Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2012, 16:55   #34
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Po nocnej wachcie Fortney zasnął snem kamiennym, nie ma co się dziwić człowiek przyzwyczajony był raczej do dziennego trybu życia. Obudziło go dopiero poruszenie związane ze śniadaniem. Ubrał się powoli, przypiął swój zdobny miecz do pasa i z nostalgią potarł medalion.
Wkraczając do pokładowej stołówki od razu zauważył pustkę przy kapitańskim stole. Doświadczenie bitewne mówiło mu jedno - coś się szykuje. Gdy dowódcy nie przybywają na posiłek zawsze zwiastuje to zmiany lub kłopoty. Swe przepuszczenia zachował jednak dla siebie i z uśmiechem zasiadł koło Chui by spożyć posiłek, co jakiś zagadując dziewczynę na jakieś błahe tematy.

~*~

Apel przyjął ze stoickim spokojem, widział już odcięte głowy i kończyny tyle razy, że mógłby napisać o tym książkę. Tytułu "Krwawy Floret" nie dostaje się wszak za grywanie w szachy, chociaż o tym przydomku nikt na statku nie mógł wiedzieć. Elfka stojąca obok jednak na widok głowy nie zareagowała tak spokojnie. Podskoczyła delikatnie chwytając się jego lewego ramienia. Mężczyzna lekko drgnął zerkając na dziewczynę... tak ona zdecydowanie mu kogoś przypominała. Mężczyzna westchnął tylko cicho i przymrużył oczy zamyślony



~*~

Reszta dni minęła raczej w ciszy i ogólnym napięciu. Szlachcic spędził większość czasu w kajucie grając samemu ze sobą w szachy, oraz co jakiś czas notując coś w małym notesiku. Nie próbował tak jak niektórzy bratać się z marynarzami, nie było mu to potrzebne, był sam, a teraz sam być musiał. Zaś kiedy w końcu osiągnie swój cel znowu otoczą go ludzie z jego sfer, znowu będzie mógł robić to co kocha. Kto wie może zabierze ze sobą tą elfkę? Na pewno luksusy Cormyrskiego dworu by jej odpowiadały, a coś w jej zachowaniu pozwalało mu na chwilę wrócić do dawnych czasów. Marynarza zaś chętnie by widział w swoich oddziałach, przy odrobinie treningu będzie z niego naprawdę wprawny szermierz...

~*~

Po ogłoszonym alarmie Fortney wyłonił się z kajuty w pełnym rynsztunku. Tym razem nie był ubrany w wytworny biały żupan, a w dobrze wykonaną ćwiekowaną skórznie. Na lewej dłoni nałożoną miał rękawice szermierczą, zaś na ramieniu niósł plecak z kilkoma przydatnymi przedmiotami - pochodniami, liną i kotwiczką oraz hubką i krzesiwem. Przy pasie przypięty miał swój zdobiony rapier, oraz krótki nożyk idealny do przecinania lin. Pod skórznią zaś skryte były dwie buteleczki z mikstura leczniczą, oraz medalik z którym się nie rozstawał. Sygnet z znakiem rodowym jak zawsze był skryty w sakiewce przy jego pasie.

Gdy Kapitan wezwał ochotników strateg zobaczył dość duże poruszenie wśród najemników zapewne chcieli pokazać swą przydatność. Oczywiście gdyby było więcej czasu, strateg dobrał by najlepiej uzupełniającą się piątkę, teraz jednak było trzeba zaufać umiejętnością tych którzy się zgłosili. Kiedy Couryn ogłosił swą rewelacje na temat martwych ciał, znowu jedynie elfka zdębiała na chwilę z zaskoczenia a może i strachu. Widać było, że mało jeszcze w życiu widziała. Fortney uspokajająco poklepał ją po ramieniu i mruknął. -Wskakuj do łódki ja zaraz tam do was dołączę. - po czym ruszył wprost do Kapitana. Gdy do niego podszedł skłonił się nisko i oświadczył.
-Szanowny Kapitanie, jako strateg z wieloletnim doświadczeniem, co zresztą dobrze wiecie, gdyż to przyczyniło się do przyjęcia mnie na ten okręt mam pewną uwagę. Ten statek wygląda mi na wabik. Nie raz spotykałem się z tym na wojnie, wystawiano wóz z rannymi na środku drogi, a kiedy oddział rozpraszał się by im pomóc, wróg atakował z ukrycia. Obawiam się, że może być tak i tym razem. Kiedy wypłyniemy radziłbym byście zarządzili obstawienie burt, nie wiadomo co może wypełznąć z wody. Niechaj bociane gniazdo zaś obserwuje niebo, kto wie może to harpie czy inne demony. -powiedział Fortney spokojnym zdawkowanym tonem, nie spuszczając wzroku z twarzy rozmówcy.
Kapitan z uwagą pokiwał głową.
- Dziękuję ci bardzo. Zdaje sobie sprawę, że statek może być pułapką. Niebezpieczeństwo jednak od tego momentu może kryć się wszędzie. Uważajcie, więc na wszystko na tej karaweli. Zbadajcie okręt i wracajcie. Po złożeniu raportu pomyślę co dalej. Ruszajcie!
Fortney przytaknął po czym podszedł jeszcze do Courynna by przekazać mu te same wieści. - Statek to raczej wabik, lepiej się pilnuj, stawiam, że gdy tylko wejdziemy z innymi najemnikami na pokład coś może tutaj do was przypełznąć. Sam chętnie bym tu został oczekując ataku jednak wolę mieć oko na Chui, widać ze to dla niej pierwsza taka sytuacja. -to mówiąc poklepał po ramieniu marynarza i ruszył w stronę łódki.
- Musimy teraz działać razem. -stwierdził wchodząc z resztą ochotników do szalupy. - Na tę chwilę trzeba zapomnieć, że ktoś przeciw nam spiskował, póki będziemy na tamtym statku trzeba pamiętać, że największe szanse na przetrwanie mamy tylko wtedy gdy będziemy polegać na sobie nawzajem. -powiedział to nie swym typowym melodyjnym tonem, a głosem pełnym pewności siebie i nabranej przez lata wydawania rozkazów siły.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline