Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-02-2012, 16:06   #21
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Knutowi spodobała się szczerość Konrada - zawsze to tak prościej gadać szczerze, z ręką na sercu. Zaś prawdziwy blask w oczach żołnierza wywołały słowa o demonach. Wspomnienie Taugegebergu - tej ciężkiej, morderczej i jakże ekscytującej walki, wspomnienie krwi, potu i łez, wspomnienie chwały i tryumfu - powróciły. To wtedy Knut dokonał swego największego zwycięstwa, zabijając demona Nurgla i przyczyniając się do śmierci drugiego. To były dobre wspomnienia.

- Ej, Detlef, wozaka nam nie trzeba. No bo ja furmanką jeździć umiem od małego - powiedział, otrząsając się z zamyślenia. - Znaczy, że jadę, z samego rana, jak ustaliliśmy.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 08-02-2012, 12:46   #22
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Przybytek nosił wdzięczną nazwę “Tłusty prosiak” i sądząc po wyglądzie właściciela nie nadano tej nazwy bez podstawy. Wynajęła pokój, najlepszy jaki mieli wedle słów właściciela, po czym zeszła do głównej sali. W gościnie u kupca zjadła niewiele, a jeszcze mniej wypiła. Potrzebowała czegoś co by odciągnęło jej myśli od obszarów, w które nie było bezpiecznie się zagłębiać. Jeszcze nie, sprostowała, gdyż potrzeba umilenia sobie tego wieczoru czymś więcej niż kielichem dobrego wina, była bardziej niż nagląca.

Zebedeusz bez ogródek po wejściu do karczmy, udał się do jego właściciela. Miał już nawet zamówić pokój gdy dostrzegł Mel, która właśnie schodziła na dół. Zebi szepnął coś karczmarzowi do ucha a ten tylko pokiwał głową i dał mu klucz, do pokoju. Zebedeusz podszedł do Mel i rzekł tylko:
- Jak skończysz przyjdź.. pokój numer 8.
Po tym od razu ruszył do swojego pokoju. Miał masę pracy a noc nie trwa wiecznie. Zaczął sporządzać notatki w języku klasycznym, który poznał na Uniwerytecie. Wyjął z plecaka wino i otworzył je popijając. Wiedział że w końcu przyjdzie. Ciekawość. Tak, Mel lubiła mieć władzę i kontrolę nad wszystkim.. Zebedeusz.. stanowił zagadkę..

Przez dłuższą chwilę stała w miejscu nie zważając na spojrzenia, które na siebie ściągała. Jakby na to nie spojrzeć opanowanie żądzy mordu wymaga trochę czasu, a ta była w niej w tej chwili niezwykle silna. Jak on śmiał! Ból w piersi przypomniał jej o oddychaniu. Jak skończy...? Dobrze, skoro nalegał... Podeszłą do karczmarza, odbarzyła go uroczym uśmiechem po czym zamówiła obfitą kolację. Nie zamierzała nigdzie się spieszyć. Przecież nie miała do kogo... Prawda?

Sala niemal całkiem opustoszała nim wreszcie ją opuściła. Wypiła niewiele, zjadła jeszcze mniej. Nadal była wściekła, jednak stając przed drzwiami prowadzącymi do pokoju oznaczonego ósemką, myślała na tyle jasno by zdać sobie sprawę z własnej porażki. Może powinna jednak dokończyć wino, za które zapłaciła? Nim zdążyła zmienić zdanie uniosła dłoń i lekko zapukała.

Zebedeusz właśnie sporządzał notatki gdy usłyszał pukanie do drzwi. Schował książkę do torby i podszedł do drzwi. Otworzył je. Mel mogła teraz zobaczyć, że żak ubrany był w czarne spodnie i czarną koszulę, dość dokładnie przylegającą do jego ciała. Przy prawie metrze osiemdziesięciu wzrostu, ważył niecałe 80 kilo. Prawa ręka wisiała przy boku, i można było dostrzec że coś z nią jest nie tak, a na ręku miał czarną rękawicę ze skóry. Odsunął się tak by szlachcianka mogła wejść do środa:
- Cieszę się że przyszłaś - uśmiechnął się słabo
- Wejdź...

Jeszcze chwilę temu zastanawiała się nad najlepszym sposobem odebrania mu życia. Było ich kilka zatem wybór nie był łatwy. Gdy jednak otworzył drzwi, a na jego ustach pojawił się uśmiech, który przypomniał jej dawnego Zebedeusza... Gniew wyparował, a jego miejsce zajęła czułość. Zajęta własnymi sprawami niemal zapomniała o stracie, której doznał. Przekroczyła próg pokoju tłumiąc błyskawiczną myśl, która przemknęła przez jej umysł. Może... Później...
- Gdzieżbym śmiała zignorować taki miłe zaproszenie - odparła rozglądając się ciekawie i z zadowoleniem stwierdzając, że faktycznie dostała dobry pokój w porównaniu do tego, który otrzymał Zebedeusz.

Zebedeusz minął kobietę, i zamknał drzwi. Miał milion zdań, milion wersów. Poeta, kochanek, odrzucony, ten którym się stał.. Odezwał się do Mel:
- Podejdź.. - brzmiało to jak prośba lecz nie było nią

Odwróciła się w jego stronę unosząc brwi w wyrazie zdziwienia.
- Skoro nalegasz - odpowiedziała uśmiechając się lekko samymi ustami, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę stolika.

Zebedeusz złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Drugą ręką, prawą, dotknał jej twarzy delikatnie i subtelnie. Pozwolił by spojrzała mu w oczy. By zagłębiła się w nich. A potem rzekł, z uśmiechem na ustach:
- Rozbierz się..

- Nie - padło z jej ust nim była w stanie powstrzymać je przed tą czynnością. Sprzeciw był gwałtowny i z mocą szarpnął jej opanowaniem. Podobnie jak ona szarpnęła rękę którą trzymał mężczyzna.

Zbedeusz jak by przechylił głowę delikatnie, uśmiechnął się miło a potem..popchnął Mel do tyłu. Na stolik.
- Tak, ja jestem gotowy odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie..tam w świątyni..
Ruszył do niej powoli. Bez agresji w oczach czy ruchach ale z pewnością siebie.
~“Dziedzictwo. Czym ono jest... czymś od czego uciekniemy. Wątpię... Rodzice.. jestem cząstką ich..niech się więc stanie...”

Roześmiała się cicho, bez śladu wesołości, który zastąpiła nutka okrucieństwa widoczna zarówno w uśmiechu jak i spojrzeniu. Śledząc jego ruchy skierowała dłoń w stronę rękojeści lewaka. Ból za ból...?
- Nie spieszyłeś się zbytnio - oznajmiła przesuwając koniuszkiem języka po wargach.

- Hmm.. wiesz musieli mi poskładać rękę.. i takie tam.. Czyżbyś się stęskniła? - Zebedeusz dostrzegł ruch w stronę lewaka lecz nadal szedł ku niej, aż znalazł się tuż przy niej. Tak by mógł czuć jej oddech, słyszeć bicie jej serca

- Możliwe... - odpowiedziała, chwytając mocniej rękojeść i wyjmując ostrze z pochwy. Na chwilę jej spojrzenie oderwało się od oczu Zebedeusza i z fascynacją spoczęło na broni.
Zebi spojrzał na ostrze i uśmiechnął się.. szaleńczo
- Albo mnie zerżnij albo zarżnij.. Mel.. Mel.. Mel.. Zrób albo jedno albo drugie.. Rękę już straciłem więc.. proszę zdecyduj się
Jeśli nie stawia oporów Zebedeusz przyciągnął ją do siebie i pocałował. Pragnienie stało się Panem, pragnienie przejęło nad nim górę, koniec z gierkami. Czas sięgnąć po to czego się pragnie...

Melissandra nie stawiała oporu pozwalając by zawładnął jej ustami, jednak nie poddając się wrażeniom, nie całkiem. Odpowiadając na pocałunek jednocześnie uniosła dłoń dzierżącą lewak. Ostrze dopominało się krwi, niemal słyszała jego wołanie w swych myślach. Oderwała usta, aczkolwiek niechętnie, układając je w szczęśliwy uśmiech.
- Nic za darmo - wyszeptała cicho, wbijając lśniące głodem spojrzenie w jego oczy i kierując ostrze w stronę odsłoniętego gardła mężczyzny.

Zaskoczenie, może. Przerażenie, na pewno nie. Rozbawienie, widocznie. To można było wyczytać z twarzy Zebedeusza, który delikatnie dotknął ręką ostrza tak by przebiło skórę. Krew na palcu się pojawiła a Zeb jakby z lubością go pocałował.
- Rozetnij mi koszulę.. tylko już mnie nie skalecz - rozkazał, patrząc jej prosto w oczy

Śledziła jego ruchy nie mogąc oderwać spojrzenia od szkarłatnej kropli, która w chwilę później zniknęła w jego ustach. Pozostawał oczywiście ślad na ostrzu jednak ten jakby nieco mniej ją interesował. Mimo to z lubością oczyściła je rozkoszując się metalicznym smakiem, który pozostał na końcu języka.
Pokusa by zignorować jego słowa i wraz z materiałem rozciąć także jego skórę była bardzo, ale to bardzo mocna. Chwyciła za przód koszuli, po czym ostrożnie wsunęła ostrze między nią, a ciało mężczyzny. Odgłos rozcinanego materiału zmieszał się w jej uszach z tętnem krwi. Oddech przyspieszył, a serce zerwało się do galopu. Szkarłatna stróżka spływająca powoli z drobnego rozcięcia na wysokości mostka była w tej chwili widokiem, od którego nie była w stanie się oderwać. Z fascynacją przecięła jej drogę zbierając krew na palec wskazujący lewej dłoni. Kontrast między jej jasną skórą, a czerwienią krwi wywołał na jej usta zadowolony uśmieszek.

Zebedeusz spojrzał na rozcięcie na klatce i znów uśmiechnął się. Po czym złapał Mel za rękę i wykręcił jej tak, że upuściła sztylet odwracając się do niego plecami. Drugą ręką przyciągnął ją do siebie i złapał w okolicy pasa. Ustami zaczął całować jej szyję i ucho, delikatnie od czasu do czasu przygryzając je. Ręką gdzie trzymał ja w pasie zaczął iść w górę ku piersiom, które zaczął delikatnie naciskać i pieścić przez ubranie.

Szarpnęła się próbując wyswobodzić rękę. Nagłe uczucie paniki wstrzymało jej oddech sprawiając, że przez chwilę znów czuła zapach dymu z kadzideł i cichą muzykę. Wszystko zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Odchyliła głowę poddając się pieszczocie ust Zebedeusza. To tylko jej młody uczony... Była bezpieczna.


Zebedeusz zaczął ją całować coraz mocniej, puszczając rękę szlachcianki. Nie cackając się rozerwał jej czarną koszulę i zdjął ją. Lekko odsunął ją od siebie i rzekł:
- Zdejmij gorset..szkoda niszczyć - a sam zaczął zdejmować koszulę z siebie
Wtedy Mel mogła zobaczyć jak na wysokości prawego barku widnieje spora blizna idąca przez bark oraz wzdłuż prawej ręki. Druga blizna była jakby po wypaleniu, bowiem skóra w tym miejscu opadała w głąb ciała, powodując że w tym miejscu było wgłębienie. Na plecach na tej samej wysokości co wgłębienie była również blizna.
Samo ciało uczonego wyglądało na dość zadbane, widać że chłopak nie tylko przykładał wagę do ksiąg i pozyskiwania wiedzy. Sama prawa ręka, z której Zebedeusz zdjął rękawicę lużno opadała. Widać było że jest jakby słabsza, mięśnie jakby prawie nie widoczne, choć palce poruszały się całkiem sprawnie. Kolejna blizna na ręku od wewnętrznej strony szła przez całe przedramię, to musiała być rana po uderzeniu jednej z macek demona.
Sam bark wydawał się jakby nie równy, jakby brakowało jakiejś kości, lub coś było nie tak. Strzaskany bark, zniszczone przez magiczny pocisk nerwy i mięśnie to wszystko było powodem stanu fizycznego Zebedeusza.
Miał on również bliznę na wysokości klatki piersiowej, w kształcie litery sześć. Blizna ta była bardzo stara, jakby Zebedeusz nabawił się jej jak był jeszcze niemowlakiem, może ciut starszy lecz nie mógł liczyć więcej niż sześć wiosen. Tak patrząc na młodzieńca można było odnieść wrażenie, że musi liczyć co najmniej dwadzieścia jeden lat. Ostatnią z blizn miał na plecach a właściwie szła ona wzdłuż całych pleców na skos. To chyba pamiątka po ostatnim uderzeniu demona, nim Detlef pozbawił go życia. Żak patrzył tak na Mel i się uśmiechał, patrząc jak ona się rozbiera. Jego oczy rozpalała żądza i coś jeszcze..coś głęboko ukrytego..co wołało by wypuścić to na wolność.

Spoglądając na Zebedeusza czuła jak opadają z niej kajdany, w które zakuła swe pragnienia. Jej wzrok dokładnie badał każdą bliznę, którą przed nią odsłaniał. Niemal pieścił, akceptując i pragnąc dodać do nich nowe, będące dziełem jej rąk. Nie posłuchała jego nakazu, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Zamiast zająć się gorsetem, odpięła pas i odłożyła go ostrożnie na stolik starając się przy tym nie odsłaniać zbytnio pleców. Następnie ostrożnie usiadła na jego blacie by delikatnie sunąć dłonią wzdłuż prawej nogi dostać się do sznurowań skórzanych butów do pół uda. Zgrabne palce w mgnieniu oka rozprawiły się z wiązaniem rzemieni by po chwili powtórzyć cały rytuał z drugim butem. Uniosła spojrzenie by upewnić się, że posiada całą uwagę Zebedeusza po czym pochyliła się i chwyciwszy obiema dłońmi prawą nogawkę spodni podciągnęła ją do kolana ukazując znajdujący się pod nią pas z pochwą. Odpięła go, po czym niemal z uczuciem ujęła spłaszczoną rękojeść i wysunęła pozwalając by blask lampy zalśnił na ostrzu. Był mniejszy od zazwyczaj spotykanych, przypominał nieco nóż do rzucania jednak miał od niego znacznie dłuższą klingę. Odłożyła go na blat po czym z uśmiechem na ustach zsunęła się ze stolika. Uniosła dłoń i przesunęła nią po materiale gorsetu po to by zatrzymać się przy zapięciu spodni.
Wyswobodzenie się z nich zajęło jej zdecydowanie więcej czasu niż powinno. Nie spieszyła się zsuwając je powoli, obserwując przy tym reakcje mężczyzny. Gdy spodnie spoczęły w nieładzie u jej stóp, odwróciła się i z wprawą nabytą przez lata, zdjęła gorset ukazując dowód na to, że artyści tuszu i igły zamieszkujący Grenzstadt mogli być z siebie dumni. Bardzo realistycznie oddana podobizna miecza, do złudzenia przypominającego ten, którym władał Zebedeusz ciągnęła się od łopatek do linii pośladków. Wokół ostrza owijało się gęsie pióro, którego ostro zakończona końcówka nakładała się na pióro ostrza.
Spojrzała przez ramię by odpowiedzieć na jego uśmiech swoim własnym połączonym z szaleństwem i dumą wyzierającymi z oczu.
- Masz na to odwagę? - zapytała zlizując z ust krew, której już tam nie było.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 08-02-2012, 12:50   #23
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz stał początkowo jak zahipnotyzowany oglądając cal po calu ciało Melissandry. W jego oczach pojawił się płomień pożądania, a usta delikatnie się rozchyliły. Krew w żyłach Archibalda, jak miał na drugie, zaczęła płynąć coraz szybciej a jego ręce zaczęły drżeć. Nie ze strachu ale z podniecenia i pragnienia wzięcia kobiety tu i teraz. Zebedeusz jednak panował jeszcze nad sobą, choć był bliski zatracenia się w dziedzictwie. Tatuaż.. rzeczywiście mistrzostwo sztuki, i być może właśnie ten obraz sprawił że żak zapanował nad chaosem i krzyczącym o uwolnieniem dziedzictwem. Albo i nie.. Naga kobieta, piękna kobieta stała przed nim. To musiało się skończyć źle..
Zebedeusz nawet nie słyszał słów Mel, po prostu podszedł do niej i pocałował ją, łapiąc rękami szlachciankę za pośladki. Wbił palce mocno w skórę kobiety i posadził ją na stoliku. Usta zaczęły całować usta, schodząc wzdłuż szyi, a potem niżej przez piersi, wzgórek łonowy aż do ud., które uczony zarzucił sobie na barki. Klęcząc tak przed Mel, pieścił ustami i językiem jej kobiecość, a lewą ręką pieścił i drażnił jej sutki. Robił to początkowo delikatnie, zataczając językiem kółka, potem ósemki aż przyspieszył wykonując nim ruchy z góry na dół, z dołu na górę. Dłoń przestała pieścić jej pierś i wraz z drugą ręką złapał ją za tyłek i przysunął mocniej do siebie pozwalając kobiecie ścisnąć go udami. Zebedeusz wpadł w trans, pieszcząc, całując i ssąc łechtaczkę kobiety wsłuchując się w jej pojękiwania, szybsze bicie serca czy szybszy oddech. Dostosowywał ruch języka do reakcji ciała kobiety.

Wzrok Melissandry przesłoniła szkarłatna mgiełka. Każde doznanie było dla niej nowym, niesamowitym i rzucającym ją w wir pożądania rosnącego z każdym dotykiem, muśnięciem i oddechem. Zacisnęła uda mocniej, chwytając przy tym włosy mężczyzny i z całych sił zaciskając palce. Paznokcie wbiły się w skórę głowy, a świadomość zadawanego bólu sprawiła, że wygięła ciało w łuk i wydała z siebie zwycięski krzyk który wzmocniony został kulminacyjną falą rozkoszy wprawiającą jej ciało w drżenie i niemal pozbawiając sił i przytomności.

Zebedeusz starał się przedłużać ten moment lecz gdy ciało Mel wstrząsnęła fala przyjemności, coś instynktownie mu podpowiedziało co dalej robić. Wstał z kolan i spojrzał na Mel i uśmiechnął się. Przyciągnął ją do siebie tak że zeszła już ze stolika i nagłym ruchem odwrócił ją plecami do siebie. Nogą rozchylił jej nogi i wszedł w nią. Nie było to ani delikatne ani subtelne. Chwycił ją za włosy.. mocno lecz nie na tyle by powyrywać je. Zaczął się poruszać powoli, lecz mocno i “brutalnie” a drugą ręką chwycił jej pierś. Ruchy wykonywał powoli, lecz mocno co jakiś czas szarpiąc głowę Mel do tyłu i całując ją drapieżnie w usta, wpychając jej język do jej ust, a nawet przegryzając jej wargę. Nie było w tym czułości, a zwykłe pożądanie i zwierzęca “agresja”. Zebedeusz nawet nie kontrolował siebie, po prostu poddał się swojej naturze. Jego ruchy zaczęły być coraz szybsze a i zaraz mocniejsze. Dłoń silniej zacisnęła się na piersi, drażniąc sutek.

Nie zaprotestowała w odpowiedzi na jego brutalność. Nie pozostała też dłużna, głucha na podszepty wspomnień. Gdy tylko jego usta ponownie do niej wróciły zacisnęła na nich zęby unieruchamiając jego głowę, sama przyśpieszając tempo w rytm ich wspólnych oddechów. Ból nie miał znaczenia. Liczył się smak krwi na języku, narastający żar spalający ciało od wewnątrz i dzikość burząca swoje okowy. Gdy osiągnęła stadium, w którym każda cząstka jej samej rozprysła się na maleńkie cząsteczki, uwolniła jego wargę by pochylić się do przodu i zacisnąć dłoń na rękojeści sztyletu. Jego chłód spowodował kolejną eksplozję, która na chwil kilka przesłoniła jej świat rzeczywisty odsłaniając możliwości jakie przed nią ukrywał. Wybuchnęła ni to płaczem, ni śmiechem, mocno odchylając głowę do tyłu by móc spojrzeć na swego kochanka. W jej oczach widniało wyzwanie i wciąż niezaspokojony głód, którego wolała nie nazywać.

Przyspieszone ruchy Mel przyspieszyły to co nie uniknione. Zebi złapał Mel na wysokości bioder i uderzał coraz mocniej i gwałtowniej aż w końcu i jego przeszyła fala ekstazy. Jego palce mocno zacisnęły się na skórze Mel, w momencie szczytowania. Spojrzenie Mel, sztylet w jej dłoni nie przestraszyły o dziwo uczonego, który wyszedł z niej i obrócił ją ku sobie. Zbliżył się, delikatnie, powoli uniósł jej dłoń z ostrzem na wysokość serca.

- Jeśli tego pragniesz.. - rzekł

Ciało mężczyzny opuszczała fala podniecenia, serce powoli wracało do rytmu lecz oddech nadal był ciężki. Oczy Zebedeusza powoli traciły blask, pozostawał smutek.
“Cudownie..niee...a jednak... Mel.. sztylet..Niech kończy jeśli ma taki zamiar.. Być może Mistrz miał rację, dupa mnie kiedyś zgubi. Oczy..jej oczy..”

Zebdeusz uśmiechnął się delikatnie, łagodnie czekając na “wyrok”

Jeśli tego pragnie? Czego tak właściwie pragnęła...? Zabijać, oczywiście. Zadawać ból, to również. Zemsty, tego przede wszystkim. Jednak czy pragnęła odebrać to konkretne życie? Fakt, przysięgła jego duszę swemu Panu, jednak nie określiła kiedy ją dostarczy.
Ogień się wypalił, pozostała pustka.

- Co wiesz o sługach Slaanesha? - zapytała, wzmacniając nacisk na rękojeść tak by ostrze nacięło skórę.

“Ssssllaaaaneeeshhhh... “ rozbrzmiało w głowie chłopaka. Drzwi w jego świadomości zamknęły się z hukiem a Zebedeusz delikatnie odsuwając jej sztylet od swojego ciała, dotknął jej ust palcem. Oczy jego znów stały się jakby puste, pełne bólu, smutku lecz i pragnienia..czegoś lepszego dla siebie.

- Csss … nie wiem nic czego byś Ty nie wiedziała
- przyciągnął ją do siebie, delikatnie i czule, odgarnął włosy z jej czoła i spróbował pocałować. Nie śmiało, jakby ze strachem czy da się pocałować. Zebedeusz teraz był kimś innym, niczym dziecko, które uczy się dopiero co raczkować i boi się by nie upaść za boleśnie.

Pozwoliła mu, oczywiście że pozwoliła. Jak mogła odmówić temu spojrzeniu i bólu widocznemu w oczach? Pocałunek był jednak krótki. Nie miała czasu, on również go nie miał. Teraz albo nigdy, on albo ona... Dalsza gra mogła wymknąć się spod kontroli czyniąc więcej szkód niż Melissandra by sobie tego życzyła.

- Zebedeuszu... - zwróciła się do niego czule, jednocześnie lekko przytrzymując mu głowę tak by móc widzieć jego oczy i nie zranić go sztyletem, który wciąż trzymała. - Mój słodki, kochany bohaterze... Nie rozumiesz... To nie jest czas na milczenie... JA nie mam już czasu. Zginiesz, zabijesz mnie lub staniesz przy moim boku. Nie mamy innego wyboru. Chciałam ci tego oszczędzić lecz nie potrafię, więc wybierz.

Odsunęła dłoń, w której trzymała sztylet i uniosła go tak by mógł z niego skorzystać. Była już martwa dla każdego z jej bliskich. Była martwa dla świata, w którym żyła.

Zebedeusz odsunął się dwa kroki do tyłu i rzekł smutno:

- To znaczy, co chcesz powiedzieć?


- Chcę powiedzieć, mój kochany, że daję ci wybór. Nie jest łatwy ale takie właśnie jest życie. Możesz wybrać pozostanie u mego boku i wspieranie mnie w moich dążeniach. Możesz też opowiedzieć się przeciwko mnie, a wtedy zginiesz i nie będzie to przyjemna śmierć. Możesz również oszczędzić sobie kłopotów i zakończyć naszą przygodę w tej chwili. Nie będę ci w tym przeszkadzać - rozłożyła dłonie uśmiechając się zachęcająco. - Już i tak jestem trupem... - dodała spokojnie.

“Co ona pierdoli” pomyślał Zebedeusz “Ach te kobiety i te ich ciężkie dni, chyba rzeczywiście lepiej jej nie denerwować”

- Dobrze.. Mel.. jedyna.. chcę Cię wspierać..oczywiście że chcę Cię wspierać - pasja w jego oczach się pojawiła i zrobił ku niej krok, kładąc dłoń na ręce z ostrzem - Od pierwszego dnia, wiedziałem.. po prostu wiedziałem - zbliżył ku niej swoją twarz - że Ty.. będziesz dla mnie kimś naprawdę wyjątkowym. Wiesz nie każdy może spotkać kogoś kto będzie patrzył na Ciebie jak chcesz by na ciebie patrzono, doceniał Cię jak chcesz by Cię doceniano, i umiał dostrzec w Tobie to co naprawdę głęboko ukryte.. a Wiem! - znów pasja w jego oczach - że Ty taka jesteś. Masz mnie..całego.. moja droga.

Zebedeusz olał nóż, po prostu pocałował ją śmiało tak jak by miał to być ostatni pocałunek w jego życiu. Tak jak by po prostu po nim świat miał przestać istnieć. Namiętnie i czule, jakby ktoś skruszył mury w okół niego.

~" Nie głupcze... Nie... Co żeś uczynił?!.."~ Lamentowały jej myśli podczas gdy ciało z westchnieniem ulgi odpowiedziało na pieszczotę jego ust jakby na całym świecie liczył się tylko ten pocałunek i nie istniało nic poza nim...

