Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2012, 10:13   #46
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Po uprzątnięciu trupa martwego Niziołka rozpoczęli naradę. Ujrzawszy całą sytuację, która wydarzyła się przed momentem, uznali za najwyższą porę, by uzgodnić w jaki sposób dostać się do wioski wzbudzając jak najmniej podejrzeń. Po trwającej parę minut naradzie ustalili, że się podzielą. Około kilometra przed samym Heisenburgiem mieli uformować trzy grupki. Pierwszy miał jechać na koniu samotny szlachcic Detlef. Za nim wóz z podróżnikami, Knutem, Albertem i zbierającym siły podczas drzemki Mordrinem. A na piechotę miała dojść parka zakochanych, Melissandra z Zebedeuszem. Gdy ją zakończyli wyruszyli w drogę, chwilę jeszcze rozprawiając nad kluczem z szylingami, które przekazał im konający niziołek. Albert schował go jednak prędko w obawie, że ktoś niepożądany go dostrzeże.

W końcu dotarli do miejsca w którym postanowili się rozgrupować. Wśród nocnych ciemności było już widać światła Heisenburgu, jednak byli na tyle daleko, żeby nikt nie miał szans ich dostrzec.

***

Dojeżdżając do palisady wsi Detlef miał około minuty-dwóch przewagi nad wozem, a Ci kolejne sześć nad spokojnie idącymi piechurami.

Gdy szlachcic mijał prymitywną konstrukcję obronną Heisenburgu usłyszał z dala krzyki i wołania o pomoc. Odwrócił się w ich stronę, jednak przy panującej ciemnocie nie dostrzegł nic. Ruszenie na pomoc byłoby wielce ryzykowne, więc w tym momencie porzucił tą myśl. Zwolnił jedynie chód wierzchowca, by towarzysze go nieco nadgonili, podążał jednak cały czas przed siebie.

Gdy wóz się zbliżał do palisady, krzyki się nasiliły. Zbudziło to nawet Mordrina. Ten w ciemności dostrzegł uciekającego mężczyznę … tylko uciekającego przed czym? Tego khazad nie był w stanie ujrzeć. Z dala wróg mu się rozmywał jakby był zjawą. Poinformował od razu o tym co widział towarzyszy na wozie. Uciekający mężczyzna wciąż się zbliżał. W końcu jakieś dwadzieścia metrów od nich, gdy już praktycznie byli przy palisadzie, mężczyzna padł jak rażony. W tym momencie khazad dostrzegł w miarę dokładnie napastników. Były to trzy demony, wszystkie ciemne, wyglądające niczym cień. Pierwszy nienaturalnie chudy o posturze człowieka, jednak z kostnym grzebieniem na plecach. Drugi, bestia o wyglądzie dwugłowego wilka. Trzeci, który również posiadał zwierzęcą posturę, miał troje oczu, a z paszczy wystawał mu długi, ruchomy, ociekający śliną kolec. Nie da się ukryć, napastnicy wyglądali dość strasznie, nawet jak dla krasnoluda. Czyżby to była dla niego kolejna szansa, by odzyskać swój honor?

***

W tym samym czasie nie spodziewający się zagrożenia panującego z przodu Melissandra z Zebedeuszem szli spokojnym krokiem w kierunku wioski.
 
AJT jest offline