Rada w radę postanowili, że ratowanie świata i ratowanie przyjaciół rozpoczną od znalezienia Welmy. Co prawda można się było domyślać, że trafienie do zamku (a może to był pałac?) będzie łatwiejsze, ale z kolei ewentualne wydobycie Przemka ze szponów złej królowej mogło graniczyć z cudem.
Poza tym istniała szansa, że u Welmy dostaną coś do zjedzenia. O tym również trzeba było pomyśleć, bowiem zapasy zabrane poprzedniego dnia w zasadzie się skończyły, a życie na samych korzonkach... to nie było zbyt zachęcające.
- Zostały mi dwa jabłka - powiedział niezbyt zadowolonym tonem. - A do zamkowego sadu nie zamierzam się zapuszczać.
Podobnie jak nie zamierzał iść z ponowną wizytą do latarni, by spenetrować spiżarkę świętej pamięci latarnika.
- Dobrze że chociaż wiemy, gdzie są bagna - powiedział.
Może to były zbyt optymistyczne słowa, ale nawet taki plan, jakim dysponowali był lepszy, niż nic.
Las, a potem jakoś trafią. W końcu bagna dość trudno przegapić.
Ale Justynka miała inne plany, przynajmniej na tę chwilę. |