Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 10:18   #95
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Wenecja Hotel Danieli, apartament Malcolma Whitmana


Stukot do drzwi odbijał się w głowie Ekstraktora z siłą pracującego młota pneumatycznego. Kurwa, co znowu … powiedział, pomyślał, wyszeptał Malcolm. Siedział w ciemnych okularach na tarasie apartamentu. Na stoliku leżały środki przeciwbólowe oraz stała butelka z alkoholem. Samo spojrzenie na jasno brązowy płyn wystarczyło by Whitmanowi zrobiło się niedobrze. Wybór leczenia kaca był więc prostszy, może działający wolniej ale starczający na dłużej … tzn. do kolejnej popijawy. Malcolm nie miał zamiaru nikomu otwierać, w tym momencie nie miał ochoty na żadne rozmowy a na samą myśl, że za drzwiami zapewne stoi obsługa ze śniadaniem dostał mdłości. Przyłożył worek z lodem do bolącej głowy i starając się nie wykonać żadnego ruchu trwał na fotelu czekając na działanie procha. Pomogło, nie od razu, ale najważniejsze, że Malcolm mógł poruszyć głową nie narażając się na przejmujący tępy ból. Nadal siedział na tarasie starając sobie przypomnieć wydarzenia poprzedniego wieczora i nocy. Z tym pierwszym nie miał problemów. Nic nadzwyczajnego … rozmowa z Ramos, która przerodziła się w popijawę. Jeden drink, potem kolejny dalej następne … było całkiem miło i nieskrępowanie, momentami zabawnie. Z wydarzeniami nocy już tak prosto nie było. Malcolmowi zdawało się, że lecieli gdzieś helikopterem … ale czy to było tej nocy, czy w ogóle miało to miejsce? Zastanawiając się nad tym udał się do łazienki. Chciał się odlać … ale widok pawia na muszli klozetowej wywołał mdłości. Nie pozostało mu nic innego jak skorzystać z umywalki. Wchodząc pod prysznic sprawdził czy nie ma tam czegoś niepokojącego w co mógłby wdepnąć.
Wycierając się Whitman usłyszał, że ktoś krząta się w środku. Owinięty ręcznikiem wyjrzał z łazienki. Była to tylko pokojówka. Najwidoczniej nie wywiesił na drzwiach informacji „nie przeszkadzać” .
- Hej, signora … nie teraz, później – Whitman chciał spławić pokojówkę.
- Przepraszam, ale tu jest straszny nieporządek, a na drzwiach … – odpowiedziała dziewczyna łamaną angielszczyzną.
- To nic, nieważne. Skoro musisz … – Malcom podszedł do rzuconej na fotel marynarki w prążki - … to zrób porządek w łazience, tam jest … - zamiast kończyć Whitman wcisnął dziewczynie 2 banknoty po 10 euro.
- Jak Pan sobie życzy. – dziewczyna pociągnęła wózeczek w kierunku łazienki.

Tymczasem Malcolm z butelką wody mineralnej udał się na taras. Nim wyschły mu włosy pokojówka skończyła ze sprzątaniem łazienki.
- Już jest czysto, proszę Pana, uśmiechnęła się dziewczyna. Zostawiłam też hotelową szczoteczkę do zębów, bo zauważyłam, że brakuje … - dodała nieśmiało.
Malcolm tylko wystawił z tarasu dłoń z podniesionym kciukiem.
- No i nie wiem co z tym zrobić … to może być ważne.
Malcolm poszedł do łazienki. Minął stojąca w drzwiach pokojówkę. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Czysty ręcznik od razu przerzucił przez brzeg wanny. Nigdy nie lubił nagim ciałem dotykać zimnych przedmiotów. Jeszcze raz omiótł wzrokiem pomieszczenie po czym ze zdziwieniem spojrzał na dziewczynę.
- Tam na lustrze jest wiadomość, zostawiłam ją celowo bo pisze, że badanie głowy o 10 … a to może być ważne … jak pan chce to ja od razu …
- Tak masz rację … resztę możesz posprzątać po 10 … wtedy … wtedy możesz posprzątać. Która godzina?
- Jak pan sobie życzy, 8.40 proszę pana – dziewczyna zerknęła na zegarek. Ułożyła pudełka i butelki na wózeczku i wyszła z pokoju.


