Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2012, 00:37   #31
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Widok pustego stołu, przy którym ostatnim razem zasiadał kapitan ze swą świtą sprawił , iż niemal natychmiast rzuciło jej się na myśl słowo "Kłopoty". Spokojnym spojrzeniem zbadała otoczenie, starając się zauważyć cokolwiek niepokojącego w zachowaniu pozostałych marynarzy. Prócz niepokoju wywołanego nieobecnością kapitana , próżno było doszukiwać się w nastrojach ludzi Lanthisa czegoś "nowego".

Posiłek potraktowała jeszcze bardziej obojętnie niż poprzednio. W myślach odtwarzała wydarzenia z minionej nocy starając się odnaleźć powód lub chociaż poszlakę tłumaczącą nieobecność kapitana.
Wszystko wyjaśniło się chwilę później...
Wsłuchując się w pierwsze słowa Lanthisa nawet przez chwilę nie pomyślała, że całe to zgromadzenie jest efektem jej poczynań. Wręcz przeciwne - słysząc o podjudzaniu przeciwko kapitanowi, poczuła dziwny rodzaj zazdrości, iż ktoś w swych gierkach posunął się dużo dalej niż ona. Jednak w dużo bardziej niebezpiecznym kierunku. Dopiero kolejne zdania, wydobywające się z ust elfa , wściekłe jak psy, przyniosły oświecenie: "On gada o mnie...". Po raz pierwszy nieruchome oblicze tropicielki idealnie oddawało jej emocje. Poczuła dziwną, pochłaniającą wszystko, zimną pustkę. Niczym rzucona w wodę pochodnia - zgasła. Słowa kapitana przegoniły z jej wnętrza całą treść."Czy tak właśnie wygląda strach ?"
Wlepiła spojrzenie w okaleczoną głowę Jonathana, która padła niemal pod jej nogi.
" Ty ...ZASRAŃCU. Żeby Cię jaszczurzec wychędożył... Coś mu naopowiadał..."
Gdyby nie sparaliżowane ciało, chwyciłaby to co pozostało z majtka, walnęła kilka razy o deski pokładu i cisnęła za burtę.
Po chwili jej dłonie odruchowo zacisnęły się na rękojeściach oręży, mięśnie napięły się jak u drapieżnika gotowego do ataku. Reakcja ta zlała się jednak z pozostałymi krzykami, warknięciami i krzywymi spojrzeniami marynarzy podjudzonych słowami swojego kapitana. Ruszyli do pracy...

Ułożyła się w hamaku , po czym wbiła spojrzenie w deski na suficie izby. Czuła jak zmęczenie wywołane nocną wachtą otula jej umysł. W obecnej sytuacji daleko jej jednak było do jakiegokolwiek relaksu... "Gdyby wiedział, że to ja zapewne i moją głową nakarmiłby mewy...". Wszystko pozwalało jej myśleć, iż w chwili obecnej jej sekret jest bezpieczny. "Odcięte głowy nie gadają...". Wiadomym jednak było, że kapitan Lanthis jest uzdolniony magicznie. I to zapewne bardziej niż większość kuglarzy , których spotkała w Amn. W myślach powtarzała teraz opowieści zasłyszane u kupców i marynarzy mówiących o magach, którzy rzekomo potrafili przywrócić zmarłym życie. Którzy wzorem szamanów, wiedzieli jak pochwycić czyjegoś ducha w pułapkę i wycisnąć z niego wszystko co ludzkie." Jaką mam pewność, że i ten marynarzyk o szpiczastych uszach nie zna się i na takich cholerstwach... Psia jucha." Zerknęła ukradkiem na Ashraka. " Nie mogę teraz zniknąć. Wolno mi oddać życie, tylko za cenę ocalenia Twojego. Takie jest moje przeznaczenie. Tak wyszeptała do naszego ojca Noc. Chociaż Zasraniec pewnie robi teraz za rybie odchody na dnie oceanu nie ma pewności, że nasz kapitan nie znajdzie innego sposobu na odkrycie prawdy. A jeśli wierzy w to , co naopowiadał mu ten gnój ...Zasrańcu, jak mocno wbili Ci kołek w rzyc, że nagadałeś im takich bzdur ? "
Zeskoczyła ze swojego hamaka , po czym ostrożnie zbliżyła do brata szepcząc do ucha:-Muszę porozmawiać ze szpiczastouchym kapitanem, bracie. Nie musisz iść ze mną.
Nie czekając na odpowiedź odwróciła się na pięcie i ruszyła na główny pokład ignorując nieprzychylne spojrzenia marynarzy z równią skutecznością jak wcześniej.

Istniało tylko jedno wyjście z sytuacji. Niebezpieczne, jednak obecnie - jedyne rozsądne. A kiedy na szali układa się życie ostatnich Akish, a przede wszystkim Ashraka , syna Ubrata należy postępować z rozwagą... I przyjąć uderzenie kija na grzbiet. Nawet jeśli może Cię ono przetracić...
- Bosmanie, chciałabym prosić spotkanie z kapitanem Lanthisem. I mogę zapewnić, że słowa , które chce wypowiedzieć na pewno będą go interesować. - zastygła w bezruchu oczekując na odpowiedź. Wszelkie zaś wątpliwości skryła za swoją jak zwykle dumną postawą.

Bosman popatrzył na kobietę po czym powiedział:
- Poczekaj tu chwilę. Pójdę sprawdzić, czy kapitan cię przyjmie.
Nie minęły dwie minuty, gdy Ragar był z powrotem.
- Chodź za mną.
Noa poszła posłuszenie za bosmanem na mostek, a potem w kierunku kapitańskiej kajuty. Przed drzwiami do zamkniętych dla ogółu pomieszczeń bosman rzekł:
- Zostaw tu broń, coby nie było nie miłych niespodzianek.
Kapitan stał przy małym okienku i wpatrywał się w morze. Bosman i Noa weszli do środka i zamknęli za sobą drzwi.
- Witaj! - rzekł cicho kapitan - Cóż tak ważnego masz mi do powiedzenia.
Noa przez chwilę wpatrywała się za okno, zastanawiając się przy tym czy jej głowie i ciału będzie dane jeszcze raz wspólnie cieszyć się promieniami słońca. Czuła się jak zaszczute zwierze złapane w pułapkę. W tej chwili gotowe odgryźc własną kończynę …
- Chciałam rozmówic się odnośnie … Spektaklu.
- Spektaklu - ryknął kapitan - Co nazywasz spektaklem?
“ Widowisku ? Egzekucji ? Pokazowi” - szukała w myślach odpowiedniego słowa. “Teraz będziemy się bawic w słówka...”
- Chciałam porozmawiac o Twej przemowie , która miała miejsce po śniadaniu, kapitanie.
Kapitan milczał i z lekko przechyloną głową wpatrywał się w kobietę. Ręce miał założone za plecy, a nogi w szerokim rozkroku.
- Mów zatem - powiedział po chwili, a jego głos był chłodny i już zupełnie opanowany.
- Nie znam się na metodach tortur tych krain, ale patrząc na to co pozostało Jonathana mogę śmiało powiedzieć … Że potraficie nawet takie czynności zamienić w sztukę.- westchnęła lekko i przełknęla ślinę nieco głośniej. - Nie wiem co sprawiło, że chłopak opowiedział takie rzeczy kapitanie. Nie były ona całkiem zgodne z prawdą... Prawdą jest jednak to, iż ja jestem tą, która z chłopakiem rozmawiała i która poprosiła go o rozmowę z pomocnikami kucharza.
Przerwała, oczekując reakcji kapitana. Nie była do końca pewna czy posiadając tak pozornie wybuchowy charakter odczuwa potrzebę słuchania jej jeszcze nie przywiazanej do masztu...
Kapitan słuchał słów Noa jednak jego mimika nie pozwalał odczytać jakie wywierają na nim wrażenie.
- Oczywiście, możesz z góry uznac za prwdziwe słowa Jonathana. Jednak jeśli okażesz cierpliwośc i wysłuchasz mej opowieści... By wyjaśnic choć w małej części co sprawiło, że zwróciłam się do jednego z twych ludzi i zrozumieć co przez to chciałam osiągnąć, jestem zmuszona przedstawc Ci moją historię, którą przyznaję - z pewnych powodów wolałam zachowac tylko dla siebie.
- Słucham zatem. Co też takiego skłoniło cię do tak nierozważnego, delikatnie mówiąc, kroku.
- Znasz me imię, kapitanie. W tych stronach zwykliście używac do niego drugiego, rodzinnego. Gdyby przyjąć te zasady wśród mego ludu zwali by mnie Noa Akish. Tak bowiem tytułują się wszyscy wężokrwiści, plemię , z którego się wywodzę. Teraz całe to plemie śpi na twym pokładzie, przy życiu pozostałam bowiem jedynie ja i mój brat. Syn Ubrata, wodza Akish. Moje plemie jest spadkobiercą starożytnego ludu, które budzi trwogę w sercach pozostałych mieszkańcach Chultu. Wielka wojna doprowadziła do ostatecznego upadku moich przodków...Intryga Złodziei Cienia z Amn zaś do śmierci wszystkich mych współplemieńców... Jestem pewna , że ku uciesze wszystkich innych plemion. Prawdą jest , że zwróciłam się do twego majtka w sprwie kuchni. Na tym statku bowiem oddycha inny mieszkaniec Chulutu... Kapłan fałszywego Boga, wróg Akish. Który mógłby zagrozic życiu mego brata, obecnego wodza Akish, jeśli tylko dowiedziałby się w jakiś sposób o naszej prawdziwej tożsamości. Nie prosiłam twego majtka o to by przekonał któregoś z kuchcików o zatrucie załogi. Nie widziałam i dalej nie widzę powodu dla którego miałabym gryźc rękę, która obecnie mnie karmi. - westchnęła lekko - Jednak tak, jako strażniczka z wyboru Bogini zdrowia mego brata byłam gotowa otruć kapłana z Chultu jeśli tylko zaistniałaby taka potrzeba.
Noa wzorem kapitana wyprostowała się, uniosła nieco podbródek i skrzyżowała ręcę za plecami. “wszystko w rękach losu...”
- Zaiste, wzruszająca historia - powiedział kapitan z lekką drwiną w głosie - Wiedz, że nie przekonuje mnie ona do końca. Nauczyłem się jednak, że ludzie często bywaja irracjonalni. Taka już wasza natura. Skoro widziałaś, że na pokład wchodzi, jak mówisz kapłan fałszywego boga, wasz wróg, to dlaczego nie zrezygnowałaś z rejsu “Czarnym Gryfem”? Tak przecież byłoby o wiele prościej. Nie będę jednak wnikał w twoje motywacje, sympatie i antypatie. Wiedz, że żyjesz tylko dlatego że potrzebuje ludzi. Misja która nas czeka jest bardzo wymagająca. To jedyny powód dla którego zostawiłem cię przy życiu. Twoja egzystencja na pokładzie będzie jednak teraz bardzo trudna. Zarówno ja, jak i moi ludzie będziemy bardzo uważnie śledzić twoje kroki. Wystarczy jedno podejrzeni, jeden fałszywy lub niepewny ruch i lądujesz za burtą z oberżniętą głową. Na “Czarnym Gryfie” nie ma spisków, walk, ani bójek pomiędzy załogą. Tworzymy jeden organizm i tylko od dobrej współpracy zależy nas los.
Kapitan zawiesił głos i obrócił się w stronę okna. Przez kilka sekund milczał, by w końcu powiedzieć.
- Przy kolacji lub jutro przy śniadaniu ogłoszę, że to ty odpowiadasz za zamach. Nie martw się jednak. Żaden z moich marynarzy nie zrobi ci krzywdy. Mogą być niesympatyczni i nieufni, ale gwarantuje, że żaden nie wbije ci noża w plecy lub wypchnie za burtę. Prawda jednak musi być znana wszystkim. O twoich motywacjach nie wspomnę, a jedynie powiem, że to był wielki błąd z twojej strony. Przyznanie się ratuje cię od niechybnej śmierci. Twój dalszy los zależeć będzie od tego jak się będziesz sprawować i jak będziesz chciała na nowo zdobyć zaufanie moje i załogi.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 11-02-2012 o 01:43.
Mizuki jest offline