Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2012, 23:44   #62
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Wyjazd z leśniczówki zasiał w Waszych głowach wiele pytań bez odpowiedzi. Pozostawiliście za sobą jedynie smród palonych ciał. Ogień długo trawił wszystkie rzeczy, które spaliliście, a w trakcie „egzekucji” wydawało Wam się jakbyście słyszeli nienaturalny krzyk podpalonych – ale to musiało być jedynie złudzenie. Wyobraźnia z pewnością płatała Wam figle.

Droga do Grunère była spokojna i cicha. Niewiele odzywaliście się, jadąc wzdłuż górzystych terenów skąpanych w mroku. Bors w połowie drogi znacząco osłabł. Próbował ukryć lecącą z nosa krew, której niestety nie dało się tak łatwo zataić. Sven obeznany w lecznictwie szybko poinformował Was, że ciało jest rozpalone i że wielkolud może nie dojechać do Grunère – nie mówiąc już o klasztorze. Decyzją Brata Alberta ruszyliście jednak dalej z na wpół przytomnym Borsem.

Późną nocą dotarliście do zabudowań Grunère i odnaleźliście nocleg. Sama obecność w miejscowości nie dała Wam dużej wiedzy. Albert zorientował się, że ludzie nie są niczym zarażeni i poinformował jedynie władze o sytuacji, która miała miejsce w leśniczówce. Niepokój zasiany przez Sigmarytę w Grunère zmusił Was do szybszego wyjazdu do klasztoru. Sven nie dowiedział się niestety jaka choroba mogła uśmiercić mieszkańców leśniczówki, ale usłyszał za to opinię o Was samych jako „przeklętych potępionych z Imperium”.

Brat Albert poinformował Was również o tym, że w kierunku La Maisontaal ruszyły przed Wami jeszcze dwie grupy podróżnych. Dwóch zbrojnych herbowych z Imperium, elf i kobieta, którą wieźli ranną na wozie. Wtedy też Sven przypomniał sobie o elfie, którego spotkał w lesie jeszcze w Imperium. Albert wziął pod uwagę informację, ale stwierdził, że może mieć niewiele wspólnego z podróżnymi. Połączył za to fakty i wywnioskował, że ślady ciężkozbrojnych przy stajni w leśniczówce mogły należeć do ów podróżnych. Ule poparł tezę Alberta bez zastanowienia.



25 Sommerzeit 2515 A.S.
La Miasontaal, Klasztor Taala

Wasza podróż wzdłuż Górnej Grismarie – rzeki ciągnącej się od Grunère – była dość męcząca. Kamienisty szlak skąpany w gorącym słońcu i ciągle słabnący Bors towarzyszyły Wam przez ponad dziesięć mil. Po drodze Ule zauważył faktycznie ślady czterech koni. Potwierdziło to informacje zaczerpnięte w Grunère o podróżnych.

Klasztor La Miastontaal ukazał się Wam popołudniu – a wraz z nim liczni mieszkańcy tych terenów. Położony w małej dolinie wśród szczytów, otroczony jest lasami. Dookoła klasztoru las został wykarczowany, a na jego miejscu są teraz pola uprawne i mała wioska, zamieszkała przez rolników, pasterzy, myśliwych oraz traperów dostarczających do klasztoru jedzenie i inne potrzebne przedmioty – o czym poinformował Was dobrze zorientowany Brat Albert, który przypomniał, że już był w tych okolicach. W pobliżu klasztoru płynie Vaswasser – rzeka, która jest dopływem Górnej Grismarie.

Monastyr – jak poinformował Was Albert i czego nie trudno się domyślić – poświęcony jest Taalowi, Bogowi przyrody i dzikich miejsc. Szuka tu odosobnienia wielu gorliwych wyznawców, mnichów i kapłanów Taala z zachodniego Imperium oraz wschodniej Bretonii.


Wewnątrz murów – co dało się zauważyć już z oddali – znajduje się okazały budynek główny, do którego dobudowana jest mniejsza okrągła konstrukcja pokryta strzechą. Otoczona jest ogrodem i zagrodami dla zwierząt. Na terenie zauważyliście również zabudowania gospodarcze (prawdopodobnie stajnie) oraz budynek przypominający na pierwszy rzut oka kryptę. Klasztor ma solidny dach i okna z ciężkimi okiennicami, a wieża budynku widziana jest już z oddali – co stanowi dobry punkt nawigacyjny.

Gadatliwy Sven zauważył, że mieszkańcy tego miejsca – jak w każdym innym klasztorze Taala – żywią się produktami pochodzącymi z lasu oraz hodowli zwierząt. Uprawiają minimalną ilość roślin, ponieważ większość dostarcza im natura. Zwrócił również uwagę kompanów na formę w jakiej powinni się zwracać do Przeora. Wyznawcy Taala powinni używać formy „Mój Panie”, czciciele Ulryka i Dawnej Wiary muszą zwracać się „Panie Bracie”, a wszyscy inni mają zwracać się per „Panie”. Do reszty kapłaństwa oraz mnichów mogą mówić „Bracia” niezależnie od wyznania. Brat Albert jedynie uśmiechnął się i skinął głową na potwierdzenie słów Svena.

Gdy wyszliście z lasu trafiliście na pierwsze zabudowania. Od razu natknęliście się na pasących klasztorne gęsi i świnie wieśniaków. Każdy z dość dużą dozą zainteresowania oglądał Was i uprzejmie pozdrawiał. Klasztorne wrota zastaliście otwarte. Przy wejściu wisi żelazny dzwon, którego domyślnie używa się w nocy, aby poinformować o swojej obecności pod bramą. Na terenie klasztoru przyjął Was jeden z Braci i bez większych problemów ustalił audiencję z Przeorem. Wcześniej jednak kilku Braciszków zaopiekowało się Borsem, a jeden z nowicjuszy odprowadził Was do przydzielonych Wam pokoi (każdy osobna cela klasztorna) oraz pokazał Wam łaźnię, w której możecie się odświeżyć – co ogromnie Was ucieszyło.

Po niespełna godzinie czasu zostaliście zaprowadzeni do klasztornej biblioteki. Na stole zauważyliście leżący ser na tacy - lokalny Salaud Bleu (o wyrazistym zapachu), pokrojone kawałki chleba oraz dwa dzbany z napitkiem – w jednym ziołowa herbata, a w drugim lokalne wino, jak poinformował nowicjusz. Solidne, zdobione motywami przyrody krzesła i stół zrobiły na Was wrażenie. Całości dopełniły dziesiątki regałów, na których znajdują się mniejsze i większe księgi. W powietrzu unosi się zapach ziół.

- Poczekajcie tu proszę na Przeora. Powinien zjawić się już niebawem. Tymczasem proszę raczcie się posiłkiem i napitkiem – powiedział nowicjusz i z uśmiechem na twarzy opuścił pomieszczenie.

Dosłownie chwilę po jego wyjściu, nim jeszcze zdążyliście się oswoić z otoczeniem pomieszczenia, pojawił się Przeor, który wszedł drugimi drzwiami. Starszy mężczyzna ubrany w grubą szatę kapłańską uśmiechnął się i zdecydowanym krokiem podszedł do Brata Alberta witając się z nim uściskiem bez słowa. Po czym popatrzył na Waszą resztę.


- Jednak przybyłeś Albercie… Byłem ciekaw czy posłaniec dotarł. Rad jestem na Wasz widok. Ufam, że podróż przez góry była bezpieczna? Nie licząc oczywiście waszego chorego przyjaciela, który najadł się zdradliwych, trujących owoców leśnych. Zanim jednak przejdziemy do sedna sprawy i odpowiecie mi na pytania, przedstawię się wszystkim. Jestem Jean-Louis Dintrans, Przeor La Maisontaal
– po tych słowach uśmiechnął się, usiadł przy stole i spojrzał na całą resztę grupy.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 15-02-2012 o 00:02.
DrHyde jest offline