Nareszcie pozostał sam. Jak się za chwilę miało okazać się, że tylko na moment. Gdy nakładał czyste ubranie doszedł go odgłos pukania do drzwi. Whitman spojrzał niezadowolony w tamtym kierunku. O dziesiątej miał umówione spotkanie w klinice. Czekało go jeszcze badanie rezonansem. Prochy pomogły i ból zelżał. Prysznic postawił go na nogi. Z poprzedniego wieczoru pozostawał tylko nieprzyjmy smak niestrawionego alkoholu oraz siniak na nodze ... no i wiadomość na lustrze. Miał nadzieję, że pukanie do drzwi, nie ma z tym żadnego związku.
- Jeśli nie musisz, nie wchodź … - stojący na korytarzu Piotr usłyszał głos Ekstraktora.
-Mimo wszystko nalegałbym, byś mnie wpuścił. Mam dwie sprawy do omówienia z tobą, a boję się, że potem nie będziesz miał czasu. Zresztą to nie zajmie ci wiele czasu.
Whitmanowi, trochę ulżyło … tylko trochę. Bał się, że rozmowa przez drzwi może ściągnąć czyjąś uwagę. Niewiele czasu … to było jedyne pocieszenie. Podszedł do drzwi i nacisnął klamkę.
- Wejdź … niestety spieszę się na spotkanie, więc sam rozumiesz … - powiedział Malcolm dopinając guziki koszuli.

Malcolm zerknął na wchodzącego Sixth-Mana, który chyba nie był przyzwyczajony do widoków odbiegających od wystroju oraz luksusu jaki panował w hotelu Danieli.
-Ok rozumiem że się spieszysz. Malcolmie,- nie będziesz miał nic przeciwko, jak będę się tak do ciebie zwracał?- w takim razie od razu przejdę do rzeczy. Pierwszą sprawą, jaką do ciebie mam, to ta wyprawa na biegun, o której wspominał William. Jak bardzo jest pewne, że akcja się tam odbędzie?
- Chyba wczoraj wszyscy przeszliśmy na ty … - odparł Whitman. Przez myśl natomiast przeszła mu wątpliwość czy to aby był dobry pomysł. - Co do twojego pytania, wywiad przekazuje nam informacje, że tak właśnie będzie. Chociaż jak zapewne zdajesz sobie sprawę nic nie jest pewne … hmm … gdzieś tu były skarpetki.
- Widzę jakieś na fotelu. A co do wyprawy, to nie pytam się bez powodu. Wyprawa na biegun to nie jest niedzielna wycieczka za miasto, przeciwnie, to podróż pełna zagrożeń. Ja sam tylko raz i to ładnych parę lat temu byłem za kołem podbiegunowym i do dziś pamiętam, jak tam było. Poza tym, widzę w zespole co najmniej trzy osoby, które mogłyby mieć problemy. Ale można temu zapobiec- moim zdaniem, jeśli akcja ma się tam odbyć, to dla bezpieczeństwa przed samą akcją wszyscy powinniśmy trafić do obozu adaptacyjnego na co najmniej tydzień, by się przystosować choć trochę do tamtejszych warunków.
- Nie tamte są brudne i nie wiem czumu dziurawe. Nie mam też pojęcia co stało się z butami, które wczoraj miałem na sobie. Jasne biegun to nie przelewki ... wyprawa tylko dla twardzieli … albo wycieczka krajoznawcza łodzią. Jeśli wszystko pójdzie dobrze nawet nie będziemy musieli wychylać nosa na to mroźne powietrze. Obóz adaptacyjny to dobry pomysł, nie tylko ten tkwiący w podświadomości architekta ale także ten realny. - W międzyczasie z triumfem w oczach Whitman odnalazł szukaną część garderoby. Przysiadł na łóżku i wkładał skarpetki. Jego wzrok padł na wmieszane w pościel czarne “coś”. Palcem wskazującym wyciągnął “coś” z prześcieradła. Okazało się, że były to czarne koronkowe stringi.
- To nie moje dodał po chwili.
- Tam jest brakująca część- odparł Piotr. Wzrok Whitmana podążał za palcem wskazującym Piotra aż natknął się na wymiętoszony stanik tego samego koloru i kroju.
- Jak nie twoje, to nieźle pobalowałeś. Mnie już takie rozrywki niespecjalnie cieszą- przerwał, po czym kontynuował- I tutaj dochodzimy do następnego punktu moich wątpliwości. Moim skromnym zdaniem użycie łodzi podwodnej to nie jest dobry pomysł.

Ciota czy co … pomyślał Malcolm gdy spojrzenia obu mężczyzn napotkały się. Wyraz oczu Koroniewa zrobił się zimny i twardy.
- Zastanów się: gdybyś był Putinem- człowiekiem, który ma pełno zarówno przyjaciół, jak i wrogów- czy przynajmniej nie dopuszczałbyś możliwości ataku na ciebie w czasie wakacji? Gdybym ja był na jego miejscu, na pewno bym się starał jakoś zabezpieczyć. Jak mamy udanie przeprowadzić incepcję, wymaga to dyskrecji. Władimir Władimirowicz nie może zorientować się, co się dzieje. I tu jest pies pogrzebany. Byśmy mogli wyjść z łodzi albo porwać tam Putina, musi się ona wynurzyć. I wtedy tworzy ona przerębel w lodzie. Co gorsza, taka dziura w lodzie jest z daleka dobrze widoczna, podobnie jak łódź. Zaś nawet jakbyśmy się zanurzyli, to taka dziura może zostawić ślad, że coś się tutaj działo. A moi rodacy nie są durniami, umieją logicznie myśleć. Załóżmy, Putin nagle się zmienia wewnętrznie, a jego służby odkrywają dziurę w lodzie, dużą i powstałą bez powodu niedaleko miejsca jego wakacji. Poza tym, co to za problem dla Putina wysłać własną łódź podwodną do patrolowania Arktyki? Federacja przecież od dawna ma roszczenie do tych terenów, podobnie jak inne kraje.
Dlatego uważam, że jak mamy uderzyć w Arktyce, to najlepiej, jak przybędziemy na miejsce wcześniej i uderzymy z lądu. Ale to tylko moje sugestie, ale proszę cię, byś wziął pod rozwagę to, co ci teraz powiedziałem.
- Buty, buty, buty … - Malcolm mamrotał pod nosem przeszukując garderobę przylegającą do sypialni. - Myślałem, że Rosjanie nie stronią od rozrywki. Odpowiadając na twoje pytanie, to gdybym był Putinem w ogóle nie spodziewałbym się ataku na swoją osobę, co nie znaczy, że nie stosowałbym środków ostrożności. Nowoczesne łodzie mają na wyposażeniu batyskafy. To przy ich pomocy zaatakowalibyśmy cel. Łódź podwodna wcale nie musiałaby się wynurzać. Co do akcji na lądzie … pozostałaby kwestia ewakuacji. Zastosowanie łodzi rozwiązywałoby ten problem. Masz jakiś pomysł co do akcji na lądzie? - zapytał Malcolm sznurując buty.
- Dawniej nie stroniłem od rozrywki tak jak teraz... ale to zupełnie inna historia. Co do batyskafu, to mógłby być dobry pomysł, oczywiście przy założeniu, że będzie miał wystarczająco mocny kadłub, by przebić lód i że nie zedrze się jego poszycie, wysyłając nas na tamten świat. Jeśli zaś chodzi ci o akcję na lądzie, to powiem ci to samo co Williamowi: potrzebuję więcej szczegółów. Muszę wiedzieć w jakim rejonie Arktyki odbędzie się akcja i kiedy- chodzi mi o dokładny miesiąc, ponieważ na północy warunki pogodowe są bardzo różne. Jak podasz mi więcej szczegółów, to pojadę tam, wszystkiego się dowiem na miejscu i po powrocie zdam ci relację.
- Ok, dostaniesz więcej szczegółów gdy tylko informator się z nami skontaktuje … - Malcolm zapinał pasek zegarka. Następnie nałożył jasno beżową marynarkę i przełożył portfel z tej, którą miał wczorajszego wieczora. - Piotr … wybacz ale teraz spieszę się na spotkanie. Wrócimy do tej rozmowy niebawem. - Whitman lekko klepnął Szóstkę w ramię.
Koroniew przytrzymał ramię zdziwionego Whitmana.
-Wybacz , że cię tak trzymam, ale jest jeszcze druga sprawa. Dla odmiany teraz chodzi o mnie. Chciałem cię tylko ostrzec, że jakby ten plan nie wypalił, to tylko w ostateczności róbmy akcję w Rosji. Tam jestem spalony, czego pewnie już się domyśliłeś. Ale to nie wszystko- ściga mnie GRU, więc jest to jeszcze jeden powód, by unikać służb rosyjskich. Nie pytaj mnie jak i dlaczego, bo ci nie powiem. Ale Morozow wie, jakie są moje powody- musisz mu w tej sprawie zaufać, podobnie jak i mi.
Uścisk dłoni Piotra zelżał. Albo Whitman był wytrawnym graczem albo puścił słowa Six-Mana mimo uszu, bo Rosjanin nie doczekał się żadnej reakcji.

Malcolm gotowy do wyjścia stanął w otwartych drzwiach.
- Idziesz, czy zostajesz? - zapytał Koroniewa.
- Idę, idę. Po prostu pamiętaj o tym- ale nie mów także o tym nikomu. Przyrzekniesz mi to?
Whitman ze zdziwieniem spojrzał na Koroniewa. Nic nie odpowiedział, wyciągnął kartę klucz i zatrzasnął drzwi za wychodzącym Piotrem.

Opuszczając hotel Whitman zauważył konsjerża siedzącego w fotelu niedaleko recepcji. W ostatniej chwili Malcolm zmienił kierunek i podszedł do mężczyzny.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – pierwszy odezwał się pracownik hotelu wstając z miejsca.
- Dzień dobry. – odpowiedział Malcolm - W czym … nie mam specjalnych życzeń. Chciałem tylko o coś zapytać … czy dało by się ustalić o której wróciłem do hotelu?
- Tego nawet nie trzeba ustalać … - lekki uśmiech wykwitł pod wąskimi wąsikami konsjerża - … wrócił Pan do hotelu o 4.17… - mężczyzna zaczerpnął powietrza.
-Sam?
- Towarzyszyły Panu dwie kobiety … - usta konsjerża zwęziły się - … jakby to powiedzieć …
- Nie musi Pan niczego mówić … i co z nimi.
- Chciałem tylko powiedzieć, że wróciliście państwo w świetnych humorach. A one … nic. Vittorio, jeden z naszych kierowców odwiózł je przed wpół do szóstej. Jeśli życzy pan sobie dowiedzieć gdzie pojechały, za chwilę mogę to ustalić. – Mężczyzna wyciągnął telefon.
- To nie będzie konieczne – wymuszony uśmiech pojawił się na zmęczonej twarzy Whitmana.
- Zresztą gdyby Pan zmienił zdanie sam może go zapytać. Vittorio jest jeszcze w pracy, a Pan zapewne potrzebuje samochodu.
- Czyta Pan w moich myślach.
- Od tego tu jestem – konsjerż ukłonił się w kierunku Malcolma.
- I tak trzymać … tak trzymać – Whitman odszedł w kierunku drzwi z uniesionym do góry kciukiem.
Kroki skierował wprost do podjeżdżającej białej limuzyny.
- Vittorio jak mniemam? – Zapytał Ekstraktor otwierając drzwi.
- Tak proszę pana, jaki adres.
- San Clemente.
- Ma Pan na myśli hotel czy szpital … czy jedno i drugie zarazem?
- Nie rozumiem …- odparł Malcolm z tylnego siedzenia.
- Obecnie dawny szpital kobiecy – Ospedale Civile-SS. Giovanni e Paulo zamieniony został na luksusowy Hotel San Clemente, ale wiele osób szczególnie tych, które pamiętają dawną Wenecję posługuje się starą nazwą.
- Nie chcę jechać do hotelu … - powiedział Whitman.
- A więc wszystko jasne. - Vittorio kiwnął głową. – Obecny szpital San Clemente znajduje się pod innym adresem.
- Wyśmienicie.




Berlin, The Regent Hotel, apartament Malcolma Whitmana

Dwugodzinna drzemka w samolocie spowodowała, że Malcolm funkcjonował, chociaż odczuwał zmęczenie. Prysznic, który wziął po przylocie o kilka godzin odsunął chęć udania się do łóżka, a ustawiona na 68 stopni klimatyzacja spowodowała, że czuł się całkiem rześko. Następnego dnia czekał ich wykład na berlińskim Uniwersytecie Humboldtów. Cały wolny czas Ekstraktor postanowił wykorzystać do przygotowania się do niego. Malcolm siedział w fotelu apartamentu prezydenckiego z tłumaczeniem von Lista w dłoniach. Przeczytał kilkanaście kartek dzieła. Za każdym razem gdy natrafiał na odnośnik zaglądał na koniec skryptu, gdzie przetłumaczone były odręczne notatki czytelników dzieła. Jedna z nich skłoniła Malcolma do włączenia tableta.


Notatka nawiązywała do innego działa von Lista „Das Geheimnis der Runen” przedstawiającego idee dotyczące run i innych znaków oraz ich interpretacje w świetle ich aryjskiego dziedzictwa. Streszczenie na jakie natknął się Malcolm wspominało, że w powszechnym obiegu istnieje stosunkowo duża ilość znaków runicznych, niemniej von List dokonał ich kodyfikacji, tworząc trzy główne „alfabety” runiczne: starszy futhart, który składa się z 24 run, młodszy futhart liczący sobie 16 run oraz futhork anglosaski liczący sobie 33 runy. Czasami poszczególne runy różnią się od siebie a ich kształt bywa dosłownie odwrócony. Jednakże w kontekście magicznym wszystkie futharki posiadają swa moc i wartość. Jeśli wykorzystuje się je w pracy o naturze dywinacyjnej czy magicznej od razu można odkryć pewien logiczny i silnie łączący poszczególne runy ciąg. W tym właśnie tkwi atrakcyjność systemu armanicznego, który w obrazowy i przejrzysty sposób buduje odpowiedni związek miedzy wszystkimi runami, związek oparty na „Pieśniach Najwyższego”.

Wiem, ze wisiałem na wiatrem owianym drzewie
Przez dziesięć nocy,
Oszczepem zraniony, Odinowi ofiarowany
Sam sobie samemu.
Chlebem mnie nie karmiono, ni napojem z rogu,
Wypatrywałem ku dołowi,
Przyjąłem runy – wołając przyjąłem,
Spadłem potem stamtąd.




Skandynawskie legendy i opowieści zwane Eddą poetycką, opisują ofiarę, jaka bóg Odin złożył z samego siebie, kiedy zawisł na konarach kosmicznego Drzewa Życia. Yggdrasila pomiędzy światami życia i śmierci wstępując do królestwa Nieznanego a jego wiadomość zjednoczyła się w ekstatycznej unii z nieświadomością. Z tego pojednania zrodził się przedziwny most prowadzący ku bramom królestw wiedzy o uniwersalnej acz niedostępnej zwykłym śmiertelnikom naturze. Projekcją owej mądrości, materialną podstawą, w przypadku Odina, były runy – tajemnice świata.

Głowa Malcolma opadła, tablet zsunął się z kolan.


Berlin, Aula Uniwersytetu Humboldtów


Wykład zakończył się. Wszyscy siedzieli bądź zamyśleni, bądź w ciszy czekali na pierwszą osobę, która wstanie by opuścić salę. Nikt im nie przeszkadzał, nikt nie nakazywal opuszczenia auli. Mogło by się wydawać, że w sali wykładowej rozbrzmiewały jeszcze echa ostatniej wypowiedzi profesora Gebharda von Treskov nt. wpływu okultyzmu na nazistów a szczególnie na Hitlera i jego najbliższe otoczenie. … Choć trudno jest określić stopień zależności, jaki istniał między zagładą milionów ludzi i niemal całkowitym zniszczeniem Europy a okultyzmem, to niewątpliwie taki związek istniał. Pewne jest że w porządek świata na pewien czas wprowadzona została bezsprzecznie demoniczna siła…
Siła, z którą przyjdzie im się zmierzyć.
Whitmana z zamyślenia wyrwało skrzypienie, jakby ktoś huśtał się na siedzisku. Spojrzał po twarzach zebranych … zamyślenie, zwątpienie, zaduma, znudzenie. Wstał z miejsca, podszedł do pierwszego rzędu, oparł dłonie na blacie.
- Myślę, że wykład był pomocny. Zrozumieliście z kim przyjdzie nam się zmierzyć. Putin to nie tylko przywódca stworzony przez KGB. To człowiek bezwzględny budujący swój świat na podwalinach mieszanki okultyzmu, religii, dawnych wierzeń. Przykłady profesora z niedalekiej historii mówią same za siebie. Porównując Hitlera i Putina uważam, że ten drugi przerasta nazistów. Czerpie te same wzorce ale jest mądrzejszy, sprytniejszy, wykształcony, pochodzi z innej kultury. Co nie znaczy, że się do niego nie dobierzemy. Jesteśmy bliżej niż trzy godziny temu.
- Co do najbliższych planów … - Malcolm zmienił ton głosu na bardziej przyjazny – jutro wylatujecie do stanów. Lecicie przez Frankfurt, Nowy York do Los Angeles. Wynajęte jest tam studio filmowe, w którym będziecie mieszkać i przygotowywać się do akcji. Antonia i Dominic wiecie czym macie się zająć. Pozostali w grupach pracują nad zarysem planu. Point Man … – Whitman podszedł do Smitha – oto koperta z biletami, znajdziesz też tam adres studia filmowego … to niedaleko Mulholland Drive i numer kodu do zamka. Do mojego powrotu ty dowodzisz … ale to przecież jasne. To chyba wszystko … do zobaczenia w LA.
- Jeszcze jedno. Christopher ... przestajesz brać odżywki, nie chcę aby podczas akcji stanęło ci serducho. Pozostali, jeśli przyjdzie wam ochota coś powąchać, wciągnąć albo w inny sposób wprowadzić do organizmu to macie się z tym powstrzymać aż zakończymy akcję. Niektóre środki w połączeniu ze specyfikami używanymi podczas snu mogą przynieść nieoczekiwany skutek. To polecenie. – Malcolm spojrzał na Antonię puszczając jej oko.
 
Irmfryd jest offline