Osiodłać smoka... To będzie dobre! Nevis przypomniał sobie jak w jego wiosce pewien podróżnik opowiadał o tym jak dosiadł tej podniebnej bestii. Ba! On ją nawet pokazał.
A wszystkie dzieci w wiosce (w tym nasz bystry bohater) w to uwierzyły. Potrzebne były jeszcze lata, by przekonać młode pokolenie do smutnej prawdy.
Ale teraz czekało go cięższe zadanie. Krok pierwszy - znaleźć smoka, drugi - ujarzmić go, a na koniec osiodłać. Taki jest plan działania.
Cóż, początek jest dosyć łatwy. Wystarczy spojrzeć w górę, znalazłyby się nawet dla całej armii. Tylko jak sprowokować smoka, by zleciał? Odpowiedź nasunęła się sama. W oddali, prawie w tym samym miejscu gdzie niziołek zbierał liany, ujrzeć można było matkę wraz z młodym.
Krok drugi, wyjść z mroku... Ekhhm, ujarzmić smoka! Biorąc pod uwagę bardzo przyjazną naturę smoczycy i brak zębów (kłów?) u małego - easy!
Krok trzeci, osiodłać nowego wierzchowca, potem może deszcz ognia? No to do roboty!