Wnętrze karczmy skąpane jest w mroku. Liczne płomienie świec migotają, tworząc na ścianach całą gamę cieni. Przy stołach siedzi dwóch uzbrojonych mężczyzn, a przy kontuarze krząta się dziewka karczemna, która nakłada naczynia z ciepłą strawą i napitkiem na tacę. W powietrzu unosi się zapach duszonej, podsmażonej kapusty ze skwarkami oraz ziół, które skrupulatnie porozwieszane są nad kominkiem. Zadbane ławy i ogólna czystość świadczy albo o gospodarzu tego przybytku, który dba o porządek, albo o braku klienteli – co jest mnie prawdopodobne ze względu na położenie miejsca.
Mężczyźni siedzący przy rozłożonych dokumentach przestali rozmawiać. Eddard domyślił się, że jeden z nich to Brat Albert i zdecydowanym krokiem podszedł do stołu. Rzucił kątem oka na mapę rozłożoną na stole, która wyraźnie przedstawiła mu obraz Gór Szarych – a dokładniej rejonu wysuniętego na południe od przesmyku.
Eddard zauważył po chwili ciężki wzrok, którym go obdarowano. Domyślił się, że nie powinien dłużej przyglądać się temu co leży na ławie – bynajmniej zanim wyjaśni po co tu jest. Nim się odezwał do stołu podeszła służka i zaczęła rozkładać jadło obok mapy. Kątem oka zauważył również kręcącego się po izbie Svena, który najwyraźniej wprosił się korzystając z dogodnej sytuacji.