Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2012, 22:59   #154
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Samkha i Chris

Samkha i Chris opuścili komnatę. Zajęci swoimi sprawami wielmoża jakoś nie specjalnie, chyba, zwrócili uwagę na nich. Nie mniej jednak wojowniczka co jakiś czas rozglądała się bardzo dokładnie. W świecie Australijczyka takie zachowanie mogło budzić śmiech, ale tutaj... tutaj był inny świat, bardziej chyba pruderyjny. Pod pewnymi względami oczywiście. Pod innymi jego pobratymcy byli pruderyjni.
Ale różnic kulturowych to Spencer nie miał zamiaru teraz roztrząsać. Jego interesowała sytuacja społeczno-polityczna. A ta nie była zbyt skomplikowana. Ot dwa stronnictwa walczyły ze sobą o schedę po zmarłym władcy. Jakież to banalnie proste. Albo niezwykle skomplikowane, jak kto woli. W każdym bądź razie Smakha na tyle na ile potrafiła wytłumaczyła Chrisowi o co mniej więcej chodzi.
Gdy zmarł król Eadgar miał wymarzonego następcę, syna. Jemu oczywiście przekazał swój kraj, koronę i tron. Ale ponieważ dziedzic był niepełnoletni, to trzeba było wybrać regenta. Król wyznaczył swa małżonkę. W społeczeństwach patriarchalnych coś nie do pomyślenia, nieprawdaż. A jednak. To wdowa po zmarłym władcy rządziła. Oczywiście byli tacy, którym to się nie podobało. Pierwszą wśród nich była starsza siostra niepełnoletniego władcy. Znalazła też i popleczników. Co możnaby było uznać za coś dziwnego, bo jedną kobietę zamieniliby na drugą. A może mieli w stosunku do niej swoje własne plany?? W każdym bądź razie kraj podzielony był na dwa stronnictwa. Na szczęście do otwartego konfliktu jeszcze nie doszło. Być może dlatego, że na horyzoncie pojawił się wspólny wróg.

W trakcie rozmowy oczywiście sprawdzili stan koni, wszak po to tu przyszli. Na szczęście wierzchowce czuły się dobrze i dobrze o nie zadbano. Miały pod dostatkiem siana, wody i nawet dostały rarytasy w postaci kilku jabłek i marchwi.
Gniada klacz wojowniczki zastrzygła uszami gdy wyczuła swoją panią. Zrazu też poczęła domagać się pieszczot trącając pyskiem, to podszczypując, to rżąc cicho. Samkha nie mogła odmówić i tej przyjemności swojemu wierzchowcu. Odpowiadając na pytania Spencera głaskała, szczotkowała i podawał smakołyki zwierzęciu.

Samkha wymknęła się jako pierwsza. Kolejne pozory. Bo a nuż ktoś ich zobaczy i pomyśli sobie coś niestosownego. Opuściwszy stajnię kobieta kobieta poszła sprawdzić jak miewają się uratowane rodaczki. Ku swojemu dziwieniu stwierdziła, że jednej brakuje. Audrey i Shelly spały. Samkha mogła się tylko modlić aby bogowie w swej dobroci nie zsyłali koszmarów.

Chris został jeszcze przy swoim wierzchowcu, który podobnie jak klacz wojowniczki zaczął domagać się pieszczot. Zajęło to nawet więcej czasu niż ustalili z Samkhą.
Idąc przez dziedziniec zauważył dwie szamoczące się postaci na murze. Było za daleko i za ciemno aby dostrzec kto to taki i aby usłyszeć jakikolwiek słowa. Jednak wystarczająco jasno by się zorientować, że to nie jest nic dobrego. Postawny wój szarpała się z osobą dość mizernej budowy w porównaniu z nim.
Nim jednak Kanadyjczyk zdołała pokonać choć połowę dystansu dzielącego go od tych ludzi szamotanina zakończyła się upadkiem jednej z owych osób z muru. Nie trudno było się domyślić kto przegrał te zapasy.

Erlene



Audiencja u Alany miała jedno na celu. Wybadanie po czyjej stronie opowie się młoda Wiedźma. Królewska córka przypomniała Erelne, że winna jest wierność jej ojcu. Nie omieszkała też wspomnieć, ze jej samej zależy na tym aby w kraju zapanował porządek i aby przede wszystkim przepędzić Dzikich. Starała się przy tym zdyskredytować swoją macochę pokazują jaką to nieudolną władczynią jest.
Dała przy tym do zrozumienia, że w razie poparcia swojej osoby i zwycięstwa nie ominą Erlene i jej rodzinę przywileje i nagrody.
Alana nie żądała odpowiedzi natychmiast. Dała swojej rówieśnicy czas do namysłu.
Wiedźma mogła wrócić do swojej komnaty. Nie dane jej było jednak długo cieszyć się spokojem. Chwilę później pojawił się młody sługa z informacją, ze królowa oczekuje dostojna Wiedźmę.
Mildrith też chciała wiedzieć po czyjej stronie opowie się dostojna wybranka bogów. Podobnie jak pasierbica obiecywała zaszczyty i honory. i podobnie jak pasierbica dała Erlene czas do namysłu.
Córka Eadgard odwoływała się często do tradycyjnych wartości. Wierności. Honoru. Oczywiście nie omieszkała nie wspomnieć o swoich podejrzeniach co do nieprawego pochodzenia swojego przyrodniego brata. Tutaj Erlene mogła odnieść wrażenie, że Alana w pewien sposób pogardza nią za to co zrobiła, jakich wyborów dokonała. A może to był tylko takie uczucie?? Może Erlene w każdym zachowaniu innych ludzi widziała pogardę dla swojej osoby i swoich uczynków?? Może była przewrażliwiona na swoim punkcie. Wszak od tamtych wydarzeń minęło wiele, wiele czasu. Pamięć ludzka bywa zawodna. A i z pewnością pojawiły się nowe, warte uwagi rzeczy. Wszak nie ona pierwsza ściągnęła na swoją rodzinę hańbę swym zachowaniem i nie ona ostatnia. Niezaprzeczalnym faktem pozostawało jednak, że Alana potępia takie zachowanie. Pomimo tego Erlene doskonale wiedziała, że jej rozmówczyni, zresztą nawet obie, bardzo zabiega o jej względy.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline