Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 22:10   #97
pawelps100
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Samo spotkanie było właściwie planem, szkicem tego, co miało się dziać z drużyną w ciągu najbliższego czasu. Piotr spodziewał się, że w niedalekiej przyszłości nie będą się odbywać żadne znaczące wydarzenia i nie zawiódł się- najbliższy czas miał upłynąć w rytm żmudnego zbierania informacji, pracy laboratoryjnej i innych mało pasjonujących, ale niezbędnych dla ostatecznego sukcesu czynności.

Natomiast po zakończonym spotkaniu rozpoczęło się mniej formalne i już całkiem towarzyskie zebranie. Dawniej Piotr lubił takie spotkania, obecnie już zdecydowanie nie przepadał. W pierwszej chwili Koroniew chciał uciec, ale uznał, że przynajmniej na razie nie przystoi wymykać się po angielsku, więc przynajmniej na razie został.

No i zaczęło się, ale początkowo nie kleiło się nawet bez zbytniego udziału Szóstki. Z czasem jednak to minęło i już impreza zaczęła się na dobre rozkręcać. Sam Piotr nie miał ochoty się do niej dołączać, więc w kąciku popijał sobie wódeczkę. „Chyba się robi ze mnie alkoholik”, pomyślał „kto to widział pić samemu?”. Ale wtedy w sukurs przyszła mu Antonia, która najwyraźniej zmęczyła się zabawą i musiał a trochę odpocząć. Możliwe też, że miała nieco inne zamiary, ale na tą chwilę nie miało to znaczenia. Niezależnie od jej czystych lub mniej czystych intencji, Koroniew pod wpływem alkoholu wpadł w ten charakterystyczny, nostalgiczno- filozoficzny nastrój, przy którym stawał się mniej ponury ,burkliwy i zimny dla osób dookoła. Toteż w miarę życzliwie przyjął jej towarzystwo.
Tak więc tą wczesną część imprezy , na której był obecny, spędził spacerując i gawędząc z Antonią na różne tematy, dodatkowo od czasu do czasu popijając alkoholem. W pewnej chwili spacerując na balustradzie spytał jej nostalgicznie, czy to nie czas na umieranie, ale kobieta widać uznała, że wręcz przeciwnie, bowiem zmieniła nieco swoje zachowanie na bardziej natarczywe.

Ale Piotr wiedział, że była już dość mocno pijana, więc starał się łagodnie jej wytłumaczyć, że nie może odpowiedzieć pozytywnie na jej nieprzyzwoite propozycje. Od już bardzo dawna nie miał ochoty na gierki damsko- męskie. Po pierwsze, nadal pamiętał o swojej żonie, z którą nie wiadomo co się stało, a po drugie, grupowa Chemiczka była pijana i według Koroniewa byłoby wielką podłością w taki sposób wykorzystywać jej chwile słabości.

Na szczęście Antonia nie nalegała tak mocno, była już bowiem mocno wstawiona i ledwo stała na nogach- biedaczka próbowała pić alkohol na równo z nim i wyraźnie nie wytrzymywała tempa i ilości spożytego trunku, zaś Piotr, jako że był z alkoholem za pan brat, nie miał większych problemów z równowagą i świadomością. Widział, że kobieta była już zmęczona, więc odprowadził ją z powrotem do sali, gdzie balanga już trwała na całego. Tam znalazł jej nieco cichszy zakątek i ułożył ją na kanapie, gdzie niemal natychmiast zasnęła.
Potem Sixth- Man jeszcze rozejrzał się dookoła. Impreza trwała w najlepsze i wcale nie zapowiadał się zbyt szybki jej koniec. Piotr więc podjął szybko decyzję: okiem prawdziwego Rosjanina stwierdził, że po jakiejś godzince snu Antonia z powrotem stanie na nogi, a ponieważ może chciałaby zostać na dalszą część imprezy, postanowił na zostawić ją tutaj, by sama stwierdziła, czy nadal chce imprezować czy nie.

Podjąwszy decyzję, Koroniew zdecydowanie wrócił do swojego pokoju, ignorując pijanego Extractora krzyczącego, aby został. Tam szybko się przebrał i spokojnie zasnął.



Tego dnia Piotr był już wypoczęty. Nie uczestniczył w imprezie, jaka odbyła się poprzedniego dnia, ograniczając się do wypicia kilku kieliszków wódki- tak dla kurażu.Miał swoje własne osobiste powody. Za to kiedy poszedł dość wcześnie wstać, to nawet w pokoju czasami było słychać to co się dzieje na dole.

Następnego dnia wstał wcześnie, kiedy reszta imprezowiczów trzeźwiała po wczorajszym dniu i musiał trochę solidnie poćwiczyć. Kiedy uznał, że wystarczy, przebrał się w normalny strój, po czym poszedł pod pokój Extractora i zapukał. Choć wiedział, że dzisiaj wszyscy mieli lecieć do Berlina, to musiał jeszcze przed odlotem wyjaśnić z nim parę kwestii.

Malcolm nie otwierał, co wyraźnie sugerowało, że tej nocy zabalował aż za bardzo. Piotr przez chwilę miał zamiar siedzieć tam, aż Extractor go nie wpuści, ale w końcu postanowił, że da mu jeszcze trochę odpocząć.
Minęły jakieś dwie godziny, kiedy Koroniew pojawił się z powrotem pod pokojem Whitmana. Szósty spojrzał na zegarek- była 8.45 rano. Nie było czasu na kolejne unikanie spotkania. Piotr ponownie poszedł pod jego pokój i ponownie zapukał.

- Jeśli nie musisz, nie wchodź … - Piotr usłyszał głos Ekstraktora.
-Mimo wszystko nalegałbym, byś mnie wpuścił. Mam dwie sprawy do omówienia z tobą, a boję się, że potem nie będziesz miał czasu. Zresztą to nie zajmie ci wiele czasu.


O tak, główny mózg planu, wspaniały przywódca, słońce całej drużyny, które miało opromienić ją blaskiem swej chwały, nie mógł poświęcić chwili czasu na omówienie ważnych spraw dotyczących akcji- wyraźnie zirytował się Piotr.

- Wejdź … niestety spieszę się na spotkanie, więc sam rozumiesz … - powiedział Malcolm dopinając guziki koszuli.
-Ok rozumiem że się spieszysz. Malcolmie,- nie będziesz miał nic przeciwko, jak będę się tak do ciebie zwracał?- w takim razie od razu przejdę do rzeczy. Pierwszą sprawą, jaką do ciebie mam, to ta wyprawa na biegun, o której wspominał William. Jak bardzo jest pewne, że akcja się tam odbędzie ?
-Chyba wczoraj wszyscy przeszliśmy na ty … - odparł Whitman. Przez myśl natomiast przeszła mu wątpliwość czy to aby był dobry pomysł.


Pamiętał to, i to nawet bardzo dobrze, jak różne rzeczy wołał Malcolm. Ale on pewnie tego nie pamiętał- może nawet lepiej. Czasem niewiedza jest błogosławieństwem.

- Co do twojego pytania, wywiad przekazuje nam informacje, że tak właśnie będzie. Chociaż jak zapewne zdajesz sobie sprawę nic nie jest pewne … hmm … gdzieś tu były skarpetki.

Koroniew dobrze sobie z tego zdawał sprawę. Ale cokolwiek by się nie działo, głos „Pierwszego Sekretarza KC”- jak w myślach Rosjanin ochrzcił Whitmana- był decydujący.

- Widzę jakieś na fotelu. A co do wyprawy, to nie pytam się bez powodu. Wyprawa na biegun to nie jest niedzielna wycieczka za miasto, przeciwnie, to podróż pełna zagrożeń. Ja sam tylko raz i to ładnych parę lat temu byłem za kołem podbiegunowym i do dziś pamiętam, jak tam było. Poza tym, widzę w zespole co najmniej trzy osoby, które mogłyby mieć problemy. Ale można temu zapobiec- moim zdaniem, jeśli akcja ma się tam odbyć, to dla bezpieczeństwa przed samą akcją wszyscy powinniśmy trafić do obozu adaptacyjnego na co najmniej tydzień, by się przystosować choć trochę do tamtejszych warunków.
- Nie tamte są brudne i nie wiem czumu dziurawe. Nie mam też pojęcia co stało się z butami, które wczoraj miałem na sobie. Jasne biegun to nie przelewki ... wyprawa tylko dla twardzieli … albo wycieczka krajoznawcza łodzią. Jeśli wszystko pójdzie dobrze nawet nie będziemy musieli wychylać nosa na to mroźne powietrze. Obóz adaptacyjny to dobry pomysł, nie tylko ten tkwiący w podświadomości architekta ale także ten realny.


No i dobrze, że przynajmniej na razie się Extractor się z nim zgadza. Piotr dobrze pamiętał wyprawę na Wyspy Nowosyberyjskie. W czasie szkolenia trzy osoby z odmrożeniami trafiły do szpitala, a jednej z nich trzeba było amputować nogę. Nawet w lato było tam niebezpiecznie, gdy śnieg znikał, za to znikąd pojawiały się bagna. A to i tak nie znajdowało się daleko na północy. O nie, sprawa była zbyt poważna, by ryzykować więcej niż to absolutnie konieczne. Zaś taki obóz minimalizował ryzyko w stopniu znacznym.

[i]- Jak nie twoje, to nieźle pobalowałeś.- skomentował Piotr damskie ubrania- Mnie już takie rozrywki niespecjalnie cieszą- przerwał, po czym kontynuował- I tutaj dochodzimy do następnego punktu moich wątpliwości. Moim skromnym zdaniem użycie łodzi podwodnej to nie jest dobry pomysł.
Spojrzenie Koroniewa zrobiło się zimne i twarde, zupełnie jak w czasie walki i sennych akcji.
- Zastanów się: gdybyś był Putinem- człowiekiem, który ma pełno zarówno przyjaciół, jak i wrogów- czy przynajmniej nie dopuszczałbyś możliwości ataku na ciebie w czasie wakacji? Gdybym ja był na jego miejscu, na pewno bym się starał jakoś zabezpieczyć. Jak mamy udanie przeprowadzić incepcję, wymaga to dyskrecji. Władimir Władimirowicz nie może zorientować się, co się dzieje. I tu jest pies pogrzebany. Byśmy mogli wyjść z łodzi albo porwać tam Putina, musi się ona wynurzyć. I wtedy tworzy ona przerębel w lodzie. Co gorsza, taka dziura w lodzie jest z daleka dobrze widoczna, podobnie jak łódź. Zaś nawet jakbyśmy się zanurzyli, to taka dziura może zostawić ślad, że coś się tutaj działo. A moi rodacy nie są durniami, umieją logicznie myśleć. Załóżmy, Putin nagle się zmienia wewnętrznie, a jego służby odkrywają dziurę w lodzie, dużą i powstałą bez powodu niedaleko miejsca jego wakacji. Poza tym, co to za problem dla Putina wysłać własną łódź podwodną do patrolowania Arktyki? Federacja przecież od dawna ma roszczenie do tych terenów, podobnie jak inne kraje.
Dlatego uważam, że jak mamy uderzyć w Arktyce, to najlepiej, jak przybędziemy na miejsce wcześniej i uderzymy z lądu. Ale to tylko moje sugestie, ale proszę cię, byś wziął pod rozwagę to, co ci teraz powiedziałem.
- Buty, buty, buty … - Malcolm mamrotał pod nosem przeszukując garderobę przylegającą do sypialni. - Myślałem, że Rosjanie nie stronią od rozrywki. Odpowiadając na twoje pytanie, to gdybym był Putinem w ogóle nie spodziewałbym się ataku na swoją osobę, co nie znaczy, że nie stosowałbym środków ostrożności. Nowoczesne łodzie mają na wyposażeniu batyskafy. To przy ich pomocy zaatakowalibyśmy cel. Łódź podwodna wcale nie musiałaby się wynurzać. Co do akcji na lądzie … pozostałaby kwestia ewakuacji. Zastosowanie łodzi rozwiązywałoby ten problem. Masz jakiś pomysł co do akcji na lądzie?


Cóż za beztroska! Extractor był zbyt pewny siebie- ale co poradzić, on tu dowodzi. Człowiek próbuje wykazać ewentualne wady i niedociągnięcia planu, a on uważa, że to nie problem. Z dawnych lat Piotr wyniósł naukę- zakładaj najgorsze z możliwych wyjść i na nie się przygotuj. Potem w najgorszym razie wykażesz się nadmierną czujnością, która jest lepsza niż niedopatrzenie czegoś.

Ale miał też trochę racji- pomyślał Piotr, a jego pomysł zaraz zaczął ogarniać implikacje stwierdzenie Whitmana. Widać można było liczyć na potężny zastrzyk gotówki. Bardzo dobrze. Poza tym, Malcolm nie wykazywał do tej pory typowej dla Szperaczy arogancji, ale pewnie ta opinia Rosjanina na ich temat wiązała się z przykrymi doświadczeniami związanymi z tą osobą w grupie.

- Dawniej nie stroniłem od rozrywki tak jak teraz... ale to zupełnie inna historia. Co do batyskafu, to mógłby być dobry pomysł, oczywiście przy założeniu, że będzie miał wystarczająco mocny kadłub, by przebić lód i że nie zedrze się jego poszycie, wysyłając nas na tamten świat.
Jeśli zaś chodzi ci o akcję na lądzie, to powiem ci to samo co Williamowi: potrzebuję więcej szczegółów. Muszę wiedzieć w jakim rejonie Arktyki odbędzie się akcja i kiedy- chodzi mi o dokładny miesiąc, ponieważ na północy warunki pogodowe są bardzo różne. Jak podasz mi więcej szczegółów, to pojadę tam ,wszystkiego się dowiem na miejscu i po powrocie zdam ci relację.
- Ok, dostaniesz więcej szczegółów gdy tylko informator się z nami skontaktuje … - Malcolm zapinał pasek zegarka. Następnie nałożył jasno beżową marynarkę i przełożył portfel z tej, którą miał wczorajszego wieczora. - Piotr … wybacz ale teraz spieszę się na spotkanie. Wrócimy do tej rozmowy niebawem.


To w sumie był banał, jakich pewnie Whitman słyszał do tej pory wiele, ale cóż poradzić! Niektóre czynności zawsze się powtarzają. Na szczęście nie musiał mu tego powtarzać. Cóż, została jeszcze ostatnia rzecz.

Jednak wtedy Koroniew jeszcze nie dał mu wyjść, ponieważ chwycił jego rękę.
-Wybacz , że cię tak trzymam, ale jest jeszcze druga sprawa. Dla odmiany teraz chodzi o mnie. Chciałem cię tylko ostrzec, że jakby ten plan nie wypalił, to tylko w ostateczności róbmy akcję w Rosji. Tam jestem spalony, czego pewnie już się domyśliłeś. Ale to nie wszystko- ściga mnie GRU, więc jest to jeszcze jeden powód, by unikać służb rosyjskich. Nie pytaj mnie jak i dlaczego, bo ci nie powiem. Ale Morozow wie, jakie są moje powody- musisz mu w tej sprawie zaufać, podobnie jak i mi.

Malcolm gotowy do wyjścia stanął w otwartych drzwiach.
- Idziesz, czy zostajesz? - zapytał Koroniewa.
-Idę, idę. Po prostu pamiętaj o tym- ale nie mów także o tym nikomu. Przyrzekniesz mi to?

Whitman ze zdziwieniem spojrzał na Koroniewa. Nic nie odpowiedział, wyciągnał kartę klucz i zatrzasnął drzwi za wychodzącym Piotrem.

Ostatnie zachowanie lidera grupy wyraźnie zirytowało Szóstkę. Do tej pory wszystko wydawało się być w porządku. Chciał poinformować Whitmana o ważnych szczegółach z jego życia, szczegółach, które mogły mieć wpływ na całą operację, a ten zbywa to milczeniem i wzruszeniem ramion. Nie było to zbyt optymistyczne, ale może to tylko takie wrażenie? Amerykanie to ostatecznie dziwni ludzie. Ale na szczęście w razie problemów jest jeszcze Morozow… - pocieszał się w duchu Piotr, powoli spacerując w kierunku swojego pokoju.



Jeszcze tego samego dnia zgodnie z zapowiedzią Whitmana cały Team trafił do Berlina. Tam wszyscy musieli wysłuchać wykładu o okultyzmie profesora von Treskova. Nie było to dla Piotra zbyt ekscytujące ani ciekawe wydarzenie- sporo tych informacji było powszechnie dostępnych dla chcącego coś wiedzieć na te tematy. Potem jednak zrobiło się ciekawiej- mimo wszystko dla Rosjanina historia zawsze była bardzo interesująca. Ostatecznie Piotr opuszczał salę z mieszanymi uczuciami- bardzo to ciekawe, ale do czego potrzebne? I co wspólnego miał Putin z germańskimi wierzeniami?
Ostatnie słowa Extractora o tym, z kim trzeba się zmierzyć, nie przekonały Piotra. Ale z drugiej strony po co trwonić pieniądze na bzdury? Poza tym, skąd u Władimira Władimirowicza afekt dla hitlerowskch kultów? Jednak z doświadczenia Koroniwew wiedział, że w czasie akcji o sukcesie lub porażce mogą zdecydować nawet najbardziej błahe informacje, więc w ostatecznym rozrachunku był zadowolony z tej nowej, choć trochę dziwnej wiedzy.
 
pawelps100 jest offline