Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2012, 11:51   #24
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Osada wyglądała… jak to osada. Malowniczo, na pierwszy rzut oka, ale dość nędznie i biednie na kolejny. Było jednak zadziwiająco czysto, jak na portowe miasteczko. Oraz nie śmierdziało, co wydało się kobiecie szczególnie miłe, po tygodniach spędzonych na statku. Naukowcy twierdzą, że węch człowieka jest w stanie przyzwyczaić się do każdego zapachu po 30 sekundach. Rosalinda uznała, że albo jej węch ma jakieś szczególne właściwości, albo – co bardziej prawdopodobne – ci naukowcy nigdy nie byli na zarzyganym, pełnym niemytych tygodniami ciał, statku.

Oddychała więc teraz z przyjemnością zapachami osady, rozkoszowała się krystalicznie czysta wodą i egzotycznym smakiem owoców podanych przez fertyczną Bertę. Potyczka z małpami na statku tez dodała jej werwy, poprawiając humor. Kiedy posłaniec wicekróla zaprosił ich do jego siedziby, bez zwłoki podniosła się na nogi. Ciało spragnione było ruchu.

Przed wejściem do budynku podniosła głowę, wypatrując swojego sokoła na czystym niebie i dostrzegła go – mała kropka wiszącą prawie bez ruchu wysoko nad ziemią. Zagwizdała krótko, wysoko - nie przejmując się wcale, że damie to nie przystoi – żeby wskazać zwierzęciu swoją pozycję.

Wicekról wyglądał bardzo źle.

Przyjęła filiżankę z ciemnym, gęstym napojem i bez zwłoki spróbowała – przyzwyczajona była do czerpania z życia pełnymi garściami i nigdy nie marnowała okazji, alby doświadczać czegoś nowego. Cierpka gorycz rozlała się jej aksamitnie po języku.
Zatrzymała ruchem dłoni Marię – Przydałby się bardzo ostra papryka, cynamon i świeże mleko. Niedużo. – uśmiechnęła się do kobiety – Znajdziesz je dla mnie?

- Nic nie nastręcza większych problemów, niż upierdliwi obrońcy prawa... Nie pytajcie skąd to wiem - usłyszała wypowiedź Shatterlanda. Oczywiście, ostatnie zdanie jasno wskazywało na to, że chciał opowiedzieć o swoich doświadczeniach; a przeczenie w zdaniu miało tylko sprowokować pytania. Rosalinda nie odezwała się, ale zapamiętała sobie pragnienie mężczyzny i postanowiła pozwolić ma na zrealizowanie go w bardziej sprzyjających okolicznościach.

Czekając na odpowiedź kobiety kątem oka spoglądała też na wybryki młodej Robin. Panieneczka, co Rosalinda zważyła już wcześniej, zachowywała się jak rozkapryszona 10-o latka. Jednak postawa ciała i piersi rysujące się – niemrawo, co prawda, ale jednak - pod koszulą dziewczyny wskazywały, ze ma kilka wiosen więcej.
„Ech, dostać taką pod swoją opieką… - rozmarzyła się Roslalinda, która uwielbiała wyzwania - dwa miesiące i byłaby wytresowana lepiej niż mój sokół. Mogłaby wejść na każdy dwór i nikt by się nie dopatrzył tej małej złośnicy pod mlodą damą, którą bym z niej uczyniła.”
Pilnujący jej mężczyzna wydawał się ze stoickim spokojem znosić wybryki pannicy. Co wskazywało jasno, że nie jest jej krewnym, a jedynie opłaconym opiekunem. Jego konkretne pytanie o finansowanie ich pobytu tutaj również spodobało się Rosalindzie, podobnie jak jego mocno zarysowany podbródek i cała sylwetka.

- Rozumiem, jakie są wytyczne co do naszych działań, panie de Gott – powiedziała, uśmiechając się wdzięcznie, kiedy przyszła jej kolej na wypowiedź – ale osobiście wolałabym pozostać w osadzi. Sadzę, ze mogłabym tutaj okazać się pomocna.
- Zależy mi tez na chwili rozmowy w prywatności – kiedy tylko dysponowali będziecie czasem, oczywiście.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline