Eddard uśmiechnął się w duchu. Do dzisiaj widział w swoich snach twarze, a raczej głowy wszystkich tych żołnierzy, których ściął. Byli wśród nich jego bliscy znajomi, przyjaciele. Jednak mimo to był z siebie dumny. Dumny dlatego, bo wykonywał rozkazy Cesarza. Dziś wie, że przyjaźń niewiele znaczy, kiedy znajdziesz się w niebezpieczeństwie. Za garść kilku Karli każdy wbiłby swemu ojcu nóż w plecy. Nawet Ed. Zastanawiał się czasami, czy to nie jego głowa powinna leżeć na pniu. On nie ma przyjaciół. Ma tylko Czarną Śmierć. Tylko Ona jest mu wierna.
- A zatem sprawdźmy ostatecznie te sady. - rzekł, po czym ruszył powoli, jakby czekając na resztę.
Bystre oko na pewno zauważyło niewielki, jakby szyderczy uśmiech na twarzy Eddarda.
Ostatnio edytowane przez FelixHess : 11-02-2012 o 14:45.
|