Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-02-2012, 10:35   #161
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Wyciągnął berło zza pasa i posłusznie podał je Theodorowi.
- Samo berło nam walki nie wygra a i jego zastosowanie niesie z sobą pewne ryzyko. Według mnie zbyt duże ryzyko. Pamiętajcie że samo zabicie smoka nie wystarczy. Potem będziemy jeszcze musieli zniszczyć kaplicę Tiamat w górach.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 10-02-2012 o 16:50.
Ulli jest offline  
Stary 14-02-2012, 10:50   #162
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Historia ta wydarzyła się wiele setek lat temu. Ojciec i matka rodzeństwa, brat i siostra, zmarli w dniu ich narodzin. Tak jak wiele dzieci przed nimi, tak i one w tym momencie mogły zostać zostawione same sobie i w efekcie umrzeć. Jednak ich ojciec nie był zwyczajną osobą. Nie był żebrakiem ani chłopem, nie był kapłanem ani szlachcicem – był królem. Królem, którego kochali poddani i który ich kochał.

Brat i siostra dorastali razem, tocząc najpierw wojnę przeciwko wspólnemu wrogowi – zabójcy ich ojca – następnie między sobą, o to kto powinien rządzić. Brat był szlachetny, siostra przebiegła, brat był niezłomny, siostra uparta, brat był rycerzem, siostra czarodziejką. Walczyli długo i zażarcie, być może bardziej nawet niż przeciwko zabójcy ich ojca. Jednak pomimo całego honoru brata i jego słusznej sprawy to siostra wygrała – zabiła go własnymi rękoma.

Starzec odłożył książkę na kredens i wypił lampkę wina. Znał tę historię bardzo dobrze, choć wielu już zapewne zapomniało.

- Ciekawy jestem czy ta historia na pewno się skończyła… – wpadł w zadumę, przebiegle się uśmiechając.

~*~

-Starzec mówił, żeby najpierw zniszczyć kapliczkę smoczej bogini… – odezwał się Tabor. - Może wywabi to koboldy i smoka z ich leża. W środku mają przewagę…- zauważył, choć jego głos był przesycony strachem.

Decyzja jednak mogła poczekać do rana, droga do kapliczki i do leża smoka były do pewnego momentu w tym samym kierunku. Teraz przyszła pora na zasłużony sen. Nie każdy jednak poszedł spać, parę osób zwyczajnie nie mogło z ekscytacji czy przerażenia, parę innych badało pewien szczególny artefakt… niemniej każdego w końcu zmorzył sen. I nie był to przyjemny sen.

Poprzednie sny może nie należały do miłych, ale przynajmniej „były”. Sen tej nocy był inny. Ciemność, wszechogarniająca, pożerająca jakiekolwiek obrazy mogły się pojawić w śnie. Na początku czarny sen był ulgą. Jednak czas inaczej płynie gdy… cóż… stoi w miejscu, gdy nic się nie dzieje. Sen trwał tylko parę godzin, ale pustka i ciemność sprawiły, że wydawało się jakby trwał setki lat. Setki lat w ciemności, setki lat w bezruchu.

Poranek był mglisty i zachmurzony. Chmury przykryły niebo gęstą warstwą, jednak Carric stwierdził, że nie są to deszczowe chmury i nie powinniśmy się spodziewać opadów. Niemniej, las był spowity w półmroku i nawet sowy, które o tej porze już spały, hukały spośród drzew.

Grupa zbierała się do wyprawy gdy Tabor i Carric zaczęli rozmawiać o swoim dzisiejszym śnie.

-Ciemność, bez końca, bez początku, która wszystko pochłania. Cholerny sen… jakby za mało stresu było w moim życiu. – narzekał Tabor.

-Dziwne… śniło mi się to samo…- odpowiedział Carric wyraźnie zaniepokojony. To samo powiedział Erik

Theodor spojrzał po grupie i wiedział, że wszyscy dzielili ten sam sen. I niestety wiedział kto jest winny.

-To wina berła. – odpowiedział krótko pakując swoje rzeczy. - Aby działać potrzebuje magicznej energii. Zwykle trzeba nacisnąć odpowiedni przycisk, przytrzymać aż się naładuje i wypuścić energię. Najwidoczniej jednak pobiera drobne ilości magicznej energii w sposób pasywny również, w tym przypadku są to nasze sny. – dodał zaniepokojony. Badania nad berłem przyniosły parę odpowiedzi, ale teraz nasuwały się kolejne pytania – przede wszystkim czy to co odkrył jest prawdą.

Grupa zebrała się dość szybko i była gotowa do marszu w niecałą godzinę. Mglisty las zdawał się być bardziej nieprzyjazny niż zwykle, więc Carric postanowił iść przodem na zwiady.

Minęły 2 godziny marszu, grupa dochodziła właśnie do rozstaju na ich drodze. W lewo do leża smoka, w prawo do przejścia skalnego do kapliczki. Carric co jakiś czas przychodził z raportem dla grupy, tym razem jednak widocznie mu się spieszyło.

-Obydwie drogi są zablokowane przez koboldy. Kaplicy pilnuje mniejsza ich ilość, ale paru stoi na wzniesieniach i półkach skalnych, więc albo trzeba ich zajść od tyłu, albo zestrzelić.

- Nie ma innej drogi do kaplicy? Tabor, znasz jeszcze jakieś tajne przejścia? – spytał Erik.

- Hmmm… – zamyślił się górnik. – Wschodnia ściana jest bardzo łatwa do wspinaczki, ale traktu jako takiego nie ma innego niż ten jeden. – odpowiedział wzruszając rękoma i wzdychając.

- Nie widziałem nikogo przy wschodniej ścianie… – dodał druid.

- W każdym razie, naliczyłem 10 przy leżu i 5 przy kapliczce. – wyjaśnił.
 
Qumi jest offline  
Stary 17-02-2012, 10:02   #163
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Myślę, że mógłbym dostać się na skalna półkę i zajść ich od tyłu. Przy pomyślnych wiatrach nawet nie zdążą krzyknąć. Ale zanim opracujemy plan, podkradnę się by samemu obejrzeć teren. - Powiedział Adrian - Ktoś idzie ze mną?
- Theodor, możesz uczynić nas niewidzialnymi? Nie teraz, potem przy ataku. Albo chociaż trudniej dostrzegalnymi? Bo domyślam się, że nie wszyscy przykładali się do podchodów w dzieciństwie.
 
Mike jest offline  
Stary 17-02-2012, 14:13   #164
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
– Na zwiad ja, to nie. Ale jak już na atak, to ja zrobię dywersję. Poczekam, podejdę i ich z kuszy stąd. A Ty ich od tyłu – Unsung odparł Adrianowi. Miał zamiar ostrzelać koboldy, gdy tylko kompan, czy kompani zaczną się wspinać. W ten sposób chciał jeszcze dodatkowo odwrócić uwagę od nich, co znacznie ułatwiłoby im zadanie. Nie obawiał się wyjść jako jedyny na widok koboldom, był gotowy, by tak uczynić.
 
AJT jest offline  
Stary 18-02-2012, 10:19   #165
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
PO przebudzeniu odsapnął i pokręcił głową.
-To berło od początku mi się nie podobało. Niepotrzebnie braliśmy to cholerstwo. Nie byłoby wyprawy na smoka i nieprzyjemnych snów.
PO zjedzeniu śniadania ruszył wraz z innymi.
Przy rozwidleniu poczekał na zwiad Carrica a potem wysłuchał w skupieniu jego relacji.
Alukard pokiwał głową na słowa Usunga.
- Pójdę z nim i pomogę odwrócić uwagę. Też w końcu mogę zaatakować na odległość a w razie czego się ukryć.
 
Ulli jest offline  
Stary 18-02-2012, 11:19   #166
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Zanim spalicie skryte podejście, pozwólcie że znajdę się na miejscu. By zlikwidować strzelców. - Powiedział Adrian - Nie wiemy czy nie mają wystrzelić płonącej strzały czy czegoś w tym stylu by zawiadomić, iż ktoś ich atakuje. Przedwczesna dywersja może nie być tym co potrzebujemy.
 
Mike jest offline  
Stary 19-02-2012, 20:27   #167
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Poczekaj - powiedział do Adriana - Pójdę z tobą, kiedy będziesz przy tych na półce gotowy do ataku, albo przynajmniej tak blisko jak zdołasz, ja podejdę od frontu. Mogę zmienić się w kobolda - powiedział dokonując przemiany, zaraz też zrzucił swoje ubranie, poza płaszczem ucieczki, ale nie był nagi. Dzięki zdolności przemiany, z fałdów skóry wytworzył sobie ubranie przypominające to jakie nosiły koboldy. A z różnicy wzrostu stworzył dobie przedłużenie ręki, w postaci włóczni podobnej do tych, jakie nosiły bestie. - i iść główną ścieżką, nie powinni mnie zaatakować, przynajmniej dopóki nie podejdę blisko. Ale wtedy mogę powinienem zdążyć rzucić na nich czar uśpienia. Taki jakim unieruchomiłem grzybiarzy. Reszta, niech trzyma się blisko. Kiedy ich unieruchomię, nie będziecie mieli wiele czasu na działanie, polecam proste, ale skuteczne podrzynanie gardeł. Potem niszczymy kaplicę i uciekamy. Co wy na taki plan? -
 
deMaus jest offline  
Stary 20-02-2012, 09:53   #168
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Na razie chcę rzucić okiem na teren, być krzaki lub głazy zasłonią resztę podchodzącą tak blisko jak się da. - obejrzał "kobolda" krytycznym okiem - coś podejrzanie za dobrze wyglądasz, weź się trochę ubrudź ziemią.
 
Mike jest offline  
Stary 21-02-2012, 14:05   #169
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Plan był już prawie gotowy, jednak pojawiły się pewne wątpliwości co do informacji jakie przekazał Carric. Grupa uważała je za zbyt cząstkowe i niekompletne, a informacje przekazane im przez Tabora wymagały wciąż potwierdzenia – w końcu wiele mogło się zmienić.

Druid i zabójca ruszyli ponownie na zwiad. Carric poprowadził Adriana drogą którą wcześniej wybrał, szybko znaleźli przejście do ołtarza Tiamat, jednak nie mogli zbyt daleko podjeść – linia lasu kończyła się 5 metrów przed początkiem góry. Zamiast tego przeszli się po linii rozwidlenia, aby spojrzeć na koboldy chroniące przejście z różnych kątów.

Koboldów było 5, ale stały inaczej niż Carric zapamiętał. Dwóch łuczników stało na wschodniej półce, jeden na zachodniej i dwóch wojowników na drodze przed wejściem na górski trakt. Mogło to oznaczać, że po prostu jeden z nich zmienił pozycję, z drugiej strony mógł tam być cały czas – a to z kolei oznaczałoby że jeden kobold gdzieś się zapodział… nie tracąc czasu na rozmyślania ruszyli dalej sprawdzić wschodnią ścianę o której mówił Tabor.

Dwieście metrów dalej znaleźli miejsce, o którym wspominał były górnik. Ściana rzeczywiście była niezbyt stroma, ale ciężko było nazwać ją bezproblemową. Kąt padania ściany miał jakieś 60 stopni co powinno zapewnić dość łatwą spinaczkę, ale jednocześnie na tyle ciężką, że można było się nieco potłuc gdy źle postawi się stopę. Ściana była wysoka na 5 metrów i znajdowała się dość blisko koboldów, te jednak były skoncentrowane na trakcie przed nimi i ani razu nie zerknęły w stronę wschodniej ściany.

Po odbyciu dokładnego zwiadu, Carric i Adrian wrócili, aby opowiedzieć dokładnie o tym czego się dowiedzieli i co zobaczyli.
 
Qumi jest offline  
Stary 26-02-2012, 19:14   #170
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
-Co robimy w takim razie?- Alukard niecierpliwie przestępował z nogi na nogę.

- Proponuję by tak jak pierwotnie planowaliśmy, ja z Unsungiem dołem zaś reszta górą i likwidujemy koboldy w naszym zasięgu. Co o tym myślicie?

- Damy wam chwilę i zaczynamy atak - dodał Unsung

- Jak rozumiem, na podrzynanie gardeł, jesteśmy za humanitarni. Dobrze ograniczymy się do przypalania. Zaczynajmy, zanim nas tu zwęszą. – dodał czarodziej.

- Ja nie - odparł Adrian -dajcie mi chwilę na wejście na pozycję, jak usłyszycie hałas to wkraczajcie.

Zabójca założył maskę na twarz i poprawił ruchem ramion ułożenie miecza. Skinął głową reszcie i ruszył w kierunku “ścieżki” wiodącej za koboldy.

- Więc, może jednak to mój czar uśpienia da sygnał do ataku? Jeśli zadziała, zostanie podrzynanie gardeł, jeśli nie zadziała, zaczniemy tradycyjną zabawę. – zaproponował Theodor.

- A jesteś wstanie uśpić ich i nie dać się zabić? – zadrwił zabójca.

- Nie wiem, ale każdy kiedyś umiera. Przy czym ryzyko, wydaje mi się mniejsze, przy takiej akcji. – zaznaczył czarodziej.

Narada nie trwała zbyt długo, plan grupa miała już w sumie wcześniej w głowie – teraz tylko wyraziła go słowami. Wiadomości, które przynieśli zwiadowcy nie wniosły zbyt wiele… choć o dziwo nikt nie przejął się za bardzo różnicami w informacjach przyniesionych przez Carrica i drugi zwiad. Czy był tam szósty kobold – nikt nie zdawał się tym przejmować.

Adrian ruszył w stronę zachodniej ściany i zaczął się po niej powoli wspinać… 2 razy stracił równowagę i ślizgając się po suchej ziemi spadł parę metrów w dół. Ściana nie była jednak zbyt stroma, więc był co najwyżej nieco potłuczony i mógł spokojnie kontynuować wspinaczkę. Półka na którą wspiął się była pusta z wyjątkiem paru krzaków i koboldów w oddali. Powoli, ostrożnie – krok za krokiem – zabójca zbliżał się do swojego celu.

W tym czasie, z oddali reszta drużyny obserwowała jak potoczą się wydarzenia. Adrian się nieco spóźniał, ale wkrótce Carric wypatrzył go skradającego się do koboldów. Zabójca był już bardzo blisko, więc grupa ruszyła do przodu, z Theodorem na czele. Słowa zaklęcia były już niemal gotowe w ustach czarodzieja, czuł jak im spieszno aby je uwolnić, czuł jak bardzo chcą stać się rzeczywistością. I wtedy Adrian zanurzył ostrza w szyi kobolda. W oddali ptaki wzburzyły się i stadem odleciały na południe, jednak drużyna była teraz skupiona na koboldach i słowach zaklęcia Theodora, które uśpiły przednią straż koboldów.

Adrian w tym czasie rzucił się na drugiego kobolda. Obydwoje zaczęli się turlać po ziemi i przepychać. Kobold starał się strącić z siebie napastnika podczas gdy zabójca starał się udusić swoją ofiarę. W tym czasie Tabor i Draugdin ruszyli wykończyć uśpione koboldy. Strażnicy koboldów spali niewinnie pod wpływem zaklęcia, jeden z nich wydał z siebie nieartykułowany dźwięk i przewrócił na drugą stronę, mając najwyraźniej niezbyt przyjemny sen. Ich sny jednak się skończyły gdy górnik i genasi zanurzyli swoje miecze w ich piersiach. Przebudzeni bólem, strażnicy zdołali tylko otworzyć szeroko swoje duże gadzie oczy i zachłysnąć się krwią.

W tym czasie, Adrian czuł jak opór kobolda słabnie i wiotczeje. Oczy gada zaczęły szybko mrugać, a on sam stracił przytomność. Zabójca wstał, otrzepał się i uśmiechnął. Potem kopnął kobolda, który z hukiem spadł w przepaść i rozbił czaszkę o skały.

Ostatni kobold chciał uciekać, ale bełt Unsunga i magiczne pociski magów i kapłana skutecznie wybiły mu to z głowy, dosłownie.

Straż była martwa. Grupie poszło łatwiej niż sądzili. Dobry plan był podstawą, koboldy nie miały szans.

Stworki nie miały przy sobie zbyt wiele. Dwa czerwone kryształy, jeden niebieski. Ich malutkie zbroje skórzane na niewiele mogły się przydać. Bronie były dość prymitywne, choć Unsung łapczywie zagarnął wszystkie bełty jakie mieli kusznicy.

Tabor zaproponował, aby schować ciała w krzakach, i choć niewiele by to pomogło gdyby ktoś zauważył brak straży to jednak tak też postąpili. Przezorności nigdy nie za wiele.


Droga była długa i kręta. Utwardzona ziemia mieszała się z kamiennymi płytami wstawionymi co parę metrów, aby zaznaczyć charakter i wagę miejsca, do którego się zbliżali. Być może za parę lat cała droga do kaplicy byłaby usłana kamiennymi schodami, teraz jednak było ich zaledwie parę, w większości popękane i nierówno ustawione.

Im dalej szli tym powietrze stawało się coraz cieplejsze. Krople potu spadały na rdzawą, popękaną ziemię z każdym kolejnym krokiem. Erik przeprowadził małe oględziny Adriana gdy grupa zatrzymała się na krótki postój. Szli już godzinę. Siniaki Adriana znikły pod wpływem magii kapłana, ale miejsca po nich zaczęły go nieprzyjemne swędzieć. Tak jak gdy rana się goi.

Tabor zdawał się być bardzo niespokojny i ciężko dyszał. To w sumie z jego powodu głównie grupa zrobiła krótki postój, ale nie mieli oni luksusu zatrzymać się na zbyt długo, więc górnik niechętnie musiał wstać i iść dalej.

Szuranie zmęczonych stóp górnika towarzyszyło im jeszcze przez kolejną godzinę, potem wszyscy już szurali. Po drodze nie widzieli żadnych ptaków czy innych zwierząt, a ziemia była jeszcze bardziej popękana niż godzinę temu. Gdzieniegdzie z ziemi wystawały czarne skały wyglądające jak kolce lub kły, jakby cała góra… żyła?

Krok za krokiem, minuta za minutą. Grupa kontynuowała marsz aż w końcu dotarła do szczytu. Pierwsze co poczuli to chłodny wiatr. Jego słodki oddech otulił każdego z nich i dodał otuchy. Stali tak z 5 minut rozkoszując się chwilą, aż w końcu Alukard westchnął.

-Musimy iść dalej.- i poszli. 400 metrów przed nimi znajdował się ich cel. Kaplica była schodami zdobionymi na kształt smocznej paszczy. U szczytu znajdował się złoty posąd Tiamat. Podobny do tego w jaskiniach, ale opatulony magiczną energią. Drogę do niego zdobiła ozdobna mozaika wyryta a kamieniu. Zbliżając się, Theodor poczuł jak berło zaczyna pulsować, wyciągnął je i sprawdził. Było ciepłe w dotyku i zdawało się mieć delikatną złotą aurę. ”Być może pragnęło magii wokół posągu”- pomyślał czarodziej.

Wtedy ziemia się zatrzęsła. Tumany pyłu wzniosły się w niebo wypełnione okrutnym śmiechem. Pył zasłonił słońce, nastała sztuczna noc. Zewsząd było słyszeć odgłos dźwięczenia kolczug, szurania butów i stukania trzonkami włóczni o ziemię. Zdezorientowani rozejrzeliście się dookoła, w niebo i pod nogi. Najwięcej pyłu było przed posągiem Tiamat i stamtąd wydobywał się śmiech, teraz zauważyliście. Jednak zanim pył osiadł dostrzegliście coś bardzo niepokojącego. Najpierw zdawało się wam jakby gwiazdy spadły na ziemię, jakby świat wywrócił się do góry nogami. Dziesiątki miniaturowych gwiazd zdawało się przychodzić z każdej strony, tyle że po chwili szaleństwa zauważyliście, że to nie gwiazdy. To kryształy.


Zewsząd pojawiały się kolejne kryształy – na bełtach kusz, na trzonkach włóczni, a nawet w procach. Koboldy, z sześć tuzinów na pierwszy rzut oka. Okrążyły one grupę ze wszystkich stron, poruszały się powoli w rytmie okrutnego, przedrzeźniającego śmiechu. Wtedy opadł pył.


-Wreszcie jesteście! Muszę powiedzieć, że odwaliliście dobrą robotę z tymi strażnikami… szkoda, że jeden z nich był akurat na obchodzie i jak wrócił znalazł ciała…- smok śmiał się donośnie obnażając swoje białe, ostre jak brzytwa zęby.

-Moje gratulacje, szczere, szczere gratulacje! Ba! Zasłużyliście na nagrodę! Będziecie mieli zaszczyt stać się moją kolacją! – roześmiał się nad swoim niewybrednym żartem.

-Ale najpierw złożę was w ofierze mojej pani, potężnej Tiamat! – wzniósł paszczę w górę i wydobył z siebie zielony strumień ognia w niebo. Dym wciąż unosił się mu z ust gdy spojrzał na drużynę, z lekkim zdziwieniem.

-Co to takiego?- spytał wskazując palcem na Theodora. Dopiero teraz mag ocknął się na tyle, że zauważył, że ręka w której trzyma berło jest mocno zaczerwieniona, piekące uczucie wywołane gorącem z berła dopiero teraz do niego dotarło. Ale nie to najbardziej zaniepokoiło czarodzieja. Nie mógł je odrzucić z rąk, jakby to berło teraz nim władało. Nie mógł nawet wydusić z siebie dźwięku aby ostrzec innych, ostrzec o obrazach i uczuciach jakie wysyłało mu berło: o głodzie.

Pierwszymi ofiarami były kryształy. Większość kryształów w okolicy, zarówno waszych jak i koboldzich, nagle rozbłysła i zaczęła pękać. Kolorowe mgiełki na początku powoli zaczęły unosić się ze szczelin kryształów – potem jednak poleciały jak strzały w stronę berła, które zdawało się je wchłaniać. Trwało to zaledwie parę sekund zanim kolejny nieprzyjemny śmiech wypełnił niebo. Nie był to śmiech smoka. Ten śmiech był śmiechem szaleńca, opętańca – rzeźnika.

Ku przerażeniu czarodzieja, berło zaczęło pękać przy górnej krawędzi. Drobne pęknięcia stworzyły krzywą linię przypominającą uśmiech pełny zabójczych kłów. Szafirowy kryształ przybrał czerwoną barwę i na jego środku pokazała się czarna kreska sprawiająca, że kryształ przypominał kocie oko. Wtedy to właśnie zaczął się śmiech.

Koboldy zaczęły uciekać, smok zrobił krok w tył, a następnie zionął szmaragdowym ogniem w stronę Theodora. Berło trzęsło się z rozkoszy. Zielone płomienie zamiast rozszerzać się lecąc w stronę berła, zaczęły bardziej się skupiać aż zmieniły się w zieloną mgiełkę i zostały wchłonięte przez berło.

Smok poruszył skrzydłami, chciał uciekać, ale z berła wystrzelił złoty promień, który trafił go prosto w pierś. Drużyna stała jak wryta nie rozumiejąc co się dzieje, ale będąc rada z tego co się dzieje. Wyszło na to, że ich plan zadziałał. Theodor nie mógł jednak przemówić, nie mógł się nawet obrócić w ich stronę, aby ich ostrzec – ”Berło zostało rozjuszone, pożre nas wszystkich” – krzyczał w myślach.

Złoty promień połączył smoka z berłem, które łapczywie wydzierało z niego moc. Smok kurczył się, krzyczał z bólu i tracił swój wielobarwny połysk. Z dorosłego smoka zmienił się w zaledwie pisklę. Wtedy czyjaś dłoń chwyciła berło i wytrąciła je z rąk czarodzieja.


-Uciekajcie! Ono nas wszystkich zamierza pożreć!- w końcu udało się Theodorowi wykrzyczeć. Ciężko dysząc spojrzał na swoje wybawiciela. Był to ten sam starzec, którego spotkali wcześniej. Przycisnął on stopą berło do ziemi starając się je tam utrzymać.

-Zajmę się berłem, a wy zajmijcie się smokiem!- krzyknął do drużyny. Wszystkie koboldy uciekły, zostało tylko pisklę zielone smoka. W jego oczach wciąż tliła się inteligencja, ale większość jej na pewno stracił. Był wściekły, ale też osłabiony. Nadeszła szansa za pozbycia się smoka z doliny Valenrine!
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172