Zebedeusz całując Mel, wziął jej rękę z ostrzem tak by wypuściła broń na podłogę. Wziął ją w ramiona jakby bał się, że to tylko sen i że to się już nigdy nie wydarzy. Wziął ją pociągnął do siebie , i usiadł na łóżku tak że miał jej brzuch na wysokość swojej twarzy. Zaczął jej ciało całować delikatnie i czule a potem uśmiechnął się i dał jej znak by na niego weszła. Chciał się z nią kochać, delikatnie i czule, jakby wcześniejszy raz się nie wydarzył, jakby nie pamiętał o nim. Mel podążyła za nim i oboje oddali się temu. Szlachcianka nie raz chciała przyspieszyć, zacząć się gwałtowniej poruszać lecz prawie do samego końca Zebedeusz jakąś ją kontrolował. Jego pocałunki, dotyk ,pieszczoty sprawiały, że jego kochanka zwalniała i nie pozwalała poddać się emocji. W końcu oboje skończyli, bardziej lub mnie zadowoleni, zasnęli przytuleni obok siebie. Nie myśleli co przyniesie ranek. Jak wspólna noc zmieni ich życie, czy w ogóle zmieni ich życie. Zebedeusz usnął, z lekkim uśmiechem na ustach. Spał spokojnie, koszmary go nie budziły, lecz gdzieś tam w nim.. nadal była ta cząstka mroku, która pragnęła wydostać się na wolność.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 08-02-2012, 18:09   #24
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
- Jednak wydaje mi się, że mimo tego, iż nasza misja jest słuszna i chwałą będzie, gdy nie zawiedziemy, należy nam się zapłata Herr Konradzie. Wszak zdobycie imion demonów to nie jest pójście na targ po koszyk jabłek. Jeśli chodzi o wynagrodzenie to proponuję 100 koron dla całej drużyny. O ile oczywiście nie dojdą jakieś komplikacje. Jak Wam pewnie wiadomo, ostatnia pomoc Grafitowym kosztowała nas sporo zdrowia. Jeden z naszych towarzyszy padł od ciosów kultystów, a większość drużyny pochorowała się paskudnie. Czy taka oferta Wam odpowiada? - Albert mówił spokojnie. Próbował wytargować jak najwyższą stawkę. Powiedział sto... na pewno tyle nie dostaną, ale ... może da się zbić jak najmniej.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 08-02-2012, 21:35   #25
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- No nie powiem, kwota duża Albercie, duża. Ale jeśli ma to wam zwiększyć motywację i pomóc w sukcesie misji, to oczywiście ją akceptuje… Albercie proszę więc jednak byście poza tą Skrzynią, spróbowali poznać plan kultystów. Tak jakbyś był prawdziwym Zakapturzonym. Tak jakby to było twe najważniejsze zadanie. Twa pomoc może być nieoceniona

Konrad przystał na wszystkie warunki. Nie dało się ukryć, że zależy mu na rozwiązaniu tej sprawy i jeśli jedyną rzeczą jaką ma poświęcić to część majątku, to nie widzi problemu by go przekazać na ten cel. Odprowadził ich do pokoi, dając Mordrinowi kolejną butlę wina. Zasnęli.

Noc minęła szybko, ale czego się można było spodziewać, gdy wybrali sobie pobudkę przed świtem. Gdy zeszli na dół śniadanie było gotowe. Konrad też już tam czekał. Parę ostatnich słów, ponowne dokładne opisanie miejsca w którym schowana została skrzynia i mogli ruszyć w drogę. Wsiedli na wóz, a Knut chwycił za lejce. Wyruszyli wcześnie, więc przy podróży bez żadnych zakłóceń powinni być na miejscu bardzo późnym wieczorem.

***

Około dwóch godzin później do domu Stumna po upojnej nocy zawitali Melissandra z Zebedeuszem. Po najwidoczniej burzliwej naradzie, zdecydowali się jednak uczestniczyć w misji. Jakże się zdziwili, że nie zastali już tam swych kompanów.
- Widocznie chcieli was wziąć po drodze… - stwierdził Konrad
- No nic, dodatkowa pomoc z pewnością się przyda. Weźcie wierzchowca, prędko ich dogonicie.
Tak też zrobili. Melissandra co jak co, ale konie potrafiła ujeżdżać. Różnej maści, spokojniejsze i te mniej, więc i pomysł jej się spodobał. Zebedeusz siadł na siodle za nią i ruszyli w stronę Heisenbergu.

***

Podróżowali już dobre kilka godzin. W brzuchach zaczęło burczeć, więc postanowili się zatrzymać w pierwszym napotkanym zajeździe. Rozsiedli się zamawiając jedzenie i popitkę. Nie minęło dużo czasu, gdy podszedł do nich młody mężczyzna.
- Witam was, jestem Robert. Przepraszam, że przeszkadzam, ale widzę że podjechali szanowni panowie wozem pod ten zajazd. Może ruszacie w tą samą stronę co ja, do Heisenbergu i znajdzie się miejsce na waszym wozie? Oczywiście parę szylingów jestem w stanie wysupłać.

