Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2012, 00:47   #89
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nadrabianie strat - Rozmowa z Antonią

-Czyli?-zapytał marszcząc brwi.

-Czyli znacząco podniesie umiejętność kreacji elementów snu. Masz swoje lata, Tony, na pewno spotkałeś się z ludźmi, których umiejętności nagle, w jednej chwili przekraczały nie tylko granice możliwości tego jednego człowieka, ale i ludzkich możliwości w ogóle. Ludzki umysł to studnia możliwości, cholera wie, co tam jest na dnie, dopóki się tam nie zejdzie. Można uruchomić niektóre obszary. Niektórzy mają to wrodzone. Tak jak Amy i Cryer. Zmiennokształtność jest dziedziczna. Ale inne umiejętności można obudzić.

Czyli mogło zadziałać wielofazowo. Interesujące.

-I powiadasz, że być może uda ci się wykorzystać niektóre umiejętności umysłu... Potrzebujesz czegoś do testów?

-Tak. kasy. Króliczków.

Nie pokazał tego, lecz był bardzo rad z takiej odpowiedzi. Szczególnie z jej drugiej części, bo to może oznaczać powrót do Czarnego Delfina, czyli ponowne zejście w najczarniejszy zad.
Nie lubił robić z mordy cholewy i oto nadszedł czas, w którym będzie mógł dotrzymać obietnicy.
Niemalże roześmiał się radośnie na tą myśl, natomiast w jego ciało wstąpiła nowa energia, od której miał ochotę śmiać się i skakać.

-Króliczków obiecać nie mogę. Mogę obiecać, że pomyślę, a pieniądze... Ile?

-Na razie. Sto tysiączków. Odpalimy z małym laboratorium. To jest wersja ultrszczupła. Wypasiona to 200.

To jakaś promocja?! Wyprzedaż laboratoriów, taniooo, taniooo?!
Sunglasses, sunglasses, beautiful sunglasses! Would you buy it? Yes orrr no!
Bez żartów. Jego garnitur tyle kosztował...

-Dobrze. Będzie dwieście i pomyślę nad ochotnikami, ale chciałbym mieć pełny dostęp. Do wszystkich danych-odparł poważnie, zaś Antonia ujęła dłoń Smitha.

-Będziesz zawsze miłym gościem w naszej jaskini Batmana. I pokażemy ci wszystkie dane, jakie tylko sobie zamarzysz obejrzeć. Ale, Tony, nic z nich nie zrozumiesz. Zadbam o to, żebyś nie miał takiej możliwości-mówiła Chemiczka, zaś Inżynier, jak zawsze, podejmował walkę z samym sobą.
Miał ochotę przerwać i wtrącić, żeby powiedziała coś, czego on nie wie.

-Płacisz za formuły, które mają zadziałać w tej jednej akcji. I zadziałają. Jeśli będziesz chciał jeszcze kiedykolwiek ich użyć, będziesz potrzebował Dominica. Dlatego będziesz o niego dbał i chuchał na jego smarkaty łepek. A gdy akcja się skończy i Dominic poprosi o coś, dasz mu to. Staniesz na głowie i mu to dasz. Bo tylko wtedy, gdy będziesz miał jego po swojej stronie, zrozumiesz dane, które będę ci pokazywać w każdej chwili, ochotnie i z uśmiechem. Doceń to, że jestem szczera, Tony. Bo mogłabym cię teraz okłamać-kontynuowała, zaś każde jej kolejne słowo stawało się coraz bardziej śmieszne.

Czyżby tak bardzo zależało jej na tym młodym chłopaku, żeby próbowała załatwić mu niańkę?
Olać wszystko i zająć się jej Wingmanem? Prędzej podejmie batalię z Malcolmem o jego usunięcie z zespołu, co było kompletnie absurdalne, lecz dalej bardziej prawdopodobne.

-Doceniam-skinął głową, czyniąc jednocześnie wstęp do dalszej przemowy.

-Dlatego ja również będę szczery. Nie będę na niego chuchał i nie będę mu niańką, ani wróżką spełniającą jego każde życzenie. Nie ma mowy. To pierwsza kwestia.

-Każde? Och nie. Nie demonizuj mojego malutkiego ucznia. Dominic ma tylko jedno życzenie. I zaręczam ci, że leży w granicach twoich możliwości. I to będzie doprawdy mała cena za to, co dla was zrobię w tej akcji-powiedziała, jakby kompletnie nie rozumiała.
Zupełnie jakby urwała się z innego świata, choć miał świadomość, iż to on był obcy w tym nowym świecie.
Niemniej okazało się, że trafił. Miał zabawić się w czarodzieja z różdżką i wyczarować coś.

-Na jedno życzenie być może będę mógł zmienić się w złotą rybkę. Być może-podkreślił, wątpiąc by miał ochotę je zrealizować po takiej prezentacji.
Właściwie to był już tylko o krok od negatywnego rozpatrzenia. Potrzebował tylko i wyłącznie jednego bodźca popychającego go do podjęcia decyzji i jednocześnie usprawiedliwienia.

-Jeśli uznam, że to warte. Kolejna sprawa, w ramach szczerości. Jeśli chcesz coś ukryć, lepiej mi tego nie pokazuj, bo dopiero wtedy stanę na głowie, żeby się dowiedzieć-dodał z lekkim uśmiechem goryczy.
Być może Antonia nie była do końca szczera i jej słowa były warte tyle, co umowy patykiem pisane na pisaku, ale u niego słowo droższe od pieniędzy.
Kobieta roześmiała się i poklepała go po wierzchu dłoni.

-Sztuka, Tony, polega na takim pokazywaniu, aby wszystko było zakryte. Lub na takim zakryciu, aby pokazać wszystko-wyjaśniła i Smith musiał się zgodzić.
To była sztuka. Wie to każdy. Próbuje zastosować połowa. Ćwierć wie, że dzwoni, ale nie wie w którym kościele, przez co podaje informacje na tacy. Może dziesięć procent potrafi ukryć coś na zasadzie "trafiło się ślepej kurze ziarno", ale niespełna połowa procenta potrafi to wykonać.
Prawda. To była sztuka.

Założyła nogę na nogę. Przez chwilę ponownie widział skąpe majtki Chemiczki, ale przez kilkanaście minut nie odmłodniał.
Dalej był za stary na takie numery.

-Jeśli chcesz, żeby Dominic był godny polecenia na inne akcje, niech się spisze dobrze w tej. Wtedy nie będziesz musiała próbować wkupić jego osobę. Sam się dostanie. Jeśli będzie dobry.
Jeśli będzie dobry, sam go polecę, ale tylko wtedy, kiedy uznam, iż jest tego wart.

Być może nie był najbardziej wpływową osobą w branży, ale jakby się odpowiednio zakręcił, pewnie dałby radę wywindować go na wyżyny. Gdyby Dominic był naprawdę dobry.

-Tony, nie rozumiesz. Ale ja ci wyjaśnię, bo jestem nie tylko szczera, ale i wspaniałomyślna. Otóż, żyjemy w czasach gospodarki opartej na wiedzy. Sprzedaję ci moją wiedzę, i jest to wiedza cenna ponad rozumienie małych płotek, które się parają włamami do snów. Nie jesteś płotką, więc ci to proponuję. Moja cena to spełnienie jednego malutkiego życzenia malutkiego Dominica. Bierzesz, obiecujesz że zapłacisz, a zobaczysz cuda prawdziwe. Nie bierzesz - i nie wyjdę w swojej pracy poza standard. Będę się wywiązywać z umowy sumiennie, ale nie będę stawać na rzęsach, a na pewno nie dam ci czegoś, co po akcji stanie się kurą znoszącą złote jajca. A Dominic po wszystkim poprosiłby zaledwie, abyś znalazł jedną osobę, mało znaczącą osobę. Dla kogoś takiego jak ty, kto zagląda w dupę Putina by sprawdzić, co zeżarł na kolację, to jest pestka. Zrobisz to pomiędzy obiadem a golfem i nawet się nie spocisz-próbowała wytłumaczyć, ale tylko dowodziła swego niezrozumienia.

Nie rozumiała, że miał głęboko w poważaniu cały świat, łącznie ze światopoglądami.
Nie rozumiała, że nie obchodzą go pieniądze, zyski, sława.
Nie rozumiała, że codziennie wypina się na wszystkich ludzi i na każdego z osobna.
Nie rozumiała czym są dla niego zasady i dlaczego są dla niego tym, czym są.
Nie rozumiała Smitha!
Choć nie mógł mieć do niej o to żalu, ponieważ nie istniała osoba mogąca go zrozumieć.
Był zbyt posranym typem.

-To ty nie rozumiesz. Ja jestem człowiekiem, którego wasze pokolenie uznaje za staroświeckiego, anachronicznego, zaś moje pokolenie spoza mojej własnej grupy może uznawać za psychopatę. Mnie się nie kupuje i nie znalazłem jeszcze człowieka, który trafiłby w moje największe potrzeby. Świat jest tak małostkowy. Pieniądze i bogactwo materialne. Ewentualnie odwrotnie. Ja cenię inne wartości.
Pomogę mu znaleźć tego kogoś, ale nie oczekuję niczego w zamian. Pomogę mu dlatego, że jest członkiem zespołu i jeśli zechcesz zrobić wszystko, co pomoże w akcji, będzie to już tylko twoja wola.


Zakończył, mając nadzieję, że choć troszkę nakreślił jej sytuację.
No i załatwił dwie sprawy jednym zamachem. Zrobi tak, jak uważał za słuszne zrobić i spłacił swój własny dług wątpliwej wdzięczności za uratowanie.
Wyszedł na czysto.

Kobieta milczała chwilę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, po czym napluła na wnętrze dłoni, którą wyciągnęła do Anthony'ego.

-No to świetnie. Mamy umowę?-zapytała w ramach potwierdzenia, zaś Inżynier zrobił dokładnie to samo, kończąc delikatnym acz nadal wojskowym uściskiem dłoni.

-Pierwszą sprawę mamy załatwioną. Właściwie pierwsze dwie. Laboratorium i Dominic. Przejdźmy do spraw, którymi zaczęłaś.
Może od Amy. Opowiedz mi o swoich podejrzeniach, przeciwdziałaniu i oczekiwanych skutkach. Konkretnie, nadal szczerze. Wtedy być może będę mógł skuteczniej pomóc.

Jeśli Antonia była szczera, może dalej kontynuować rozmowę w tym tonie. Jeśli nie była, może zacząć. W najgorszym przypadku może mówić, że cały czas mówi prawdę i jednocześnie kłamać.
Nic nie tracił, mógł zyskać.

Zanotował w myślach kolejne sprawy, jakimi miał się zająć.

-A myślałam, że teraz będą przyjemności. Amy po prostu jest... nie chcę powiedzieć, że ewolucyjnym wybrykiem... Nie można powiedzieć, że jej reakcje nie są normalne. One są po prostu wyolbrzymione. Taka, a nie inna budowa układu nerwowego, a konkretnie - zakończeń. Jeśli ty walniesz się w rękę, to zaklniesz i idziesz dalej. Jej ból będzie niewyobrażalny. Ty możesz położyć się w fotelu i pozwolić, żeby dentysta wiercił ci zęby na żywca. Ona może tego nie wytrzymać, fizycznie i psychicznie. Jeśli ciebie będą bić i torturować, najpewniej wytrzymasz długo... ona szybko się złamie. Nie dlatego, że jest słabsza, mniej odważna, mniej lojalna. Dlatego, że odczuwa ból ponad twoje i moje rozumienie. Druga sprawa, przy takiej wrażliwości źle reaguje na somnacid. Przy większej dawce może dostać zapaści, pomknąć od razu w dół. A mniejsza jej nie uśpi. Ale z tym sobie poradzę.

Zabrzmiało to bardzo poważnie i zapewne takie było.
Dobrze by było chronić Amy. Tak na wszelki wypadek.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.

-Tylko w jednym wypadku taka wrażliwość jest pożyteczna. Co mam ci załatwić? Sądzisz, że to jej pomoże? No i czy ona o tym wie?
Przede wszystkim nie miał zamiaru pozwolić na faszerowanie jej specyfikami bez jej wiedzy.
W szczególności osobie, która ją lewie zna. Tak naprawdę sam nie nie znał Fałszerki.

-Podejrzewam, że wie. Kobiety mają większą świadomość swojego ciała.

-Chodziło mi o to czy wie, co chcesz jej podać-doprecyzował natychmiast.

-Nie, przecież przyszłam do ciebie po kasę na składniki. Może się oczywiście nie zgodzić. Neutralizator przyblokuje jej siłę bodźców. I tak, ten jeden wypadek, w którym wysoka wrażliwość jest wskazana, może być po zażyciu pewnym rozczarowaniem-wyjaśniła, a te dane jak najbardziej wystarczyły Inżynierowi.
Amy mogła odmówić ich zażywania.

