Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2012, 22:25   #56
Eleywan
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
- Nigdy nie oczekiwałem, że coś nas uratuje jeśli damy ciała. Ale dzięki, że uprzedzasz.
-W zasadzie to nie wszystko ja nie jestem typowym Aniołem, mam ojca i mam matkę.... Jestem mieszańcem-Uśmiechnął się gorzko
Barutz podniósł opadniętą szczękę dłonią, rozmasował dolne pół twarzy i dopiero cokolwiek powiedział
-Łoł! Tego już się nie spodziewałem. Znaczy, że jesteś wywyższonym śmiertelnikiem?
-Nie do końca tak, moim ojcem był poprzedni Gabryjel, a matką starsza krwawa elfka, która Aerithe zwała siostrą, jednak to była jej mistrzyni, bez więzów krwi.-Powiedział
- Chwila... bo przestaję kumać. Skoro tak... coś takiego daje możliwość istnienia dwóch Gabryjelów na raz... Przecież nie na tym polega reinkarnacja.
-W momęcie moich narodzin mój ojciec zmarł, w ten sposób dusze się zlały coś jak z tobą i banshee jednak bardziej zawaansowane.
- Po co to było? Wiesz... jesteś w porządku, nic do ciebie nie mam i tak dalej, i tym podobne ALE... po co?
-Ta rozmowa?
- Nie. Jeśli rozumiem to oddałeś doświadczenie, poważanie, pozycję w hierarchi zyskując za to młodość, która chyba u was, nie ma takiego znaczenia.
-Mówiłem, wcześniej mamy oddzielne osobowości, tylko mam wspomnienia mojego ojca, i również mówiłem, że zmarł podczas walki zupełnie nie celowo. Moje istnienie to ewenement lub jak kto woli niewypał.
Barutz pomyślał przez chwilę
-A... już chyba rozumiem. Myślałem, że jego śmierć spowodowały twoje narodziny. Ciekawe. Nie sądziłem, że coś takiego jest możliwe.
-Ani ty, ani mój Ojciec.
- Cóż. Tak czy siak cieszę się, że tak się stało. Bez ciebie byśmy byli w czarnej dupie. Swoją drogą... co by się stało gdyby król nam wybuchł? Przecież wtedy nie byłoby kryształu...
-Tak, tylko wybuch zmiótł by Ziemię. Jest jeszcze jedna sprawa. Calibur, gdybym zmarł ty go dostaniesz. Wiesz, że będzie się z tym wiązać ogromna odpowiedzialność?+
Barutz znów spoważniał marszcząc brwi, już otworzył usta by zasugerowac oddanie go Aerithe, ale zmknął je. Anioł, na pewno, miał to przemyślane bardzo dokładnie i jedynie zchowałby się niesamowicie niewłaściwie
- Domyślam się. Ale nie znam jego możliwości... jeśli taka jest twoja decyzja to będzie to dla mnie zaszczytem, ale przydałby mi się trening ukierunkowny właśnie na niego, abym mógł go, w pełni, wykorzystać.
-Jeśli będzie nań czas to oczywiście, jakieś pytania czy możemy wracać?-Zapytał
- Jeśli ktoś cię zabije to ja będę daleko. Masz jakieś zaklęcie które przeniesie Calibura do mnie, czy jak to ma wygląda?
-W Caliburze zaklęty jest duch, będzie wiedział to kogo się przenieść. Heej! Ja przeżyje.-Uśmiechnął się.
-Tyle jeszcze pięknych kobiet do spotkania. No i Galienne nie jest niczego sobie-Dodał żartując
Jasne. Wszyscy przeżyją i będą żyć długo i szczęśliwie. Ale nekromancie i tak podobała się zmiana charakteru rozmowy.
- Masz u niej niezłe fory za przywrócenie ręki, ale chyba bardziej powinieneś zająć się Aerithe - zaśmiał się po swojemu
-Słyszałeś o czymś takim jak Harem-Zapytał
-Dwa kociaki i Anioł-Jednak po chwili zmienił wyraz twarzy.
-Żartuje to nie w moim typie.
- Łeee tam... dopuść te politycznie poprawne bzdury. KAŻDY facet byłby zadowolony z dwóch pięknych kobiet - zganił go szczerząc tylne zęby
-Pytanie który facet przeżył by narzekania obu.-Dodał śmiejąc się
- Hmmm... moje przygody z dwoma ograniczają się do sypialni i kuchni... nie było czasu na narzekanie... - stwierdziłw konsternacji - Ale rzeczywiście. Już chyba szarża na szary pałac jest mniej upierdliwa
-Ja to jestem jak ksiądz, całe życie w celibacie. Jednak... Trzeba będzie to zmienić/
- Mamy czas. Brama a być otwarta za trzy miesiące. Przez tydzień będę siedział zajmując się moim rytuałem. Będę potzrebował pomocy, ale przeciez Aerithe nie będzie siedziała cały czas u mnie, nie? - zapytał ze smutnym uśmiechem
-Tak, jednak z nią to dość upierdliwa sprawa. Mniejsza o to. Posłuchaj jest jeszcze jedna rzecz o której musisz wiedzieć-Zdjął bluzkę ukazując tatuaż błękitnego koloru na plecach nie różniący się zbytnio od tych które miał na całym cielie.
-To pieczęcie.- W środku był okrąg otoczony 10 łezkami.-Ma ich nałożonych dziesięć.
-Do tej pory użyłem koło 5 % mojego potencjału, z każdą zdejmowaną pieczęcią uzyskuje moc większą o 10 %, jednak moja magia bardzo negatywnie wpływa na otoczenie. Dam konkretny przykład, kiedyś któryś z Gabryjelów uwolnił 5 pieczęć na Syberie spadł Meteor.
-Wolałbym to ograniczać do minimum.
- Chłopie. Walczymy o cały świat. Nawet jeśli rozwalisz pół Anglii to nie będzie to takie straszne jak ewentualne konsekwencje. Więc się nie powstrzymuj. Przy odrobinie szczęścia, ten meteor spadnie na Szary Pałac i zabuje Nocturnalów.
-I was razem z nimi. Jednak masz rację.
-I ostatnia opcja która musimy przeduskutować. Gdybyśmy zawiedli, gdyby portal został otwarty. Czy pójdziesz ze mną do Otchłani by powstrzymać zagłade?-Zapytał szczerze.
- Z całą moją furią. Tam nie będę musiał powstrzymywać widma, co znacznie zwiększy moją skuteczność. Chłopie. Poświęciłem czystość i niezależność mojej własnej duszy. Myślisz, że życie jest dla mnie więcej warte niż ona?
-Myślę, że nie. Mam nadzieje, iż napiszą o nas chodź ballade.
- Jeśli się uda to na pewno. Jeśli nie, to nie będzie miał kto opiewać naszej haniebnej porażki. A na koniec zabiorę martwych diabłów i stworzę z nich ożywieńce o których będą pisać książki cztery następne pokolenia, hłe, hłe, hłe - zaśmiał się, jak czarny charakter, zacierając ręce.
-Myślę, że powstanie twój własny zakon.-Powiedział
- To by było ciekawe. Dobra, oni tam na nas czekają. Wracajmy już.
Nagle wszystko ściemniało i stali znów w tym samym miejscu, nekromancie mogło się nawet wydawać, iż nie mineła nawet sekunda bo tak rzeczywiście było. Wrócili do reszty towarzyszy.


-Co do ataku na Londyn. Jestem niemal całkowicie pewien, że gdy narobimy zamieszania to pojawi się tam Sataneal to znaczy, Benjamin opętany przez niego. Bo widzisz... On już dawno temu przysiągł, że mnie zgładzi. I podejrzewam, iż po londynie pozostanie jeden wielki krater po tej walce, on i pewnie ja również będe zmuszony do użycia innego stopnia mocy niżeli poprzednio.
- Dobra. Tylko będzie trzeba się postarać aby nie zauważyli, że nie ma mnie. Sava nie kojarzą, a Galienne mają za martwą. Co z królem? Zostawimy go tu?
- Nieważne, co zrobimy i tak czeka nas rozwałka na całego - powiedział, wtrącając się do rozmowy.
- Idealna okazja, aby to zrobić - dodał ciszej i uśmiechnął się pod nosem. Już doskonale wiedział, co zrobi.
-Wstępnie myślałem, że tu lub mogę go przemycić do portalu chwały....-Zamyślił się
- Twoja decyzja. Może zostać u mnie, jeśli uznasz to za najlepsze
-Może i tak będzie lepiej to mimo wszystko człowiek nie ma tam wstępu.-Stwierdził.
-Musicie również poćwiczyć walkę w grupie, synchronizacja. Póki co każde z was działało w pojedynke, zaczniemy za chwilę, jak tylko ustalimy z grubsza plan.
- Więc jak mówiłem, spróbowałbym tędy, ale trza to wcześniej sprawdzić. Jeśli potrafisz mógłbyś nas tam, po prostu, wteleportować. To by bardzo ułatwiło. Dasz jeszcze kartkę? Dzięki. Więc pałac ma mniej więcej, taki plan. Kryształ musza trzymać w skarbcu, lub osobistych komnatach Nocturnala. Przydałoby się jakieś zaklęcie które by go wykryło i poprowadziło do niego. Ja go nie opracuję na ślepo.
Aerithe gwałtownie uderzyła ręką w stół, jednak po chwili tego żałowała bo poczeła ją nerwowo pocierać.
-Magia Krwi! Potrzebujemy troche krwi Artura, a zaklęcie nie będzie problemem. Jest tylko taki problem, że z tego co rozumiem nie będzie mnie z wami, więc musimy napisać zwój.
- Pergaminy i atramenty mam w pracowni. Co sie tak patrzysz aniele? Przecie nie będę bazgrał planu na magicznym pergaminie. Zbyt upierdliwe jest ich wykonanie...
-Wystarczy sam Pergamin, zamiast atramentu posłuży krew. Królu nie masz nic przeciwko prawda?-Zapytała słodko.
-O-oczywiście, że nie. Nie boje się niczego!-Odpowiedział cały zaczerwieniony. Azrael nie wytrzymał i się roześmiał.
Barutza rozbawiła wiarakróla we własną odwagę, ale się powstrzymał. Przez chwilę go kusiło by przyzwać jakąś zmorę, ale znów się powstrzymał. Choć gdyby nadać jej wygląd samego Artura... nie. Bez żartów. Nekromanta skoczył schodami w dół i zaraz wrócił z pergaminem.
- Trzymaj - zawołał podrzucając zrulowany wampirzycy
Skineła głową dziękując.
-Podejdź tu.-Powiedziała do młodzieńca, ten ze strachem w oczach tak uczynił. Złapała delikatnie jego dłoń, a różowy rumieniec oblał jego twarz. Lekko uderzyła palcem w jedną z widocznych żył na przegubie.
-Władca krwi...-Wyszeptała, a cienka nić krwi zaczeła leniwie się snuć z dziurki o średnicy włosa, gdy już owa miała około pięciu stóp, rana natychmiast się zasklepiła. Wkoło srebrnych włosów wampirzycy tańczyły nicie krwi.
-Dziękuje, możesz odejść.
Rysowała na pergaminie różne dziwne symbole, jedne przypominające runy inne, mające prawie kształty zwierząt, po pietnastu minutach odetchneła lekko.
-Krwawy Pakt : Namierzanie.-Pergamin zaświecił się naczerwono by po chwili nabrać swojej matowej barwy.
-Gotowe.-Stwierdziła z uśmiechem.
- Doskonale. Potem nam opiszesz szczegóły jak zasięg, czy czas działania.
-Dobrze, teraz musimy sprawdzić skrzydło pałacu.-Stwierdził Anioł.
- Mówisz jakby był to spacer - zaśmiał się Barurtz - Liczba mnoga jest tu nieadekwatna. Zwiady najlepiej się sprawdzają solo.
-Mówię, tu o mnie i o Tobie, sam chyba tu nie wrócisz prawda?
- Mam zawsze Dysk...
-Nie mamy na to czasu.
- Chłopie. Mamy trzy miesiące. Nie spieszy się nam aż tak. Nie działajmy pochopnie. Teleportacja jest znacznie skuteczniejsza. Chyba masz rację, że tym razem lepiej pójśc razem. Ja nie potrafię się teleportować, a ty nie znasz okolicy. Ale wciąż apelują o cierpliwość.
-Wiem.. jednak mamy mnóstwo roboty, nie nauczycie się walczyć wspólnie w tydzień.
- To akurat będzie ciężkie. Najlepiej będzie pobawić się w partyzantkę. Skoro chcą otworzyć bramę w Londynie, to muszą tam przenieśc sporo aparatury. Z Szarego Pałacu, z Ziarnistych Wzgórz, Wichrowych Czubów i pewnie z kilku innych miejsc. Najlepiej się nauczymy podczas prostrzych walk, gdy się nastawimy na współpracę. Pozatym nie wiem, czy i tak nie będzie potrzeby się rozdzielić.
-Może masz racje, jednak kilka takowych starć się przyda.
- Zgodzę się. Choć nawet nie do końca wiem jak by miało to wyglądać, nie licząc rozglądania się na przeciwników towarzysza, aby wykorzystać też ich luki w obronie...
- Dużo pracy nas czeka. Oj dużo. Ja będę potrzebował trochę czasu na swoje sprawy. Ale chyba w czasie przerw jakoś sobie poradzę - ponownie wtrącił się do rozmowy.
- Najtrudniejsze chyba będzie przystosowanie mojej magii do tego, aby nie ranić was - dodał po chwili zastanowienia. Zawsze walczył sam. Coś czuł, że będzie musiał niezłe rzeczy wyczyniać z tym ogniem, aby nie zaszkodzić towarzyszom.
- Zawsze mogę cię wspomóc runami. Ja dzięki swoim - przerwał na chwilę wyciągając do niego otwartą dłoń i prezentując niewielkie runy, przświtujące spod skóry na kłykciach palców i wewątrz dłoni - potrafię nadać prostrzym zaklęciem precyzję skalpela.
- Jeśli będzie trzeba, to skorzystam z pomocy. Jednak wolę sobie radzić samemu. Wtedy wiem, że zrobię to najlepiej jak mogę - odparł po namyśle.
- Jak uważasz. Chociaż nie sądzę aby moja pomoc sprawiła, że będziesz się mnie starał. Nie ważne. Może chcielibyście bym postawił na was jakieś runy magiczne. Mamy czas, mogę zmagazynowac dość many by wystarczyło na wzmocnienie wszystkich.
- Możliwe, że przydałoby mi się coś, co zmagazynowałoby nadmiar energii, którą mogę wyzwolić, jeśli coś spróbuję zrobić. Wtedy i ja będę miał większe szansa na przeżycie i wam będzie mniej groziło
- Nie ma problemu. Wykombinuj jedynie jakiś klejnot. Najlepiej diament. Nie ważne czy oszlifowany. Albo kilka. Mi się skończyły pół roku temu i nie poszukiwałem nowych. Mogę też stworzyć krwawniki, ale do tego potrzebuję świerzych ciał.
- Jedyny klejnot, który w tej chwili mogę zdobyć, to ten z mojego kosturu. Możesz spróbować go użyć, bo pewnie nic lepszego nie znajdziemy
- On jest tylko do ozdoby? Jeśli tak to się nada.
- Może nie tylko do ozdoby. Wykorzystać go mogę jedynie, do przedłużenia działania jakiegoś czaru albo, zamknąć w nim jakieś zaklęcie, aby móc szybciej go użyć.Jednak już po użyciu zaklęcia, poza walkę, jest to zwykły kamień. A jeśli mój plan się powiedzie, to i tak będzie mi zbędny. Jeśli nie... No cóż, raczej już go nie użyje
- Dobra. Zajmę się tym później.
-Ja spasuje.-Powiedział anioł.
 
Eleywan jest offline