Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 10:50   #162
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Historia ta wydarzyła się wiele setek lat temu. Ojciec i matka rodzeństwa, brat i siostra, zmarli w dniu ich narodzin. Tak jak wiele dzieci przed nimi, tak i one w tym momencie mogły zostać zostawione same sobie i w efekcie umrzeć. Jednak ich ojciec nie był zwyczajną osobą. Nie był żebrakiem ani chłopem, nie był kapłanem ani szlachcicem – był królem. Królem, którego kochali poddani i który ich kochał.

Brat i siostra dorastali razem, tocząc najpierw wojnę przeciwko wspólnemu wrogowi – zabójcy ich ojca – następnie między sobą, o to kto powinien rządzić. Brat był szlachetny, siostra przebiegła, brat był niezłomny, siostra uparta, brat był rycerzem, siostra czarodziejką. Walczyli długo i zażarcie, być może bardziej nawet niż przeciwko zabójcy ich ojca. Jednak pomimo całego honoru brata i jego słusznej sprawy to siostra wygrała – zabiła go własnymi rękoma.

Starzec odłożył książkę na kredens i wypił lampkę wina. Znał tę historię bardzo dobrze, choć wielu już zapewne zapomniało.

- Ciekawy jestem czy ta historia na pewno się skończyła… – wpadł w zadumę, przebiegle się uśmiechając.

~*~

-Starzec mówił, żeby najpierw zniszczyć kapliczkę smoczej bogini… – odezwał się Tabor. - Może wywabi to koboldy i smoka z ich leża. W środku mają przewagę…- zauważył, choć jego głos był przesycony strachem.

Decyzja jednak mogła poczekać do rana, droga do kapliczki i do leża smoka były do pewnego momentu w tym samym kierunku. Teraz przyszła pora na zasłużony sen. Nie każdy jednak poszedł spać, parę osób zwyczajnie nie mogło z ekscytacji czy przerażenia, parę innych badało pewien szczególny artefakt… niemniej każdego w końcu zmorzył sen. I nie był to przyjemny sen.

Poprzednie sny może nie należały do miłych, ale przynajmniej „były”. Sen tej nocy był inny. Ciemność, wszechogarniająca, pożerająca jakiekolwiek obrazy mogły się pojawić w śnie. Na początku czarny sen był ulgą. Jednak czas inaczej płynie gdy… cóż… stoi w miejscu, gdy nic się nie dzieje. Sen trwał tylko parę godzin, ale pustka i ciemność sprawiły, że wydawało się jakby trwał setki lat. Setki lat w ciemności, setki lat w bezruchu.

Poranek był mglisty i zachmurzony. Chmury przykryły niebo gęstą warstwą, jednak Carric stwierdził, że nie są to deszczowe chmury i nie powinniśmy się spodziewać opadów. Niemniej, las był spowity w półmroku i nawet sowy, które o tej porze już spały, hukały spośród drzew.

Grupa zbierała się do wyprawy gdy Tabor i Carric zaczęli rozmawiać o swoim dzisiejszym śnie.

-Ciemność, bez końca, bez początku, która wszystko pochłania. Cholerny sen… jakby za mało stresu było w moim życiu. – narzekał Tabor.

-Dziwne… śniło mi się to samo…- odpowiedział Carric wyraźnie zaniepokojony. To samo powiedział Erik

Theodor spojrzał po grupie i wiedział, że wszyscy dzielili ten sam sen. I niestety wiedział kto jest winny.

-To wina berła. – odpowiedział krótko pakując swoje rzeczy. - Aby działać potrzebuje magicznej energii. Zwykle trzeba nacisnąć odpowiedni przycisk, przytrzymać aż się naładuje i wypuścić energię. Najwidoczniej jednak pobiera drobne ilości magicznej energii w sposób pasywny również, w tym przypadku są to nasze sny. – dodał zaniepokojony. Badania nad berłem przyniosły parę odpowiedzi, ale teraz nasuwały się kolejne pytania – przede wszystkim czy to co odkrył jest prawdą.

Grupa zebrała się dość szybko i była gotowa do marszu w niecałą godzinę. Mglisty las zdawał się być bardziej nieprzyjazny niż zwykle, więc Carric postanowił iść przodem na zwiady.

Minęły 2 godziny marszu, grupa dochodziła właśnie do rozstaju na ich drodze. W lewo do leża smoka, w prawo do przejścia skalnego do kapliczki. Carric co jakiś czas przychodził z raportem dla grupy, tym razem jednak widocznie mu się spieszyło.

-Obydwie drogi są zablokowane przez koboldy. Kaplicy pilnuje mniejsza ich ilość, ale paru stoi na wzniesieniach i półkach skalnych, więc albo trzeba ich zajść od tyłu, albo zestrzelić.

- Nie ma innej drogi do kaplicy? Tabor, znasz jeszcze jakieś tajne przejścia? – spytał Erik.

- Hmmm… – zamyślił się górnik. – Wschodnia ściana jest bardzo łatwa do wspinaczki, ale traktu jako takiego nie ma innego niż ten jeden. – odpowiedział wzruszając rękoma i wzdychając.

- Nie widziałem nikogo przy wschodniej ścianie… – dodał druid.

- W każdym razie, naliczyłem 10 przy leżu i 5 przy kapliczce. – wyjaśnił.
 
Qumi jest offline