Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 14:10   #2
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
XAVIER FUDO



Xavier był świetnie przeszkolonym łowcą demonów. Doświadczenie miał co prawda marne, większość swoich misji wypełnił pod czujnym okiem i instrukcją swojego szanownego wuja, ale od czegoś trzeba zacząć. Zurich nie był gorszy od innych miejsc, a niedawno otwarte połączenia kolejowe kusiły młodego człowieka nowoczesnością i wygodą. Pod koniec podróży najnowszym cudem techniki, Xavier był odrobinę wytrzęsiony, ale również pełen optymizmu. Mimo dwudniowego postoju wymuszonego przez zasypane śniegiem tory i tak jego podróż trwała o dzień krócej niż się spodziewał. Nie mógł się doczekać kiedy tory pokryją całą Europę i będzie mógł przejechać tym samym pociągiem z Kadyksu do Moskwy, albo ze Sztokholmu do Neapolu.
Jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobił po przybyciu do Zurichu było odwiedzenie siedziby Zakonu Świętego Michała Archanioła. Nie spodziewał się ciepłego przyjęcia, Michalici słynęli ze swojego snobizmu. Nie był jednak przygotowany na scenę, której stał się mimowolnym świadkiem.
W lobby pokaźnej kamiennicy, która służyła Zakonowi za biuro zewnętrzne kłębiła się cała masa tego, co zwykły szary obywatel uznałby zapewne za typy spod wyjątkowo ciemnej gwiazdy, natomiast łowca bezbłędnie rozpoznałby swoich pobratymców. Zgraja obdartusów, zakapiorów, oprychów i rzezimieszków przekrzykiwała siebie nawzajem i sfrustrowanych, szacownie wyglądających gentlemanów, z których każdy miał wpiętą w klapę surduta niewielką tarczę Zakonu. Wydawało się, że smokobójcy są bezradni wobec natarcia chmary tałatajstwa z najodleglejszych zakątków świata. Nie minęła jednak chwila, a pośród zgiełku odezwał się nieznoszący sprzeciwu głos. Xavier ze swego miejsca nie dosłyszał co właściwie nowoprzybyły powiedział, ale w duchu pogratulował mu skuteczności. Sala zamilkła.
- Co tu się dzieje, Adolfie? - głos był spokojny, niski i cichy, a jednak, w jakiś niewyjaśniony sposób penetrował świadomość i uderzał prosto w tą część mózgu, w której kryło się posłuszeństwo.
- Ci panowie zdecydowali się odpowiedzieć na wezwanie pana Sullivana, milordzie - słowo “panowie” ledwo przeszło przez gardło zapytanego.
- Fascynujące - milord omiótł obecnych wzrokiem - Czy panowie zdają sobie sprawę, że misja dotyczy zaginionej książki? - pomruk dezaprobaty poprzedził exodus lwiej części łowców. Książki nie można było zdekapitować.
- Tak właśnie myślałem - mruknął gentleman i ponownie zwrócił się do skwaszonego Adolfa - Powiedz pozostałym … pięciu panom … o co chodzi, Adolfie.
- Tak, milordzie - Adolf nie czekał aż jego przełożony ponownie zniknie w czeluściach Zakonu - Veritatem Signorum, ktoś jest wciąż zainteresowany?
Ku zdziwieniu Xaviera, pozostali czterej jegomoście prychając, machając rękami i narzekając na stratę czasu wywołaną przez jakieś bajania, minęli go w drodze do wyjścia.
Fudo nie mógł uwierzyć swoim uszom.
- Powiedział pan Veritatem Signorum? - książka, w której według tradycji rodu Fudo, znajdowała się tajemnica, utraconej przez niego mocy pętania demonów.
- Veritatem Signorum - przytaknął, nie podzielający entuzjazmu Xaviera, Adolf.

OSWALD TAYLOR JUNIOR


Veritatem Signorum. To było frustrujące. Wzmianki o tej księdze pojawiały się na długo przed Gutenbergiem, a znikały w połowie XV wieku. Później, wygląda na to, że wszelkie ślady zostały przez kogoś starannie zacierane. Nie można wykluczyć, że tym kimś mógł być Zakon, którego powstanie pokrywa się z całkowitym zanikiem wzmianek o mistycznej księdze. Historia wielokrotnie udowadniała zależność pomiędzy organizacjami, a ich dążeniem do zdobycia monopolu na swoim poletku... Oswald zepchnął te myśli w najdalsze czeluście swojego umysłu. Zbyt wiele zawdzięczał Zakonowi Świętego Michała Archanioła, by poddawać w wątpliwość ich dobrą wolę. W końcu, któż inny jak nie oni od wieków trwali niczym tarcza pomiędzy plugastwem, a bezbronnymi ludźmi?


Pokój zdawał się teraz jeszcze bardziej ponury, a wypełnione kurzem powietrze jeszcze bardziej gęste i nieruchome. Z jednej strony wypadałoby przewietrzyć otoczenie. Jednak myśl składania całego układanego godzinami kolarzu tylko po to by zabezpieczyć woluminy przed zdmuchniętym przez złośliwy wiatr woskiem, wydawała się o wiele bardziej dotkliwa niż wielogodzinne utyskiwania służącej z serii “Bo pan o siebie nie dba...”. Przecierając szczypiące ze zmęczenia oczy, po raz setny spuścił spojrzenie na list od swojego mentora. Pisany dość zamaszystym i nierównym pismem - zapewne spisywanym w pośpiechu tuż przed wyjazdem pierwszego kuriera, a tuż po tym jak informacja dosięgła jego uszu.
“Drogi Oswaldzie,
Wielki Mistrz ogłosił mobilizację rezerw. Potrzebujemy ludzi z zewnątrz, gdyż sprawa jest tak delikatna, że nie możemy ufać nikomu spośród zaprzysiężonych braci. Zaklinam Cię o udział w wyprawie. Wiem, że bogactwami cię nie skuszę, więc odwołuję się do twojego niezaspokojonego głodu wiedzy. Stawką jest Veritatem Signorum. Wiesz co to jest?
Z wyrazami szacunku,
Charles Radbot”
Ten stary podstępny lis dokładnie wiedział jak podejść Oswalda. Otóż Taylor chociaż szukał od kilku dni - nie znał odpowiedzi na pytanie. Nie miał żadnej wyraźnej poszlaki, że któreś z tych bajdurzeń posiada chociaż namiastkę prawdopodobieństwa. Wszędzie było napisane co innego. Cóż za beznadziejna sytuacja... Wsparł czoło na chłodnych dłoniach starając się wykrzesać ze swojego umysłu chociaż jedną złotą myśl, której będzie w stanie się uczepić. Do obrzydzenia znał już fragmenty, ciąg słów, wnioski, nawet niektóre błędy. Wziął na kolana kieszonkowe, wysłużone Pismo Święte i z wyrzutem sapnął przerzucając strony, zaczynając od pokrytej notatkami wyklejki, przez stronę tytułową i dalsze części Słów Pańskich.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 14-02-2012 o 16:14. Powód: poprawa obrazków
Eyriashka jest offline