Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 12:14   #19
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Palce skakały po klawiaturze jak oszalałe, zimna kawa od kilku godzin już oczekująca na kolejny ostateczny już tym razem łyk zostawiała czarne linie wyraźnie znaczące powolny proces jej ubywania. Spore pomieszczanie było zawalone stertami papierów i dokumentów ułożonych w przypadkowe stosy, nośniki danych walały się nie tylko po biurku przy którym pracował siwowłosy mężczyzna ale i na każdej wolnej przestrzeni jakiej nie zajmowały książki czy dzienniki. Przyćmione światło jakie dawała niewielka lampka oraz słaba świetlówka dawały wystarczająco cienia by osoba która nie chciała zostać dostrzeżona mogła w spokoju obserwować pracującego mężczyznę. Nowy komunikat który pojawił się na ekranie monitora na chwile tylko przykuł uwagę inżyniera, chwilę potem rozległ się odgłos niszczarki połykającej kolejne strony którymi karmiła je ręka siwowłosego.
- Cholera, w tym tempie nigdy tego nie skończymy. Wydaje mi się że nawet nie zaczęliśmy, jak ci idzie z tym kodem?
Mathew Richardson spojrzał się na linijki informacji wyskakujące na jednym z ekranów do którego podłączony był jego osobisty komputer.
- Daj spokój sam chciałeś by podłączyć trzy na raz. Odpocznij sobie, zacznij może tłumaczyć i katalogować resztę skanów...
Inżynier przeciągnął się ziewając potężnie po czym sięgnął po kubek z kawą w którym stwierdził z niesmakiem nie pozostało zbyt wiele mulistego płynu. Nowy komunikat wraz z jakimiś danymi pojawił się na ekranie. Mathew machnął tylko ręką.
- Armia może i tak ale nie na półautomatach, samo szkolenie i opanowanie odruchów zajęło by zbyt wiele czasu. Gdyby dodać algorytmy to co innego, ale musisz mieć do tego odpowiedniego specjalistę który nie tylko się na tym zna ale nie spieprzy samego kodu. Avestianie nie mogli się do niego przyczepić bo robił je na sterowanie ręczne ale przeróbka jednego zajęła nam ile, nawet nie jeden dzień. - seria schematów i statystyk które zaczęły pojawiać się na ekranie wyraźnie zainteresowały głównego inżyniera Dariusa który roześmiał się na koniec.
- Tak, tak jesteś wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju i tak wiem doskonale co potrafisz. Hmm możesz mieć rację w sumie, ktoś z odpowiednim funduszem i zapleczem. Tylko że to wymaga czasu, ludzie często nie mają aż tyle cierpliwości do takich spraw. Idę po kawę i zrobię małą rundkę po okręcie, wrócę za godzinę czy dwie.
Mathew przeczytał ostatni komunikat po czym zgasił światło i zamknął drzwi do swojej pracowni. Na ekranie monitora jeszcze tylko przez chwilę dało się odczytać.
-- Ja mam całą wieczność przyjacielu--
Ekran zgasł i tylko migające diody świadczyły o wciąż trwających procesach.


- Lily uspokój się to było tylko holo. - Rachel uśmiechała się do swojej najmłodszej córki która od kilku już dni potrafiła mówić tylko o tym.
- Ale mamo! On był jak nasz kapitan całkiem taki sam! I nawet mówił tak samo i tak groźnie patrzył i też miał miecz i też był kapitanem! Ja ci mówię mamo że to on! Mamo myślisz że pokonał barona? David mówi że na pewno pokonał i że kupi mi następne holo jak będziemy na Criticorum. I tak pomyśl bo my nic nie wiemy o kapitanie, on musi mieć jakieś tajemnice i może on się teraz ukrywa przed tym baronem, albo przed jego braćmi i wujkami bo oni na pewno chcą go znaleźć i załatwić, może lepiej powiedzieć tacie i mu wymyśli coś wtedy żeby oni mu nie dali rady w ogóle już, bo tata coś by wymyślił na nich że usmażyło by ich wszystkich.
Rachel spokojnie ignorowała paplaninę Lily i powoli acz nieubłaganie kładła ją do łóżka. Przyzwyczaiła się już do licznych i ekscytujących przygód oraz tarapatów w które najmłodsza tak często potrafiła się pakować, nigdy na szczęści nie było to nic poważnego na tyle by Mathew musiał interweniować.
- Lily obiecaj mi tylko że będziesz zamęczać naszego kapitana za bardzo i nie wolno wchodzić ci do jego kwater, obiecujesz?
- Obiecuję mamciu, przecież mnie znasz, ja tylko chcę by baron mu nic nie zrobił... - ostatnie słowa były wypowiadane coraz ciszej wraz z nadchodzącą sennością. Matka uśmiechnęła się tylko, doskonale znała możliwości swojej córki. Zdecydowanie będzie musiała ostrzec Jacka przed nowym wielbicielem.


Następne dni mijały wyjątkowo spokojnie, zdawało się że nikt i nic nie chciało zakłócić spokojnego lotu jaki zaoferował im kapitan Jack, nawet silniki nadzorowane przez dwadzieścia cztery godziny nie sprawiały najmniejszych problemów. Mathew był prawie całkowicie pochłonięty przez obowiązki, przygotowanie i sprawdzenie promów, przegląd pojazdów naziemnych, przegląd uzbrojenia, doglądanie drobnych a jednak zdarzających się na Dariusie awarii oraz rutynowe kontrole nawet przy pomocy kilku osobowego personelu inżynierów codziennie zajmowały sporą część dnia. Mylił by się jednak ten kto powiedział by że praca to całe jego życie, często można go było spotkać na zaimprowizowanej siłowni czy niewielkim ringu gdzie bywał sparing partnerem dla swego syna. Z żoną widywał się regularnie w swej własnej pracowni która wypełniona maszynami myślącymi służyła również innym członkom załogi którzy tylko potrafili nimi operować, pomagając im w ich pracy czy badaniach, jak to było w wypadku Rachel. Sam inżynier często to właśnie tutaj przyjmował interesantów z ich własnymi drobnymi problemami do naprawienia. To tutaj Megan znalazła swój własny kąt gdzie pod okiem ojca opracowywała swoje własne wynalazki i wprowadzała udoskonalenia do już istniejących maszyn, nie żeby one same tego potrzebowały. Życie na statku wróciło do swego normalnego rytmu który przerywał tylko na chwilę właśnie pobyt na planetach czy misje w których zdarzało się czasem uczestniczyć jednemu z członków rodziny. Posiłki spożywane z większością załogi w messie pokładowej były już prawie rytuałem, to prawda że Mathew był jednym udziałowców, znał jednak praktycznie każdego kto był na okręcie dłużej niż kilka miesięcy, zwyczajnie nie dało się od tego uciec, wcześniej czy później trafiałeś do jego pracowni.

- Tato! Nawet Rangar leci! Dlaczego ja nie mogę?! Przecież na pewno się przydam, nie jestem już mała i potrafię o siebie zadbać! Tato... proszę to była by moja pierwsza misja. Nigdy mnie nie bierzesz a David lata cały czas praktycznie, gdyby nie kapitan to znów on by leciał.
Mathew spojrzał najpierw na najstarszą córkę a potem błagalnie na żonę na co ta tylko wzruszyła ramionami i nie przerywając przygotowań odezwała się.
- Nawet mnie w to nie mieszaj, ty zresztą też Meg. Ja tylko lecę z nimi bo muszę a nie dlatego że chcę.
Jeszcze przed chwilą skrzące się błagalnie oczy dziewiętnastolatki która wyglądała jak by miała się zaraz rozpłakać zwęziły się a twarz zmarkotniała gdy zorientowała się że ten numer tym razem nie przejdzie.
- Megan porozmawiamy o tym po naszym powrocie, dobrze?
- A czemu po powrocie jak ja chcę lecieć teraz tatuś. Po powrocie będzie już za późno, nic nie zobaczę, tylko obraz z telekamery i to może nie bo tam zawsze są tłumy ważniejszych ode mnie. To niesprawiedliwe, strzelam lepiej niż nie jeden z tych marynarzy i w przeciwieństwie do nich wiem co zrobić jak mi się broń zatnie. Tato czemu nie? Proszę, proszę cię tatuś. Zaufaj mi proszę, zawsze mi mówisz że sobie poradzę a teraz w to nie wierzysz? Tatku, proszę cię bardzo, pozwól mi lecieć. Naprawdę mi na tym zależy.
Mężczyzna westchnął ciężko na co Rachel parsknęła śmiechem a Megan podskoczyła piszcząc z podekscytowania. Mathew uśmiechnął się widząc jak jego dziewczyny doskonale wiedzą jak rozgryźć jego “żelazne” decyzje.
- Polecisz ale na moich warunkach i żadnych ale i żadnych negocjacji. Po pierwsze zaopiekuj się Lily i upewnij że nie wsiądzie na żaden z promów. Po drugie nie lecisz z nami a ewentualnie w drugim promie lub w następnym jeśli okaże się że potrzebujemy więcej ludzi tam na dole... a a a powiedziałem żadnych ale. - ojciec przerwał córce gdy ta tylko zaczęła otwierać usta.
- Przygotuj się więc lepiej i czekaj, w pierwszym promie i tak nie ma już miejsca.
Mężczyzna wrócił do pakowania niewielkiego plecaczka i licznych kieszonek w swojej kamizelce sprzętem na wszelki wypadek, cichutko szeptał też modlitwę do Wszechstwórcy nie o powodzenie w misji a raczej o to by przypadkiem tych dodatkowych ludzi tam na dole nie potrzebowali.

Mathew zamocował niewielki komputerek w specjalnie przygotowanym do tego miejscu na przedramieniu. Na niewielkim ekraniku co chwilę wyskakiwały komunikaty potwierdzające gotowość i sprawność przygotowywanych od kilku dni sekwencji i programów deszyfrujących. Inżynier zaciągnął rękaw i w całkiem dobrym humorze wszedł na pokład promu, był po prostu przygotowany by z tej misji wynieść jedną drobną rzecz. Zwykłą kopię zapasową projektów oznaczonych AA+.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline