Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2012, 21:22   #68
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Evelyn z zapałem ostukiwała ścianę kawałek po kawałku. Biegające w ciemnym pomieszczeniu rączki przestały zwracać jej uwagę i to był jej błąd. Jej duży błąd. Może wcześniej zauważyłaby co się dzieje, może zdążyłaby zareagować, uciec. Niestety kiedy do jej uszu dotarł huk walącego się regału, próbowała odskoczyć w tył, jednak i to jej się nie udało. Kiedy poczuła że się pośliznęła wiedziała już, że nie zdoła uciec. Ból jaki szarpnął jej ciałem kiedy regał upadł na jej nogi łamiąc je wyrwał z jej ust okrzyk bólu. Zacisnęła zęby by zwalczyć rozchodzący się po jej cele ból, jednak widok zbliżających się w jej stronę rąk wyrwał z jej ust kolejny okrzyk:
- Viiiiiiltis!!!
Viltis zamarł ze zdziwieniem obserwując, jak regały padają jeden po drugim niby kostki domina. Początkowo wyszczerzył zęby - z rozbawienia. Nie na długo. Poczuł szarpnięcie i już wiedział, że są problemy. Evelyn jakimś cudem nie zwróciła uwagi na łoskot padających szaf i dała się przygnieść. Dłonie, do tej pory trzymające się z dala od jego paszczy nagle porzuciły ostrożność i wszystkie ruszyły w jednym kierunku. Ku uwięzionej Evelyn. Nie przepuścił takiej okazji. Niemalże odruchowo kłapnął parę razy zębami pochwytując i miażdżąc kilka z nich. Nie było jednak możliwości by udało mu się to z wszystkimi i potężnym susem skoczył w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą była Evelyn. Szarpnął regał. Raz, później kolejny zapierając się ze wszystkich sił nogami.

Czarnowłosa starała się nie krzyczeć z bólu kiedy Viltis poruszał regałem, jednak było to trudne, ból był nie do zniesienia. Zaciskała więc zęby i starała się wyciągnąć przygniecione nogi. Jednak widok zbliżających się w jej stronę nieumarłych rąk, odciągnął jej uwagę od bólu. Zbliżało się bowiem większe niebezpieczeństwo i większy ból.
Tarnus dobiegł z drugiej strony, jego miecz szybkim świstem przeciął, pierwszą z łapek która za bardzo się zbliżyła do Evelyn. Rycerz stanął pomiędzy Evelyn, nadchodzącymi nieumarłymi.
- Nie ma co jej wyciągać i tak nie odpełźnie. Musimy najpierw z zagrożeniem się uporać.

Dziewczyna zacisnęła zęby ponownie nie tylko z bólu, tym razem również by nie odpowiedzieć na to co rzekł rycerz. Zebrała się w sobie i przywołała na pomoc do walki ze zbliżającymi się morderczymi łapami trzy psy. Pojawiały się jeden po drugim z warkotem wzbierającym w gardle.


Przyzwane zwierzęta rzuciły się do ataku na najbliższe im łapki, i zgniotły je w swych paszczach, zmuszając wszystkie nieumarłe stwory do rozproszenia się na boki. Od frontu bowiem nie mogły dopaść Evelyn.
Czarnowłosa ponownie skupiła się na tym by spróbować wydostać nogi spod przygniatającego ją regału. Przed nią stał Tarnus, obok czuwał Viltis, a jeszcze w pogotowiu czuwały przywołane psy. Wolała, więc wydostać się spod przygniatającego ją ciężaru by podjąć dalszą walkę z natrętnymi łapami. Wiedziała, że nie uda jej się z nimi nigdzie dalej odpełznąć i bez słów, które wypowiedział mężczyzna, jednak mimo wszystko wolała by nic je nie przygniatało.
Jednakże... nie udało się. Ciężar nadal przygniatał nogi dziewczyny, a wszelkie próby poruszenia się wywoływały dojmujący ból. Viltis zaprzestał daremnych prób uniesienia ciężkiego regału i skierował pysk ku znienawidzonemu wrogowi, jakim były osaczające ich dłonie.
Nie było sensu dalej szarpać się z szafą. Pomimo jego wysiłków ledwie drgnęła, co i tak zostało okupione jękiem Evelyn. Poza tym... potrzebował teraz rąk do czegoś innego. Poucinane łapy krążyły dookoła nich wielką chmarą i co rusz któraś z nich próbowała dopaść uwięzionej kobiety. Viltis żałował że nie ma pod ręką jakiejś wielkiej miotły, którą mógłby te śmiecie wymieść z pomieszczenia - najlepiej do jakiegoś pieca.
- Musisz poczekać - powiedział do Evelyn i z impetem rozdeptał najbliższą łapkę.
Psy zapolowały, lecz... jedynie jednemu udało się capnąć zwinne łapy. Nieumarli nauczyli się w mig unikać obrońców Evelyn.
Tarnus zaś swym ciałem osłaniał przyzywczkę, nie pozwalając by którakolwiek łapka zagroziła jej.

Evelyn rozejrzała się wokoło i przygryzając wargi by nie syknąć z bólu, sięgnęła ręką po swój powracający sztylet. Wyciągnęła broń, rozejrzawszy się wzięła zamach i celując z uwagą cisnęła nim w stronę zagrażających jej dłoni. Rzucony oręż rozpłatał zbliżającą się do dziewczyny dłoń i powrócił do niej, pokryty na ostrzu ropą sączącą się z tych odrażających kikutów.
- Fuuuuuuuuuj - wzdrygnęła się z obrzydzeniem przyzywaczka, rozglądając się o co wytrzeć zapaskudzone ostrze. Kusiło ją by to zrobić o nogawkę spodni stojącego nad nią mężczyzny, ale udało jej się powstrzymać ten odruch.

Sytuacja wydawała się w miarę ustabilizowana. Łapki nie były w stanie przedostać się przez kordon stworzony z przywołanych psów, Viltisa i Tarnusa. Jednak to było za mało. Viltis niepokoił się o Evelyn, która w widoczny sposób ucierpiała od uderzenia szafą. Trzeba było koniecznie rozwiązać tą sytuację patową. Drgnął gdy tuż przy nim przeleciało stalowe ostrze sztyletu i zaraz ucieszył się. Mieli jednak tajną broń! w ten sposób jedna po drugiej będzie można wykosić wszystkie łapki.
Czarnowłosa, zaś porzuciła plany czyszczenia sztyletu, ponownie się rozejrzała i kolejny raz broń poszybowała w stronę nieumarłych. Tuż za sztyletem poleciał jej okrzyk, nie udało jej się go stłumić, ruch ciała sprawił, że ból połamanych nóg ponownie szarpnął jej ciało przypominając o zranieniach. Zacisnęła na chwilę oczy starając się nad nim zapanować, nie czas był bowiem teraz by się nad sobą użalać.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 09-02-2012 o 21:34. Powód: poprawka literówek :)
Vantro jest offline