Mordrin odwrócił się do nieznajomego wycierając twarz i brodę z tłuszczu. Zaraz po słowach nieznajomego, krasnolud spostrzegł parę pozostawioną o świcie. To popsuło humor Mordrinowi. Mordrin zawsze podróżował sam albo w towarzystwie wojowników. Najemników czy wojowników, wszystko jedno. W każdym razie podróż robiła się zbyt romantyczna z zakochanym studentem, a to wywoływało organiczny niesmak u khazada. A ta szlachcianka wydawała mu się zwyczajnie podejrzana. Nic dziwnego że nijaki Robert, na swą uprzejmą prośbę usłyszał: -Spierdalaj mi pan. Miejsca nie mamy. Poza tym nasz wóz to nie jeżdżący zamtuz żeby zabierać pierwszego lepszego nieznajomego.-po czym przechylił kufel piwa. -To ja przyciągam takich przyjemniaczków?-zwrócił się do gawiedzi. -Jak ja wyglądam? Przecież na mój widok, każdemu powinno się odechcieć podróży w moim towarzystwie. Ech... Słuchajcie, jak podejdą, Zebedeusz i ta lalka, to udajemy jakby sie nic nie stało, nie? Nie przyszli rano, wyszli zanim sie ugadaliśmy ze zleceniem. I wszystko. |