W tym momencie, głodem zwiedzeni, do tego samego zajazdu weszli Zebedeusz z Melissandrą.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 08-02-2012 o 21:37.
AJT jest offline  
Stary 08-02-2012, 22:02   #26
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Mordrin odwrócił się do nieznajomego wycierając twarz i brodę z tłuszczu. Zaraz po słowach nieznajomego, krasnolud spostrzegł parę pozostawioną o świcie. To popsuło humor Mordrinowi. Mordrin zawsze podróżował sam albo w towarzystwie wojowników. Najemników czy wojowników, wszystko jedno. W każdym razie podróż robiła się zbyt romantyczna z zakochanym studentem, a to wywoływało organiczny niesmak u khazada. A ta szlachcianka wydawała mu się zwyczajnie podejrzana. Nic dziwnego że nijaki Robert, na swą uprzejmą prośbę usłyszał:
-Spierdalaj mi pan. Miejsca nie mamy. Poza tym nasz wóz to nie jeżdżący zamtuz żeby zabierać pierwszego lepszego nieznajomego.-po czym przechylił kufel piwa.
-To ja przyciągam takich przyjemniaczków?-zwrócił się do gawiedzi.
-Jak ja wyglądam? Przecież na mój widok, każdemu powinno się odechcieć podróży w moim towarzystwie. Ech... Słuchajcie, jak podejdą, Zebedeusz i ta lalka, to udajemy jakby sie nic nie stało, nie? Nie przyszli rano, wyszli zanim sie ugadaliśmy ze zleceniem. I wszystko.
 
chaoelros jest offline  
Stary 08-02-2012, 22:16   #27
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Poranek był niespodzianką, bowiem nie spodziewał się że Melissandra zostanie na całą noc i będzie pierwszą osobą jaką ujrzy. Pocałował ją czule, i ubrał się. Rankiem Zebi był bardzo małomówny, a jeszcze bardziej zamknął się w sobie gdy okazało się że ich towarzysze wyjechali bez nich. Na całe szczęście Konrad pomógł im dając im szybkiego wierzchowca.

Przez całą gonitwę milczał, bowiem nie wiedział co miał powiedzieć. Czuł się szczęśliwy z jednej strony, z drugiej.. to wszystko go przerażało. Upojna noc z kobietą, której pragnął i co było widać zaczynało mu zależeć. Mętlik w głowie miał straszny lecz zniknął gdy zobaczył swoich towarzyszy. Ruszył śmiało ku nim, bowiem mimo iż wciąż był tylko żakiem, to jednak ostatnie wydarzenia strasznie go zmieniły. Mógł im zrobić awanturę, lecz postanowił po prostu ... Z uśmiechem, i zimnym blaskiem w oczach zwrócił się do krasnoluda:

- Zacny krasnoludzie smutne jest życie, bo jest ono nie fair
Ktoś Ci ratuje życie, a potem wystawia Cię
Twierdzisz że masz honor, lecz zostawiłeś nas
Gdy ty w krwi brodziłeś, za ciebie umierał jeden z nas
Gdy dzień nas zastał, towarzysz uciekł w dal
Żal mi dupę ściska, że ratowałem go kiedy on przed demonem spał
Morał z tej bajki?...widać go wszędzie;
Nie masz honoru, to go nie nabędziesz.
Przepraszam jeśli za dużo ględzę
Lecz HONOR droższy jest od pieniędzy.


Po tych słowach przysiadł się do nich, cały czas spokojnie patrząc na krasnoluda, a dokładnie prosto mu w oczy. Co jakiś czas zerkał na Mel, bowiem, jej obecność dodawała mu odwagi. A bądź co bądź, Zebedeusz w znacznej mierze pomógł w pokonaniu Maxa. Może nie zabił demona, ale to jego czyn sprawił że kapłanka mogła wykończyć magusa.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 08-02-2012, 23:31   #28
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Mordrin wysłuchał spokojnie słów Zebedeusza. Był przygotowany na jakieś wesołe, może ironiczne żarty tudzież żale. Jednak słowo honor działało na tego khazada jak czerwona płachta na byka. Mordrin spoglądał w oczy Zebedeusza. W końcu nerwy nie wytrzymały. Kiedy żak usiadł obok, Mordrin wstał, podszedł do Zebedeusza, pod wadził jego stołek. W sumie nie wiadomo już jak to się stało. Dość że krasnolud zamierzał powalić studenta na ziemię. Był cięższy, a już na pewno bardziej zbity w sobie. Kupa mięśni takiego khazada to chodząca maszyna balistyczna. Mordrin chwycił więc Zebedeusza za chabety i przycisnął. Był rozwścieczony i sięgnął po swój miecz aby przystawić mu go do twarzy młodzieńca. Nie wiadomo co byłoby straszniejsze. Miecz, czy obfity potok rześkiej śliny, wręcz piany, z ust szalonego krasnoluda.
-Mój honor niech cie nie obchodzi, ty poczęta w zamtuzie gnido! Jestem jaki, kurwa, jestem. Nie zawdzięczam ci życia, bo życie nie jest dla mnie żadnym darem. Jest przekleństwem. Podróżuję żeby się go pozbyć. Ty mnie ratowałeś przed demonem?-potrząsnął mocniej studentem-A kto sam walczył z tym krasnoludem co? Dzięki komu wyszedłeś z pierwszej zasadzki? A ponad wszystko. Nikomu nie zawdzięczam życia. Nikt mi życia nie jest w stanie uratować. I zapamiętaj sobie raz na zawsze. Nigdy nie pytaj Zabójcy Trolli o honor, bo skończysz z własną nogą w dupie.
Mordrin wstał i otrząsnął się.
-A następnym razem, to pozostań do końca negocjacji warunków wykonania zlecenia. Nie było cię gdy się ugadaliśmy z Konradem. Nie ugadałeś się przy umowie. To ciebie ona obowiązuje? Dobrze. Chcesz to jedź z nami. Ale jak jeszcze raz powiesz coś o moim honorze to cie zabije.
 
chaoelros jest offline  
Stary 09-02-2012, 09:17   #29
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Reakcja krasnoluda, była jedną z tych które zakładał Zebedeusz, chociaż sądził że nie dojdzie do tego. Gdy krasnolud przygniótł go, oczy Zebedeusza rozszerzyły się a usta zaczęły drgać.
Kolejny potok słów wypowiadanych przez Mordrina, i ślina skapująca mu z warg sprawiły że Zebedeusz odwrócił głowę do boku, nie chcą by coś mu naleciało do oczu.

"A fee.. czy on musi tak pluć"

Gdy krasnolud skończył, Zebedeusz zastanawiał się czy coś odpowiedzieć, lecz doszedł do wniosku że szkoda sobie strzępić język. Przytaknął głową i gdy krasnolud zszedł Zebedeusz wstał i otrzepał się. Wstał oczywiście opierając się zdrową ręką o blat stołu, lekko odkasłując.

- Pew... - machnął ręką bo po co mówić do kogoś dla kogo artykułowanie wyrazów, jest jedynie przerywnikiem między żarciem a napierdalaniem innym, doszedł do wniosku żak. Uśmiechnął się w duchu.

Postanowił jednak uspokoić atmosferę i rzekł do krasnoluda:

- Pojadę, chętnie przyjrzę się tej skrzynce. Poza tym drogi Mordinie, nie wiem jak Ty, ja nie ufam ni cholery, Konradowi, więc nim mu oddasz tą skrzynkę chcę mieć pewność, że to co mówił jest prawdą. Sam wiesz że słowa a czyny to dwie różne strony monety, prawda?

Nie dając mu odpowiedzieć, żak usiadł i dał znać karczmarzowi żeby przyniósł napitek do stolika. Zaschło mu w gardle.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 09-02-2012, 12:39   #30
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pocałunek Zebedeusza wyrwał ją z sennych marzeń. Przeciągnęła się z rozkoszą po czym otworzyła oczy. No cóż, rzeczywistość mało kiedy była w stanie dorównać snom, tak również było w tym wypadku. Nie nażkeała jednak, wręcz przeciwnie. Wstała, zebrała swoje ubrania i nałożyła te, które się do tego nadawały. Biorąc przykład z kochanka, milczała, jednak na jej ustach błąkał się zadowolony uśmiech gdy wychodziła z jednego pokoju by znaleźć się po chwili w drugim, tym razem tym, który wynajmowała. Oparła się plecami o drzwi i roześmiała.

Wieści, które przekazał im Konrad w znacznej mierze zepsuły jej humor, który i tak został już naruszony przez milczenie Zebedeusza. Czyżby żałował swego wyboru?
Wierzchowiec, którego użyczył im kupiec nie był może najszlachetniejszej krwi jednak Melissandra postarała się o to by szybkością dorównał rasowym ogierom. Fakt, że przy okazji omal go nie zabiła niewiele ją interesował. Nikt nie miał prawa jej porzucić. Nikt! Czy to kochanek, czy grupa wojaków. Porzucić i ujść bez kary. Plany... Rodziły się i dojrzewały niczym ziarna złożone w żyznej glebie.

Widok zdrajców siedzących w najlepsze przy stole i zajadających się ze smakiem, niemal całkiem wytrącił ją z równowagi. Opanowała się jednak i nawet zdołała uśmiechnąć słysząc wiersz Zebedeusza. czyżby to było powodem jego milczenia? Jej słodki, kochany poeta. Nie spuszczała z niego oczu kierując się powoli w stronę stołu. Być może dlatego ze sporym opóźnieniem zareagowała na ruch Mordina. Niemniej, aczkolwiek nieco po czasie, w jej dłoni pojawił się lewak i szpada. Ruszyła w kierunku mężczyzn, przystając na chwilę gdy Mordin, nie czyniąc Zebedeuszowi krzywdy, odstąpił. Nie zamierzała jednak pozwolić by jej obecność i gotowość do walki została zignorowana. Podeszła do swego kochanka, który właśnie zajął miejsce przy stole i oparła niedbale lewą dłoń o jego ramię. To, że ostrze lewaka, który w niej trzymała skierowane było w stronę krasnoluda, musiało być czystym przypadkiem... Pochyliła głowę by szepnąć, jednak nie na tyle cicho by pozostali nie mogli usłyszeć:
- Piękny wiersz... - zamilkła by rzucić wielce obiecujące spojrzenie w kierunku Mordina - Jestem niemal zazdrosna... - dokończyła przygryzając lekko płatek Zebedeuszowego ucha, po czym wyprostowała się i odwróciła w stronę karczmarza.
- Wina i coś do zjedzenia... Byle nie to co podajesz byle łachudrom...
Na koniec przeniosła spojrzenie na młodzieńca, który wciąż stał przy stole, jakby nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
- Ktoś ty? - zapytała bez ogródek.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172