Knut obserwował zajście znad michy z ciepłą kaszą. Nie mieszał się, bo przecież wszyscy świetnie sobie bez niego radzili. Lepiej wszak, by pobluzgali i dali se po pyskach, niżby mieli chować urazę niczym jadowity sztylet za plecami. Poza tym wciąż rozmyślał nad niedawną rozmową z Albertem. Nad słowami o złych bogach i nad przymierzem, by ich tępić. - Oj, bo to student jest. Co no wie o życiu? - skomentował uwagę Detlefa.
Mimo tego nie zamierzał przeszkadzać w obecności Zebedeusza i Melissandry. Wrócił do posiłku, a gdy miska była już pusta, rzekł: - Pójdę konika napoję i zara jedziemy.
Po czym udał się do stajni, przygotować konia i wóz.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |