Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 06:27   #94
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Tom przyglądał się Biance jak gdyby nigdy nic konsumując jej pytanie.
„- Masz dziesięć milionów dolarów, Kotku?”

- Może i mam Kiciu. A może i nie. - odparł przyjaźnie po chwili milczenia. - Niby tylko czemu sponsorów szukacie? Nie macie dziesięciu milionów dolarów? - przedrzeźniał kobietę. - Wejdę z dwoma i resztą waszą. Jak broker. - żachnął się. - I żeby nie było... Jak te dwa stracę, to nie ma kamienia na ziemi pod którymi moglibyście się schować później. - powiedział z miłym uśmiechem.

Czy on rzeczywiście wygląda na aż takiego frajera zmartwił się nico obracając głowę w stronę szklanej kolumny w której kryształowym odbiciu przejrzał się jak w lustrze.

- Nie do twarzy Ci z tą groźną miną. - odpowiedziała kolejnym z kolekcji pięknych uśmiechów - Jesteś kanciarzem, straszenie to nie twój fach. Ale też i nie fach czarodziejów.

Odłożyła filiżankę na stół, powoli. Porcelana stuknęła jednak, a dziewczyna skrzywiła się lekko. Być może z powodu hałasu, albo...

No właśnie albo... Tom dyskretni rozejrzał się dookoła znad filiżanki kawy, którą przed chwilą uzupełnił z porcelanowego dzbanuszka, udając, że zwrócił na to uwagi.

- Wracając do pieniędzy. Nie rozmawialibyśmy z Tobą, gdybyśmy Cię nie potrzebowali. Jesteśmy w stanie wyłożyć dziesięć, ale nie dwadzieścia. Liczymy na to, że jesteś gościem który jest w stanie dołożyć się do tego interesu. Druga rzecz, której potrzebujemy, to twoje sprawne rączki i nieodgadniona mina. To drugie masz na pewno, to pierwsze...myślę, że jesteś w stanie zorganizować.

Bianca odgarnęła włosy z czoła. Co najmniej trzech mężczyzn w hallu zwróciło uwagę na ten powolny, rozmarzony ruch.

- Jesteś świetny. - szepnęła, patrząc wreszcie Tomowi w oczy - Ale nie jedyny, Kotku. Jeśli jesteś goły, albo się boisz - trudno. Poszukamy kogoś innego. To poważny biznes, a w poważny biznes nie da się wejść, nie inwestując. Albo masz dychę na inwestycję plus dwa wielkie jaja, albo pozostajesz w niższej lidze z dwoma orzeszkami. Tu nie ma półśrodków, Tom. Czekam na odpowiedź, nie chcę marnować więcej twojego cennego czasu.

Tom oparł się w fotelu zapierając ręce na rosnącym już niestety brzuszku i z rozbawieniem spojrzał na Biancę. Pitu-pitu.

- Facet wraca za kilka dni z Wenecji. A dzisiaj w nocy przekonasz się czy moje orzeszki mają pokrycie kapitału. - pokiwał głową z uśmieszkiem. - A wy nie jesteście jedynymi czarodziejami w krainie Ozz. A jeśli nasza współpraca nie będzie one night stand, a znowu figury będą jeździć karetami asów po zielonej łące, to może się okazać, że frajer ma jeszcze lepsze warunki do egzekucji straszenia. - powiedział półgłosem. - Niech iluzjonista poćwiczy lepiej paletę pięćdziesięciu dwóch czarów i i ich kombinacji, bo to nie o sztuczki na urodzinach dziewięciolatka idzie. Tam i klaun zrobi furorę, lecz ja stara dupa już jestem... - westchnął.

- Konkretnie. Czy mam rozumieć, że to oznacza: TAK? - przekrzywiła zalotnie głowę.

- Jak chcecie dziesięciu baniek to z odpowiedzią poczekacie do wieczora. - odpowiedział spokojnie, rezolutnym głosem.

- Poczekamy. - potwierdziła Bianca, wstając. Poprawiła spódnicę, i pasek od torebki, a potem uśmiechnęła się rzucając parę słów pożegnania po włosku.

- Będziemy w kontakcie. - rzuciła przez ramię. Tom patrzył, jak kobieta płynie przez hall, szachując przypadkowo znajdujących się tam mężczyzn swoimi długimi nogami.

