i całując ją drapieżnie w usta, wpychając jej język do jej ust, a nawet przegryzając jej wargę. Nie było w tym czułości, a zwykłe pożądanie i zwierzęca “agresja”. Zebedeusz nawet nie kontrolował siebie, po prostu poddał się swojej naturze. Jego ruchy zaczęły być coraz szybsze a i zaraz mocniejsze. Dłoń silniej zacisnęła się na piersi, drażniąc sutek.

Nie zaprotestowała w odpowiedzi na jego brutalność. Nie pozostała też dłużna, głucha na podszepty wspomnień. Gdy tylko jego usta ponownie do niej wróciły zacisnęła na nich zęby unieruchamiając jego głowę, sama przyśpieszając tempo w rytm ich wspólnych oddechów. Ból nie miał znaczenia. Liczył się smak krwi na języku, narastający żar spalający ciało od wewnątrz i dzikość burząca swoje okowy. Gdy osiągnęła stadium, w którym każda cząstka jej samej rozprysła się na maleńkie cząsteczki, uwolniła jego wargę by pochylić się do przodu i zacisnąć dłoń na rękojeści sztyletu. Jego chłód spowodował kolejną eksplozję, która na chwil kilka przesłoniła jej świat rzeczywisty odsłaniając możliwości jakie przed nią ukrywał. Wybuchnęła ni to płaczem, ni śmiechem, mocno odchylając głowę do tyłu by móc spojrzeć na swego kochanka. W jej oczach widniało wyzwanie i wciąż niezaspokojony głód, którego wolała nie nazywać.

Przyspieszone ruchy Mel przyspieszyły to co nie uniknione. Zebi złapał Mel na wysokości bioder i uderzał coraz mocniej i gwałtowniej aż w końcu i jego przeszyła fala ekstazy. Jego palce mocno zacisnęły się na skórze Mel, w momencie szczytowania. Spojrzenie Mel, sztylet w jej dłoni nie przestraszyły o dziwo uczonego, który wyszedł z niej i obrócił ją ku sobie. Zbliżył się, delikatnie, powoli uniósł jej dłoń z ostrzem na wysokość serca.

- Jeśli tego pragniesz.. - rzekł

Ciało mężczyzny opuszczała fala podniecenia, serce powoli wracało do rytmu lecz oddech nadal był ciężki. Oczy Zebedeusza powoli traciły blask, pozostawał smutek.
“Cudownie..niee...a jednak... Mel.. sztylet..Niech kończy jeśli ma taki zamiar.. Być może Mistrz miał rację, dupa mnie kiedyś zgubi. Oczy..jej oczy..”

Zebdeusz uśmiechnął się delikatnie, łagodnie czekając na “wyrok”

Jeśli tego pragnie? Czego tak właściwie pragnęła...? Zabijać, oczywiście. Zadawać ból, to również. Zemsty, tego przede wszystkim. Jednak czy pragnęła odebrać to konkretne życie? Fakt, przysięgła jego duszę swemu Panu, jednak nie określiła kiedy ją dostarczy.
Ogień się wypalił, pozostała pustka.

- Co wiesz o sługach Slaanesha? - zapytała, wzmacniając nacisk na rękojeść tak by ostrze nacięło skórę.

“Ssssllaaaaneeeshhhh... “ rozbrzmiało w głowie chłopaka. Drzwi w jego świadomości zamknęły się z hukiem a Zebedeusz delikatnie odsuwając jej sztylet od swojego ciała, dotknął jej ust palcem. Oczy jego znów stały się jakby puste, pełne bólu, smutku lecz i pragnienia..czegoś lepszego dla siebie.

- Csss … nie wiem nic czego byś Ty nie wiedziała
- przyciągnął ją do siebie, delikatnie i czule, odgarnął włosy z jej czoła i spróbował pocałować. Nie śmiało, jakby ze strachem czy da się pocałować. Zebedeusz teraz był kimś innym, niczym dziecko, które uczy się dopiero co raczkować i boi się by nie upaść za boleśnie.

Pozwoliła mu, oczywiście że pozwoliła. Jak mogła odmówić temu spojrzeniu i bólu widocznemu w oczach? Pocałunek był jednak krótki. Nie miała czasu, on również go nie miał. Teraz albo nigdy, on albo ona... Dalsza gra mogła wymknąć się spod kontroli czyniąc więcej szkód niż Melissandra by sobie tego życzyła.

- Zebedeuszu... - zwróciła się do niego czule, jednocześnie lekko przytrzymując mu głowę tak by móc widzieć jego oczy i nie zranić go sztyletem, który wciąż trzymała. - Mój słodki, kochany bohaterze... Nie rozumiesz... To nie jest czas na milczenie... JA nie mam już czasu. Zginiesz, zabijesz mnie lub staniesz przy moim boku. Nie mamy innego wyboru. Chciałam ci tego oszczędzić lecz nie potrafię, więc wybierz.

Odsunęła dłoń, w której trzymała sztylet i uniosła go tak by mógł z niego skorzystać. Była już martwa dla każdego z jej bliskich. Była martwa dla świata, w którym żyła.

Zebedeusz odsunął się dwa kroki do tyłu i rzekł smutno:

- To znaczy, co chcesz powiedzieć?


- Chcę powiedzieć, mój kochany, że daję ci wybór. Nie jest łatwy ale takie właśnie jest życie. Możesz wybrać pozostanie u mego boku i wspieranie mnie w moich dążeniach. Możesz też opowiedzieć się przeciwko mnie, a wtedy zginiesz i nie będzie to przyjemna śmierć. Możesz również oszczędzić sobie kłopotów i zakończyć naszą przygodę w tej chwili. Nie będę ci w tym przeszkadzać - rozłożyła dłonie uśmiechając się zachęcająco. - Już i tak jestem trupem... - dodała spokojnie.

“Co ona pierdoli” pomyślał Zebedeusz “Ach te kobiety i te ich ciężkie dni, chyba rzeczywiście lepiej jej nie denerwować”

- Dobrze.. Mel.. jedyna.. chcę Cię wspierać..oczywiście że chcę Cię wspierać - pasja w jego oczach się pojawiła i zrobił ku niej krok, kładąc dłoń na ręce z ostrzem - Od pierwszego dnia, wiedziałem.. po prostu wiedziałem - zbliżył ku niej swoją twarz - że Ty.. będziesz dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. Wiesz nie każdy może spotkać kogoś kto będzie patrzył na Ciebie jak chcesz by na ciebie patrzono, doceniał Cię jak chcesz by Cię doceniano, i umiał dostrzec w Tobie to co naprawdę głęboko ukryte.. a Wiem! - znów pasja w jego oczach - że Ty taka jesteś. Masz mnie..całego.. moja droga.

Zebedeusz olał nóż, po prostu pocałował ją śmiało tak jak by miał to być ostatni pocałunek w jego życiu. Tak jak by po prostu po nim świat miał przestać istnieć. Namiętnie i czule, jakby ktoś skruszył mury w okół niego.

~" Nie głupcze... Nie... Co żeś uczynił?!.."~ Lamentowały jej myśli podczas gdy ciało z westchnieniem ulgi odpowiedziało na pieszczotę jego ust jakby na całym świecie liczył się tylko ten pocałunek i nie istniało nic poza nim...

Zebedeusz całując Mel, wziął jej rękę z ostrzem tak by wypuściła broń na podłogę. Wziął ją w ramiona jakby bał się, że to tylko sen i że to się już nigdy nie wydarzy. Wziął ją pociągnął do siebie , i usiadł na łóżku tak że miał jej brzuch na wysokość swojej twarzy. Zaczął jej ciało całować delikatnie i czule a potem uśmiechnął się i dał jej znak by na niego weszła. Chciał się z nią kochać, delikatnie i czule, jakby wcześniejszy raz się nie wydarzył, jakby nie pamiętał o nim. Mel podążyła za nim i oboje oddali się temu. Szlachcianka nie raz chciała przyspieszyć, zacząć się gwałtowniej poruszać lecz prawie do samego końca Zebedeusz jakąś ją kontrolował. Jego pocałunki, dotyk ,pieszczoty sprawiały, że jego kochanka zwalniała i nie pozwalała poddać się emocji. W końcu oboje skończyli, bardziej lub mnie zadowoleni, zasnęli przytuleni obok siebie. Nie myśleli co przyniesie ranek. Jak wspólna noc zmieni ich życie, czy w ogóle zmieni ich życie. Zebedeusz usnął, z lekkim uśmiechem na ustach. Spał spokojnie, koszmary go nie budziły, lecz gdzieś tam w nim.. nadal była ta cząstka mroku, która pragnęła wydostać się na wolność.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline