Otaczająca miasto palisada znajdowała się coraz bliżej. Mimo zbliżającej się ciemności nie warto było się spieszyć. Nie chodziło nawet o to, że ktoś wjeżdżający galopem do miasta wywołuje powszechną uwagę (jeśli oczywiście był ktoś, kto obserwował bramę). Po co męczyć wierzchowca?
Krzyk, pełen przerażenia, świadczył o tym, że w pięknym Heisenbergu i jego okolicach coś jest nie w porządku. I to bardzo nie w porządku. Co prawda w zapadającym zmierzchu nie było widać wszystkich szczegółów, ale sam ton zdecydowanie nie świadczył o tym, by z tego zdarzenia dla krzyczącego płynęły jakiekolwiek przyjemności.
Detlef wstrzymał wierzchowca i ładując kuszę obrócił się w stronę, z której dobiegał głos. |