- Ciao. – spojrzał za nią śmiejącymi się oczami spod ciemnych okularów. A potem jeszcze raz przejrzał się w lutrze filaru jakby miał w nich dojrzeć rozłożyste rogi irlandzkiego łosia.










Lubił lekki półmrok baru, gdzie wśród tytoniowego dymu snuła się leniwie zawieszona między ludźmi muzyka.
Tom usiadł na czarnym stołku obok pięknej kobiety ciesząc się, że miejsce zwolniło się w momencie gdy pochodził do grafitowego szynkwasu. Ciekawe czy to przypadek, pomyślał przytakującym spojrzeniem potwierdzając pytający gest barmana, który właśnie otwierał butelkę Grey Goose i wzniósł ją nieznacznie w stronę Boyla.

- Dobry wieczór. - odezwał się pierwszy do siedzącej bokiem do niego włoszki otoczonej gromadką młodych mężczyzn.

Obserwował ją w lustrze baru. Przystojniacy pogrążeni w rozmowie i śmiechu co raz posyłali Biance dyskretne, pożądliwe spojrzenia. Tom kontrastował z nimi nieogoloną, lecz wypoczętą twarzą i szpakowatymi, przerzedzonymi już, lecz krótko ostrzyżonymi włosami. Może i buńczuczną młodość miał już za sobą, lecz do jesieni życia miał równie daleko. Uśmiechnął się nieznacznie nad nalanym do pełna, równie dojrzałym jak on kieliszkiem, którego zawartość za chwilę miała zniknąć w jego nieco zapuszczonym brzuchu.

- Och, dobry wieczór...- uśmiechnęła się Bianca. - Co za miła niespodzianka. Dobrze, że pana widzę, paru facetów wydaje się tu być dziś wyjątkowo źle wychowanych. W pana towarzystwie może zyskam nieco spokoju. Przesiądziemy się do stolika?

- Tom. - wtrącił. - Po prostu Tom. - nienawidził jak mówiono mu per pan.

Zerknął pa sali. Nie wydawało się, by jakiś był wolny. Za to zobaczył parę niechętnych, męskich spojrzeń. Wychylił setkę kompletnie ignorując bezczelne glances.

- Sure. – przytaknął.

- Cassius...- włoszka zwróciła się do barmana - Zorganizujesz coś dla nas?

Nie minęło nawet trzy minuty. Ze stolika za parawanem zniknęła tabliczka “rezerwacja”, a Bianca wstała i podsunęła ramię do Boyla, oczekując że ją poprowadzi ku tamtemu miejscu. Przelotnie uśmiechnęła się w podziękowaniu wracającemu barmanowi.

- Cassius to równy gość. - powiedziała - Wie pan, rodzice nazwali go po Muhammadzie Ali.

- A mnie dali po tym z Akwinu. - uśmiechnął się dosuwając mięciutkie siedzenie eleganckiego krzesła pod jej obcisłą w suknię pupę zastanawiając się czy dziewczyna droczy się z nim celowo serwując mu grzeczności.

- Przejdę do sedna. Obiecałem. Niestety podziękować muszę całemu Hogwartowi, ale w Quidditcha nie zagram. Kapitał mam nie do ruszenia. - zrobił smutną minę. - I nici z nowego Nimbusa. - rozłożył ręce udając szczere ubolewanie.

- Nie do ruszenia? - spytała - Kapitał? To znaczy, nie ma pan kapitału? Bo co to za kapitał, który jest nie do ruszenia.

- To taki, którego nie można natychmiast wycofać z inwestycji. - odpowiedział jakby tłumaczył coś dziecku udając, że nie usłyszał kpiny. W końcu czego można się spodziewać po modelce, która ładną buźką i dupką zarabia na życie, kiedy nie robi paznokci i nie szuka frajerów. Tych ostatnich to sumie nie trzeba szukać, żeby się o nich nie potykać.

Swoją, własną, prywatną, osobistą kapustą nie zagrałby nawet gdyby takiej urodzaj na zbyciu we śnie, pomyślał przyglądając się Włoszce, która która chyba naprawdę wyobrażała sobie, że nosi w torebce zamiast szminki dziadka do orzechów.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 14-02-2012 o 06:34.
Campo Viejo jest offline