Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2012, 16:40   #32
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert był z siebie bardzo zadowolony. 100 koron na czterech? Przecież za to to można żyć przez... ponad rok i to na poziomie mieszczanina. Nie wiedział, czy Konrad miał tyle pieniędzy, że stać go na taką kwotę, czy na prawdę ta skrzynia jest aż taka ważna. Tym problemem zajmą się później. Albert po rozmowie udał się do swojego pokoju i po odmówieniu modlitw wieczornych i podziękowaniu za dar życia, po starciu z demonem, poszedł spać.

* * *


W trakcie ich podróży Albert zauważył, że zapomnieli zapytać o jedną z ważnieszych rzeczy. Konrad wiedział, że w mieścinie do której podróżują jest jakiś kult. Tylko jaki? To odgrywało przecież kluczową rolę w ich poszukiwaniach. Siedząc na przodzie wozu wraz z Knutem rozmyślał. W końcu popatrzył na woźnicę i zapytał:
- Miałeś kiedyś do czynienia z kultystami oprócz tego ostatnio?
- E-e - Knut pokręcił głową - U nas to takich nie ma.
- Są, są tylko pewnie nawet o nich nie wiesz. Ja się na tych kultach znam. Wiele opowieści słyszałem i od kapłanów, od łowców czarownic, a od szalonych proroków to jeszcze więcej, ale to trzeba ostrożnie, bo nie jest to pewne źródło.
- No może i są - zmartwił się Knut. - A u nas we Stirlandzie są trupy co chodzą. No wstają z grobów, rozumiesz to? Hmm... Ty, a dobrze się na tych kultach znasz?
- Może nie jestem w tej kwestii jakimś specem, ale po prostu... zwiedziłem pół świata. W Kislevie byłem, a tam kultystów jak mrówków. A popatrz na przykład. W Strilandzie to martwi z grobów wstają. A takiego nieboszczyka to nie jest łatwo zbudzić. Przecie jemu w ziemii tam wygodnie i dobrze. Może nieco zimno. Kiedyś się przekonamy. To tylko jakiś plugawy mag może takiego ze snu wyrywać. A jak mag to często i chaos.
- Tak i u nas gadają - że czarnoksięstwo zanieczyszcza ziemię, zsyła spaczenie i niepokoi zmarłych w grobach. A powiedz mi o tych kultach. No bo słyszałem, że są różne bogi chaosu: jedne od walki, inne od czarowania, jeszcze inne od dupczenia. I ja rozumiem chyba, jak można pójść za takim bogiem, co ci daje siłę w boju, czarnoksięską potęgę, albo chuci zaspokojenie. Ale ci, co my ich w Taugenbergu zabili - oni byli wyznawcami Nurgla, boga od zgnilizny. No i powiedz mi, jaki człowiek idzie za bogiem, co mu obiecuje ino gnicie i gnojowicę? - wyraźnie strapiony tym problemem żołnierz rozgadał się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Kiedyś kiedyś siedząc w Bechafen chyba tak słyszałem jak jeden z łowców czarownic prawił kazanie na placu. To mówił właśnie o Nurglu tak, że jak człowiek jest chory i już widzi, że jego ciało się rozkłada gnije i tak dalej. To Nurlge mu próbuje wmówić, że to jest dar. Rozumiesz? Popatrz jakim trzeba być popieprzonym, żeby chorobę potraktować jak dar. I co najlepsze. Nurgle jest czasem porównywany do ojca. Więc jak to ojciec, on często swoje dzieci karmi swoimi darami. Tak to się właśnie dzieje, że zarazy się roznoszą. Tak mówił łowca. Ja jeno jego słowa powtarzam. Co do innych bógów, to podobnie, obiecają, obiecają i w praktyce człowiek głupa dostaje. Tam samo jak niektórzy magnaci... obiecają chłopom do dobrego, a później ich wykorzystują tylko. - powiedział Albert od czasu do czasu kiwając głową i gestykulując rękoma.
- Tak se myślę... Chodź, zabijmy ich wszystkich.
- Wytropimy i ubijemy ścierwa!
- powiedział Albert wyciągając do Knuta rękę. Uścisnęli sobie dłonie i mocno potrząsnęli.

* * *

Udali się do zajazdu. Tam zjedli i popili. Dziwny przybłęda, który się do nich przyczepił nie wzbudził zaufania Lynre'go. Na wozie z nimi podczas gdy rozmawiali o zleceniu, potyczce z chaosem, Zakapturzonych... Nie, to nie był dobry pomysł, jednak odmowa Mordrina... no cóż... po prostu krasnolud.

Do karczmy weszli Zebi i Mel. Albert ostrzeżony przez Mordrina (bo włóczykij siedział tyłem do drzwi), wstał i poszedł po kolejne kufle piwa. Stał przed szynkwasem i czekał aż oberżysta poda pienisty trunek. Odwrócił się słysząc odgłosy zamieszania. Nie miał zamiaru się wtrącać. Wrócił i jak gdyby nigdy nic położył piwo na stoliku.
Powiedział do Zebedeusza:
-Wybacz, ale zająłeś moje miejsce. - uśmiechnął się po czym, wyszczerzył zęby i wziął krzesło z innego stolika.
- Żartuję. - dodał siadając i mocząc usta w chmielowej zupie.
 
Aeshadiv jest offline