Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 21:08   #257
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Psikus dotąd cenił sobie swego właściciela. I pracę u niego. Dotąd bowiem sprowadzała się ona do spania, jedzenia, spania, rozmowy telepatycznej, spania, robienia za łącznika, spania pomiędzy biustem Katriny, spania w plecaku, jedzenia... i jeszcze więcej spania.
Wbrew nadziejom Vinca i nadanemu przez zaklinacza pseudonimowi, Psikus był dość statecznym pseudosmokiem o flegmatycznym usposobieniu. Ceniącym spokój nader wszystko... i wygodne łóżko jeszcze bardziej.
Dlatego Psikus był nieco zirytowany tym, że kazano mu coś robić. Nie takie miał plany na ten wieczór. O nie.

Marudzenie, marudzeniem... a wypchany zza drzwi pseudosmok nie miał wyboru. Musiał wykonać misję. Choć osobiście wolałby nadal spać w zacisznej kryjówce.
Chowaniec rozłożył skrzydła i uniósł się w powietrze. Ukryty przed spojrzeniami, oglądał zaciekłą walkę pomiędzy stworami z głębi, a nacierającymi na nie siłami obronnymi miasta. Bój zacięty, acz nierozstrzygnięty dotąd. Marsz stworów został zatrzymany, ale nie zostały dotąd zepchnięte do morza.
Krew spływała po ulicach, i płynęła kanałami.
Latający pseudosmok był drobinką, która w tym całym zamęcie przemykała nie zauważona. I musiała uważać na przypadkowe błyskawice oraz kule ognia... I koty. Na nie też trzeba było uważać.
Szczególnie na koty.
Wredne brudne i duże dachowce, dla których pseudosmoki stanowiły ciekawą odmianę w codziennej diecie. O tak, Psikus nie cierpiał kotów.

I w końcu znalazł ulicę gnomów, teraz należało znaleźć kanał z którym się ona przecinała.
Szkoda tylko, że w tej okolicy kręciło się sporo żołnierzy, uzbrojonych po zęby. No i bestii.
Wkrótce pseudosmok trafił na przecinający się z nią kanał. A na przecięciu tych dwóch stał magazyn.



Ani stary, ani nowy. Ani ładny, ani brzydki. Opuszczony magazyn, jeden z wielu w tym rządku.
Jakoś nie pasował na siedzibę wampirzej koterii.
Psikus ostrożnie się zbliżał do tego przybytku. Podobnie jak ostrożnie obchodziła go grupka żołnierzy. Tyle że pseudosmok wystrzegał wampirów, a żołnierze potworów z głębin.
I to zgubiło jednego z nich. Nagle bowiem z ściany wynurzył się dziwaczny gargulec o kocim pysku.


Capnął jednego z żołnierzy i wniknął w ścianę, zanim reszta zauważyła co się stało. Psikus zamachał skrzydłami i dał dyla w przeciwną stronę. Tego już za wiele jak dla niego. Wampiry to jedna bajka, koty jeszcze zniósł, ale kociogłowe gargulce przechodzące przez ścianę, jak przez powietrze?!
Psikus postanowił zaraportować Vincentowi co znalazł, a potem zakopać się w jego plecaku i nie wychodzić z niego aż do opuszczenia Venetticy.

Na razie jednak na opuszczenie miasta się nie zapowiadało.
Nastał czas łowów!
Grupka amatorskich łowców wampirów, ponownie się zebrała. Kenning przybył z zakupami, a bardka z Roagelem kapłanem Tempusa, a Cypio, Nyhm oraz Katrina z informacjami.
Dzielnica starych doków została odcięta i zmieniła się w strefę walki z dziwnymi morskimi wynaturzeniami. Dzielnicę odcina kordon bezpieczeństwa, jak się okazało, dość szczelny.
Oprócz tego złodziejce udało się zebrać łup wśród gapiów. I to dość spory. Oczywiście część tego łupu trafiło do kanału. W końcu komu potrzebne są stare guziki i inne równie bezwartościowe duperele.
Katrina nie była jedynym kieszonkowcem w tłumie. Cóż, jedni tracą, drudzy się bogacą.
A złodziejka się wzbogaciła i za te fundusze dokonała kilka niezbędnych zakupów.


Noc... Ciemny zaułek miasta. Boczny zaułek miasta. Woda tutaj cicho przepływa kanale. Ludzie tutaj śpią w domach, nie przejmując się zdarzeniami dziejącymi się w ich mieście. Wszak władze mówiły, że wszystko jest pod kontrolą czyż nie?
W tym bocznym zaułku czaiło się jeszcze kilka innych osób, Nyhm, Katrina, kryjąca się za beczką Krisnys wraz z uwiedzionym przez nią kapłanem, oraz Kenning.
Jedynie przynęta Cypio chodził otwarcie. Zaś Puffcio uciął sobie drzemkę, po dewastacji kosza na odpadki i wyjedzeniu z niego wszystkiego co można było uznać za... zdatne do strawienia.

Minęła godzina, jedna, druga trzecia. Kendera nogi bolały od łażenia tam i z powrotem.
Aż tu nagle...



Gdy księżyc wyłonił się zza chmur, na dachu jednego z budynków widoczne były dwa wampiry. I one to zaczęły schodzić powoli po ścianie budowli, starając się osaczyć niziołka.
Puffcio na ich widok tylko mocniej wtulił się w ścianę. Jak każde zwierzę obawiał się nieumarłych.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=NNGCzWjNYoY[/media]

Stwory ciemności niczym dwa drapieżniki zbliżały się do Cypia, oblizywały swe wargi i szczerzyły kły pewne, że tym razem ów drobiazg im nie ucieknie. Nie wiedzieli, że nie są jedynymi łowcami w tym miejscu.
Problem jednak z łowami na przynętę, to zamknąć pułapkę na tyle szybko, by zwierzyna nie zdołała uciec.
Lub schrupać ze smakiem przynętę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-02-2012 o 22:40.
abishai jest offline