Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2012, 14:23   #47
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Przy Juliene***

Porywacze, jak schematycznie z początku postępowali tak … nie zmienili zupełnie swojego zachowania, mimo zastałych niedogodności. Został im przekazany plan, więc i tego planu się trzymali. Ci co trzymali Juliene cisnęli przed siebie, aż do momentu, gdy im drogę zagrodził Wołodia. Trzech na jednego, powinni sobie poradzić. Teoretycznie tak, ale Wołodia, to Wołodia, kozak z Kislevu, nie jakiś ochlaptus z Imperium. Koło Zarubieva świstnął kolejny pocisk z procy, zaraz po tym ruszył do ataku. W końcu najlepszym sposobem spowolnienia przeciwnika , jest jego ubicie. Zamachnął się, próbując trafić draba trzymającego maczugę. Trafił, zaczął wzbudzać jeszcze większy respekt. Porywacze przystanęli, a dodatkowo u jego boku pojawił się Kasimir.

Od tyłu chciał ich zajść Aliquam, widząc że po ciosie młotem oprych wciąż się zwija minął go i ruszył w kierunku Juliene. Jakże się nieprzyjemnie zdziwił, gdy poczuł, uderzenie w plecy. Całe szczęście maczuga nabita psimi czaszkami, przecięła tylko lekko ciało khazada , głównie niszcząc skórzaną kurtę. Krasnolud zignorował takie trafienie, obrał już swój cel i pędził ku niemu co sił. Chłopek trzymający procę nawet nie przeczuwał co mu grozi. Poczuł dopiero, gdy Aliquam przyfanzolił mu w plery. Na tyle solidnie, że tamten poleciał wprost na Ignatza.

Rheden można było powiedzieć tylko czekał na to. Od razu ciął go mieczem w ramie. Przeciwnik poczuł tak mocno oba ciosy, że od razu stracił zapał do wykonania powierzonego im zadania.
~Pieprzyć to, wypieprzam~ – chciał ruszyć do ucieczki, lecz szybko zorientował się, że nie ma w którą stronę. Zaczął więc krzyczeć.
- Poddaje się! Stójcie! Oni mi kazali! Ja tu tylko z tej procy od tak! Nikogo nie trafiłem! Już nie będę! Poddaje się! Nie zabijajcie!

Widząc, że w wozie nie ma już kapłanki, z kozła zszedł Sigismund. Zaczął on napierać na jednego ze zbirów, próbował go przejść, by ratować swoją panią, jednak na razie mu się to nie udawało.

Wołodia poczuł się jeszcze pewniej, uniknął potężnego ciosu wymierzonego w niego i zaraz w odwecie wykonał taki sam. Młot uderzył w czaszkę przeciwnika z takim impetem, że całe ciało odleciało w stronę wozu. To co kiedyś było głową zbira, teraz przypominało tylko zmiażdżoną miazgę. Z pewnością nawet kochani rodzice, go w takim stanie nie rozpoznają. Nie dało się ukryć tego zajścia przed kapłanką, martwe ciało leżało bardzo blisko niej.

- Zabije ją! Podejdźcie, to zabije ją!- zaczął krzyczeć porywacz trzymający Julienie – Jeden kur…- W tym momencie w jego ramieniu utkwiły strzała i bełt. Strzelcy w końcu naładowali swe bronie i nie zważając na ryzyko, zdobyli się na oddanie strzału. Alexander i Saraid musieli niezwykle wierzyć w swoje umiejętności. Jak widać słusznie, dzięki nim, korzystając z osłabionego uchwytu wyrwała się Julienie. Szybko pobiegła w stronę Wołodii, chowając się za jego plecami.

Sytuacja zrobiła się dużo lepsza, jednak za Aliquamem nadciągał opryszek, który już go przed momentem zranił. Po ciosie w bebechy nie ruszał się zbyt szybko, ale był już coraz bliżej. Krasnoludzki ochroniarz, jednak bardzo dobrze to przeczuwał. Uderzenie z półobrotu i rozbójnik znów usłyszał trzask miażdżonych kości, tym razem ramienia.


*** Eryk ***

Eryk zaatakował odważnie, potężnie, morderczo, bez myślenia o ewentualnej obronie. Potężny zamach w czerep oprycha … nie trafił … tamten zszedł z linii ciosu, wykonując lekki przykuc … by zaraz po tym wymierzyć cios w nogę Weissa. Jego krótki miecz bardzo głęboko wszedł w nogę akolity. Ból był ogromny, na razie jednak niwelowała go jednak adrenalina. Eryk wciąż nacierał, jednak rannemu z wielką trudnością przychodziło zadawanie celnym uderzeń. Tym razem już nie zapominał o parowaniu ciosów.


*** Wujcio ***

Tak, Anzelm czuł nawoływania. Musiał działać szybko, nie mógł pozwolić, by jego dziatki były u kogoś innego. Co to to nie! Rzucił się do szaleńczego ataku, a na dodatek pomógł mu Ignatz oślepiając na moment wroga. W gruncie rzeczy to Anzelm machał mieczem tak samo na oślep jak i jego przeciwnik. Ale atakował jednak skuteczniej. Kolejna krew pojawiła się na ramieniu zakapiora. Ale przy takiej walce obaj uczestnicy musieli uzyskać jakieś pamiątki z niej. Również Anzelm uzyskał w odwecie jedną, niemalże w tym samym miejscu co tamten. Krew polała się po ramieniu. Zbój jednak nie miał zamiaru dalej kontynuować tego pojedynku. Widząc, że nadarza się okazja, rzucił miecz tarczę, czym prędzej rzucając się do ucieczki.


*** Khaldin ***

Khaldin popędził przed siebie. Rezygnował z walki. Fakt, po jaką cholerę narażać się dla garści złotych koron, szczególnie, że nawet ich nie otrzymał. Co mu da taki pojedynek, czy warto za jakąś kobitkę krew przelewać. Na pewno są inni bardzie warci tego.

Gdy stracił się z pola widzenia, zaraz za wozem zakręcił. Miał zamiar go obiec. Zauważył jednak , że wóz drabów również się ruszył. Woźnica też spostrzegł khazada i najwidoczniej obrał go za cel. Ruszyli naprzeciw siebie w pełnym biegu. Wóz zaprzęgnięty w dwa konie i tarczownik dzierżący w jednym ręku tarczę, a drugim topór. Khaldin jakby w ogóle się nie obawiał tego starcia, pędził co sił … a wóz na niego. Chwilę przed zderzeniem uskoczył, przyklejając się do pojazdu obok. Próbował jeszcze zaciąć konia, ale minimalnie chybił.

Oprych na wozie wyraźnie zrezygnował z dalszej potyczki, chyba uznał, że nie mają szans porwać kapłanki. Począł więc odjeżdżać z placu, nie zważając zupełnie na resztę.

Khaldin wybiegł natomiast z drugiej strony. Ruszył by dołączyć do walki, jednak spostrzegł, że chyba powoli dobiega ona ku końcowi. No ale jak dobrze pójdzie to parę chłopków mógłby jeszcze pokroić.


=== plan sytuacyjny ===


 

Ostatnio edytowane przez AJT : 09-02-2012 o 16:31.
AJT jest offline