Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2012, 22:24   #55
Eleywan
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
Archanioł włóczył się tam i z powrotem w poszukiwaniu kryjówki Barutza.
Dochodząc do wzgórza, na skraju lasu, w którym mieszkał nekromanta, anioł minął się z Galienne. Była... zła. Szybki, niemal agresywny krok, mina oraz wyminięcie Gabriela wyraźnie o tym świadczyły. Skierowała się do miasta. Anioł wszedł do środka, a wielkie, nieumarłe ramię, przymocowane na stałe do kamiennej ściany, zamknęło metrową szczelinę, służącą za drzwi. Kryjówka była nawet przytualna. Tylko brakło okien, ale białe, podchodzące pod delikatną żółć, jaśniejące kryształy nadawały świetlistości drewnianemu wnętrzu. Wszystko opierało się na kołach. Chyba tylko w rogach były jakiekolwiek kąty. Drzwi między pomieszczeniami i stół były eliptyczne. Barutz właśnie przy nim siedział, stukając nerwowo palcami po blacie, w irytującym rytmie. Też był wściekły, ale na anioła patrzał pytająco.
-Chciałem tylko.....-Uśmiechnął się.-Nieważne.
-Burza w związku?-Zapytał unosząc jedną brew do góry, siadając na wolnym krześle.
- Od lat nie jesteśmy parą - warknął Barutz - Arghhh... - ukrył wściekły grymas w dłoni - Wybacz. To jest znacznie bardziej upierdliwe niż się spodziewałem. To nie jest żaden przymus. Nic mnie nie namawia do okazywania złości. Po prostu ja się zmieniłem. Ja CHCĘ okazywać wściekłość i wypominać ludziom krzywdy, by doszło do awantury. Kłótnie, konfrontacje, podnoszenie głosu, każdy objaw wściekłości... sprawia mi przyjemność i nie widzę w tym nic złego. Jak alkocholik mówiący sobie “to tylko jeden kieliszek, przecież świat się nie zawali jak go opróżnię”... Właśnie urządziłem jej awanturę o to, że nie uciekła ze mną, miomo że wczoraj nie widziałem w tym nic dziwnego i było logiczne, że zostawiła wariata który podniósł rękę na cały krąg. Z resztą to wciąż jest logiczne... ale nie przeszkadzało mi to, a teraz jestem zły jak jasna cholera, ale sam na siebie, a jeszcze bardziej mnie wkurza to, że nie wiem czy to dla tego, że powinienem czy może przez tą wiedźmę...
-To pewne, iż to przez zjawę, Przyjacielu. Gdyby była to Twoja własna potrzeba okazywałbyś tę uczucia znacznie wcześniej.-Oparł się wygodnie ręcę zakładając na siebie.
-Hm...Można stworzyć pewien medialon... medalion który zakładano na silnie opętanych przez demony znacznie łagodził wpływy, dusz.-Powiedział pełnym powagi głosem.
- Nie potrzebuję pomocy!... Źle... Jeszcze raz. Jeśli uważasz, że to może pomóc to bardzo chętnie spróbuję, ale to chyba później. Aktualnie mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż moje upośledzenie społeczne, nie?
-Hm...Jest też metoda znacznie łatwiejsza ale też niebezpieczniejsza. Pieczęć....-Archanioł powiedział dość niespokojnie.
- W ogóle jest możliwe by mi pomóc? Żadna magia, którą znam, nie jest w stanie rozpoznać który kawałek duszy od zawsze był mój, a który dopiero od niedawna. Przypominam, ten gniew jest teraz częścią mnie tak samo jak, od zawsze, był częścią mnie mój niezawodny uśmiech. Gdyby to było łatwe to sam bym opracował jakąś runę.
-Wiesz chyba dobrze o tym, że mojej magii twoje reguły się nie tyczą?-Zapytał z sztuczną ciekawością.
- Wiem. Granice są inne. Ale wciąż wydaje mi się to abstrakcyjne. Opowiedz o tej pieczęci.
-Reguły! Ograniczenia wymyślone przez ludzi. Nie wiecie nawet jakie wasze zdolności przekrzaczają daleko poza te granice.-Powiedział Archanioł lekko wzburzony.
-Pieczęć podobnie jak Medalion zakładano by niwelować negatywne wpływy złych duchów na opętanych. To dość podobna sytuacja, tak jak u ciebie więcej niż jedna dusza okupuje dane ciało. Ty masz o tyle gorzej, iż Twoja dusza się poniekąd zlała z duchem wiedźmy. W każdym bądź razie, pieczęć działa tak, iż zakładający ją definiuje czyja świadomość jest to ‘prawowitą’ i tylko ona ma panowanie nad ciałem.-Tłumaczył bardzo cierpliwym głosem.
- Nie wiem czy dobrze myślę. Jeśli mamy jedena taca, w domśle - ciało. I dwie szkalnki z wodą - w domyśle dusze, z czym jedna to zły duch. W momencie wzburzenia ciecze wylewają się z obu szklanek spadając na tacę i wywierając na niej jakiś efekt. Jeśli dobrze rozumiem, to ta pieczęć przykrywa nieporządaną szklankę tak aby się nie wylało z niej... Ale porypany przykład - zaśmiał się nekromanta- Nie ważne. Mam rację?
-Można rzecz w ten sposób.
-Swoją drogą naprawde dziwna metafora.-Dopowiedział.
- No... czasem tak mam. Sęk w tym, że w moim wypadku, przecież, szklanki się połączyły i woda się wymieszała. Przy normalnym opętaniu tak się nie dzieje...
-Dlatego mówię, że to ryzykowne. Będzie to próba pionierska.-Rzekł smutno.
- Czyli spróbujemy określić która część mojej duszy jest niepożądana i ją zablokować?
-Teoretycznie to powiniśmy zrobić, jednak nie jestem w stanie przewidzieć jaki to będzie miało przebieg.
- Rany... to zupełnie nie zagadnienie nekromancji. Tu, niestety, musiałbym zdać się na ciebie. Mogę robić za pomocnika, ale ty byś grał pierwsze skrzypce. Jakie są możliwe konsekwencje?
-Opętanie, paraliź... nie jestem w stanie przewidzieć. Gdyby nie gonił nas czas nawet bym Tobie tego nie proponował.
- Daj mi chwilkę. Muszę pomyśleć. Dobra, starczy. Olać to. Jestem upośledzony społecznie (swoją drogą podoba mi się brzemienie tego stwierdzenia), ale to mi nie przeszkadza w walce. Nie bedzie to miało wpływu na moje zdolności bitewne i nie zaszkodzi... w kazym razie, póki będę miał przeciwników na których będę mógł to ukierunkować. Galienne może się obrazić, nic dziwnego, z resztą... będę musiał ja przeprosić. Ale to profesjonalistka. Skoro nie miała do mnie żalu za uciętą rękę to o słowach też zapomni, gdy przyjdzie do walki. Ty masz anielską cierpliwość, Aerithe też powinna to znieść. Nie wiem jak z naszym ognistym przyjacielem... Ale nie sądzę aby był aż tak porywczy. Ryzyko znacznie przewyższa profity.
-Może i masz rację w każdym bądź razie to Twoja decyzja. Powinniśmy ustalić jakiś plan. Ile potrzebujesz czasu nim ruszymy w paszcze lwa?
- Wyśpię się i jestem gotowy. Masz już plan?
-Potrzebuje poradzić się was wszystkich... Ale zamysł mam. Nie masz nic przeciwko aby zrobić tu małe spotkanie?
- Nie. Choć wolałbym abyście byli dyskretni. Jednak w definicji kryjówki, zamyka się fakt, że niepowołani o niej nie wiedzą. A jesteśmy dość blisko Darkshire.
-Mówię o tych na których ręce powierzasz swe życie i o przyszłym królu-Rzekł
Barutz zmarszczył brwi
- Czyli Aerithe, Sav, Ty i król. Mi chodziło o to aby nikt z miasteczka nie zobaczył, że idziecie razem w tę stronę.
-Spokojnie.-Powiedział, wstał elegancko i wyszedł.


Azrael ponownie był na wzgórzu gdzie ostatnio widział Sav’a miał nadzieję, iż spotka go tam.
Mag nadal był na tym wzgórzu. Przynajmniej ciałem, bo jego myśli były w zupełnie innym miejscu. Jednak, gdy pojawił się anioł, jakby obudził się z tego “transu”.
- Czy nie możesz normalnie tutaj przyjść, tylko musisz się tak nagle pojawiać? - zapytał od razu i zaśmiał się.
-Wygląda na to że nie, musimy ruszać.-Nie przebierając w słowach zaczął powoli schodzić ze wzgórza.
Sav wstał powoli i ruszył za aniołem, nie pytając o nic.

Archanioł zatrzymał się mniej więcej w miejscu gdzie się teleportowali, byli już tam obecni król i Aerithe.
-Teraz musimy poruszać się tak aby nikt nas nie zauważył. Pytania?- Elfka oraz następca tronu pokręcili głowami.
- Może, gdzie w ogóle idziemy? Chyba nie jesteśmy jeszcze na terenie wroga, aby nikt nie mógł nas zobaczyć - odparł po chwili zastanowienia.
-Nie, ale niedobrze by było gdyby ktoś niepowołany odkrył to miejsce do którego zmierzamy.- Gabryjel obrócił się na pięcie i ruszył przez las, a w ślad za nim Wampirzyca i chłopiec.
Seraf stał przy dość nietypowych drzawiach, szczeline do jamy otwierało nieruchome ramię. Gestem wskazał aby weszli do środka.
-Niepodoba mi się to...-Szepneła Aerithe, lekko westchneła i weszła do kryjówki trzymając przerażonego nastolatka za ręke.
Sav szedł na samym końcu, trzymając się blisko pozostałych. O nic już nie pytał i bez słowa wszedł do tej całej kryjówki.

Barutz czekał w środku.
- Rozgoście się - zaprosił - Wybaczcie, ale nigdy nie planowałem przyjmować takiej liczby ludzi, więc te słowa są, niejako puste, skoro nawet krzeseł brakuje. A teraz do rzeczy. Mówiłeś, że masz bazę planu. Jaka ona jest?
Anioł nieśmiało skinął głową opierając się o ścianę.
-A Gilliene?-Zapytał nagle sobie o niej przypominając.
- Było ustalone, że nie będzie brała udziału w planowaniu... - stwierdził, zimno, Barutz. - Mam z nią połączenie telepatyczne. Mogę jej łatwo zadać pytanie.
-Rozumiem, więc można zaczynać.-Westchnął.
-Plan jest taki, że ja z Aerithe zrobimy zamieszanie w londynie, dość poważne. Wy w tym czasie zakradniecie się do kryjówki Nocturnów aby zwinąć kryształ. Król pozostanie w tej krójówce.
Możecie zapytać czemu akurat ja z Aerithe. Łączy nas pewien pakt, a w zasadzie ją i poprzedniego Gabryjela który pozwala władać nawet potężniejszą niż moja. A dlaczego Londyn? Bo to jedna wielka brama piekieł tam rozpocznie się przywoływanie. Podejrzewał, iż w momęcie wybijania nekromantów z bazy Twojego kochanego kręgu będa tu się teleportować coraz
poważniejsze siły, to będzie wasza szansa. Wprawdzie to jak misja samobójcza dla obu grup....
- Chwila... że planem jest szarża? Tak po prostu? - zapytał Barutz, nie dp końca dowierzając
-Oczywiście, że nie podałem zarys. Wszystko musi być dobrze zgrane w czasie, wszystko przemyślane, a przedewszystkim cieższą część planu stanowi wasza akcja, potrzebujemy Twoje pomocy i Gillienne.
- Potrzebujemy planu. Zna się ktoś na iluzjach? Szukanie kartki papieru i jakiegoś węgielka może mi zająć chwilę...
Azrael wyszeptał kilka słow i przed barutzem pojawiła się kartka i parę węgielków.
-Proszę.
- Dobra. Więc Szary Pałac na jednej z wysp na północnym zachodzie Albionu. Jest dosyć wyalienowany. Dostać się można tylko drogą morską, nie licząc niekonwencjonalnych metod. Jest jeden porcik, dwie plaże i jedna rzeka spływająca z wyspy. Pnie się ona dosyć stromo w górę, a Pałac jest na jej samym środku. Ma formę fortecy, chronionej magicznym polem. Trzeba będzie wykorzystać kilka potężnych run aby nas nie wykryli na wejściu. Wynajmują Czerwone Kły. Są to najemnicy, zajmujący się ochorną nekromantów. Patrole, warty, przeganianie nieproszonych gości. Oni się tym zajmują. Raczej łatwo będzie ich wykiwać. Gorzej z nieumarłymi wartownikami. - Nekromanta cały czas rysował na kartce, na jednej połowieszkicując wsypę, a na drugiej sam pałac i okolice- Wbrew temu co może się wydawać oni wcale nie są wszechobecni. Konserwacja oczu jest niezwykle upierdliwa. Chwileczkę. - zamknął oczy i się zamyślił na pół minuty - Dobra, są porozstawiani w tych miejscach. - zaznaczył kilkanaście krzyżyków. - Dziwne, niemal nie zmienili ich od mojej ucieczki. Cóż. Nie będę narzekał. Dobra Galienne.. znaczy... - poprawił się i zamknął oczy posyłając pytanie niewerbalnie. - Dziewczyna twierdzi, że zamknęli całe skrzydło przez które uciekłem. Ciekawe. Mój golem był bardzo potężny. Może pouszkadzali konstrukcje podczas walki z nim. Tak czy siak bym to sprawdził, ale jeszcze przed akcją. To może być najlepsza droga. Jeśli chcesz odwrócić uwagę musisz mieć cel. Po prostu pójść walczyć będzie średnio. Domyślą się, że coś kombinujemy. Możemy ich przekonać, że sądzimy, że mają kryształ w Londynie, albo pstro albo wzo. Skoro mamy czas, to bym wyruszył znaleźć Daricię. Na pewno się przyda. Proponowałbym też, Aerithe, byś ochotników poprzemieniała... Potem mógłbym przygotować rytuał który by nas wyniósł do rangi wyższych wampirów. Ale tu już to zależy od tego jak wiele jesteś w stanie, Azraelu, stworzyć. Z taką kompanią, zebranie komponentów to kwestia czterech miesięcy. Dwóch jeśli się podzielimy na grupy. Nie liczę tu Tworzenia, bo nie wiem jak ono działa... - przerwał czekając na reakcję archanioła i, przede wszystkim, wampirzycy
Aerithe nerwowo spojrzała na Azraela, ten wzruszył tylko ramionami.
-To Twoja decyzja.-Rzekł spokojnie.
-Ja... To dla mnie bardzo trudne złamałam przysięge przemieniając tego przeklętego niewdzięcznego półbożka i to był błąd, być może któreś z was było by godne jednak to trudna decyzja.-Stwierdziła.
- Wiesz... bitwa która nas czeka będzie znacznie trudniejsza. Ja już poświęciłem swój spokój, przy czym niezwykła dosłowność, nadaje temu stwierdzeniu znacznie większy dramatyzm, niż gdy normalnie się używa takiego stwierdzenia. Każde, chćby najdrobniejsze, ułatwienie jest na wagę złota. A jako, że od niedawna mogę robić za wojownika...
-Akurat z tobą może być bardzo ciężko, jako iż masz ducha.... źle... Demona to odpowiednie słowo.
- Zwykła Wiedźma - poprawił, wbijając się między słowa, ale dał jej kontynuować
-Nie wiem czy będe wstanie zapanować nad Twą żądzą krwi. Bo widzisz przemiana to nie taka prosta sprawa.-Stwierdziła.-Rozumiem, co zrobiłeś aby poświęcić się dla naszej misji, jednak sądze, że bardziej przyda Ci się trening walki mieczem, niż kolejna modyfikacja Twej duszy.
- Jedno nie wyklucza drugiego. Wiem na czym polega zmiana w wampira. Jest to bardzo ważny punkt na ścieżce nekromancji. Bardzo rzadko osiągany, ale jednak studiujemy to. Trening walki, jak najbardziej, jeśli będzie czas. Ale równolegle możemy też to zrobić. Szansa, że przeżyjemy tę szarżę i tak jet niewielka. Oczywiście. Mogę postawić (i zrobię to) na sobie runy które nadadzą mi znacznie większą siłę, ale to się kumuluje. Mógłbym opracować rytuał który by cię wspomógł podczas tej walk. Dobra, znasz moje możliwości i zdecydowanie lepiej znasz się na wampiryzmie. Zastanów się czy da się to przeprowadzić w miarę bezpiecznie, jeśli nie to trudno. Zdam się na twoją opinię, choć bardzo by to pomogło.
-W zasadzie... przemiana w pomniejszego wampira raczej nie sprawi problemów, odpowiednimi zaklęciami można nawet zachamować głód, jednak z tego co zrozumiałam mierzymy w przemiane w wyższego i to właśnie to jest kłopotliwe.
- Każde wzmocnienie jest przydatne. Może dałoby się połączyć rytuał z tradycyjną metodą. Albo byśmy poświęcili na to więcej czasu i bym popijał rozrzedzoną krew. Przemiana w wyższego za pomocą rytuału nie daje takiej mocy, ale też nie występuje pokusa. Gdybym miał tak z tydzień, albo znacznie mniej gdyby nasze piękne panie mi pomogły, to pewnie bym opracował coś połączy profity obu metod.
-Tak, tak słyszałam o tych “waszych metodach” ale to tylko będzie ułamek prawdziwej mocyj, jednak sposób bezpieczniejszy, może to i metoda-Powiedziała.
- Spróbuj narysować stokrotkę nie mając żółtej kredki - wzruszył ramionami nekromanta - Rytuał jest wciąż udoskonalany. W ciągu ostatnich czterech pokoleń prawie podwoiliśmy jego skuteczność. Zobaczysz, że za dziesięć, dwadzieścia, będzie jużgotowy. Nie ważne. Aż szkoda, że nie ma czasu byś nauczyła mnie magii krwi. To by była wspaniała magia, w połączeniu z nekromancją i runami...
-Tego się nie da niestety nauczyć, wybacz przyjacielu.-Wtrącił się Azrael
- Nie? Ona nie wiąże się z wywyższonym wampiryzmem?
-Tak, o tym właśnie mówię, i jest to opanowywane po pewnym czasie, to jest jakby zakodowane i uaktywnia się po znaczącym w życiu przeżyciu.-Tłumaczył.
-Moja uaktywniła się podczas walki z poprzednim Gabryjelem.-Dodała Aerithe
- Ciekawe. Tego krąg nie wie. Choć wątpię by dało się to jakoś sensownie wykorzystać.
-Kto wie, może i Tobie to pisane.-Westchnął anioł.-Wszak właśnie walczymy z przeznaczeniem.
- Ha! Nie pogardziłbym. Jeśli przeżyję tę eskapadę... Zapowiada się, że przewyższę Bartuca.
-Myślę, że już pora. Barutzie chodź. Musimy pogadać na osobności. -Archanioł skierował się do wyjścia. Nekromanta ruszył za nim, gdy już nikt ich nie widział ani nie słyszał, Seraf położył ręke na ramieniu mężczyzny i znaleźli się w innym wymiarze, otaczał ich tylko błękit.
-Mam pytanie. Nie zastanawiało Cię nigdy dlaczego, skoro przewodzę chórom Anielskim nie ściągnęłem ich na Ziemię i sam nie zrobiłem tego co robimy?
- Wychodzę z załozenia, że jest ku temu ważny powód, typu zakaz Tego Na Górze. Ale rzeczywiście ciekawi mnie to.
-Więc, co to się dzieje poniekąd ma się stać. Było spisane przez Jana Apostoła na wyspie Patmos, wiadomo w przenośniach. Ziemia miała stać się jednym wielkim polem bitwy Har-magedonem. Ludzie, Elfy i inne istoty miały zginąć w ciągu pół roku, by potem dostąpić zbawienia, lub też potępienia. Jednak owe poprzedzić miała wielka bitwa między moim wojskiem i lucyfera. Więc gdy dowiedzieliśmy się o planach twojego byłego mistrza, chciałem zacząć działać, jednak ten zgóry powiedział, iż za młody jestem i taka jest wola niebieska ludzie czynią za dużo zła by ingerować, trzeba nadać nowy porządek świata. Ja na to nie mogłem pozwolić- Gdy zakończył wypowiedź wziął wielki wdech
Nekromanta zmarszczył brwi
- Ratujesz nas wbrew woli tego z góry? Ciekawe. Wielki plus dla ciebie... dostałeś pozwolenie, czy to samowolka?
-Nie wbrew jego woli, ani nie z jego przyzwoleniem, to raczej moja własna decyzja, jednak wsparcia militarnego nie dostanę. Mimo mojej mocy, z racji mojego wieku nie mam posłuchu, więc działam sam... wróć z Wami.
- Rany... zero dyscypliny. Generałto generał, niezależnie od wieku. Tutaj ktoś kto odmówi wykonania rozkazu wyższego stopniem, nawet jeśli jest od niego dużo straszy, spotkał by się z bardzo przykrymi konsekwencjami. Mówisz mi to w jakimś celu? Czy taka ludzka potrzeba wygadania się? - zapytał uśmiechając się i akcentując przymiotnik
-I to i to. Chcę abyś wiedział, jeżeli zawiedziemy nic nas nie uratuje. Co do mojego posłuchu, wiesz że prawdopodobnie wyciągniecie wojska zostało by uznane jako bunt, drugi rozłam w niebie nie przejdzie.
 
Eleywan jest offline