-Dobrze. Masz fundusze na plan minimum pod tym względem i postaram się załatwić środki na plan maksimum. Nie chcemy przecież, żebyś musiała się ograniczać przez jakieś drobnostki.
Przejdźmy do kwestii Williama. Co z nim?


-Powiem to bardzo delikatnie, uważasz? Podejrzewam, żeście go do tej akcji zmusili, sukinsyny. To i macie skutki-wyrzuciła z siebie, zaś Smith popatrzył z niekłamanym zaskoczeniem.
Jedynymi osobami, które mogłyby próbować go zmusić był on i Malcolm. On automatycznie odpadał, zaś Ekstraktor...
Anthony wątpił, by dowódca grupy posunął się do czegoś takiego.

-To mój znajomy, ale nie ja go nagrałem. Poza tym, jak już mówiłem, inne zasady. Nie zmusiłbym nikogo, ponieważ to sprzeczne ze mną samym. Ode mnie jest Szóstka i Wing Amy. Żadnego z nich nie... nie przekonywałem do wejścia w zlecenie-pokręcił głową.
Musiało istnieć inne wytłumaczenie. Był tego absolutnie pewien.

-Nie wnikam-ucięła Antonia.

-Czemu myślisz, że został zmuszony?

-Ponieważ człowiek zaszczuty zawsze się broni. Malcolm zamiast w bezpiecznym fotelu znalazł się na dziedzińcu, gdzie zaraz oberwał po mordzie aż miło. Wybuchł bunt i więźniowie - jego projekcje - obróciły się przeciwko nam, strażnikom. Wierchuszce naszej grupy. Osoba, którą ceni najbardziej, wylądowała jako naczelnik - w bezpiecznym miejscu. Nie mówię, że zrobił to celowo i świadomie. Zebraliśmy bęcki od podświadomości Williama. Przesraliście sprawę, panie Point. Dał nam do wiwatu, co? Początkowo myślałam, że to przeze mnie, że wyczuwa czym jestem i się broni. Ale do tego trzeba mieć chociaż szczątkowe zdolności, widziałby mnie częściowo ludzką, częściowo demoniczną. Więc to nie to. On po prostu spuścił wpierdol osobom, które uznał za zagrożenie. Jest też trochę mało stabilny psychicznie moim zdaniem. Tym zajmę się ja. A ty zaprzyjaźń się z nim bliżej. Weź na piwo czy dziwki. pogadajcie o męskich sprawach. Jeśli ci zaufa, prawdziwie zaufa, jego podświadomość nie urwie ci głowy przy następnym podejściu. I oczywiście, jest kwestia tego, co zabiło Amy. To nie Will, nie jego projekcje. To było coś z zewnątrz, stwór z Limbo.

-Poczekaj. Po kolei-potarł czoło w zamyśleniu.

Otrzymał wiele ciekawych danych.
Do tego, dlaczego Amy wylądowała w fotelu naczelnika, doszedł sam, lecz nie wiedział czemu Malcolm trafił tam, gdzie trafił.
Wyjaśnienie zdawało się być logiczne, ale tylko przy założeniu, że Malcolm zmusił Williama, w co Inżynier wątpił.
Bardziej interesujące były ostatnie wypowiedziane zdania.

-Dobrze, że powiedziałaś o Williamie. Myślę, że warto by było porozmawiać z Malcolmem. Jeśli nasz Profesor został zmuszony, to przez Ekstraktora... Broń... Może niefortunne sformułowanie. Bynajmniej nie mam zamiaru wyrokować bez jego wypowiedzi. Jaka może być alternatywa? William został zmuszony lub... Jest jakieś lub?-zapytał będąc przekonanym, że jakaś jest.
Dobrze było porozmawiać o tym z Malcolmem, ale najprawdopodobniej w celu wykluczenia owej teorii.

-Nie bardzo. Architekt tej klasy nie robi takich sztubackich błędów. Jest jeszcze możliwość, że przy wprowadzaniu was w sen coś spieprzyłam. Ale to równie mało możliwe. Chemik mojej klasy takich błędów nie robi. Jest jeszcze jedno lub. Możliwe, że nasz sen w więzieniu został poddany działaniom z zewnątrz. Od początku granica oddzielająca go od Limbo była przerwana, i wszystkie nasze problemy to tego reperkusje. To oznacza, że albo mieliśmy pecha i wleźliśmy w domenę jakiejś istoty stamtąd... albo mamy kreta i ktoś nam z rozmysłem przysrał-wszystkie kolejne teorie zdawały się odpadać.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline